sobota, 13 lutego 2016

Rozdział 10

- Bartek wstawaj- poczułem jak ktoś mnie szarpie
- Zostaw mnie, nie chcę dłużej żyć
- Bartek musimy jechać
- Nigdzie nie jadę, daj mi spokój
- Bartek dzwoniła Monia, że mają serce dla Tośki
- Co? Przestań robić sobie głupie żarty, to nie jest śmieszne
- Bartek ja nie żartuję wstawaj
Nie rozumiałem dlaczego Michał tak okropnie się nade mną znęca. Dlaczego nie może dać mi spokoju i po prostu sobie iść. Nie chcę tu nikogo widzieć, chcę zostać sam na zawsze. Toska była dla mnie darem od Boga, a on tak po prostu się nami zabawił i zmienił zdanie zabierając mi ją. Skoro nie mieliśmy być razem to mógł napisać dla nas inny scenariusz. Byłbym bardziej szczęśliwy wiedząc, że jest gdzieś obok, nawet z innym facetem, ale to byłoby lepsze niż wyprawianie pogrzebu własnej żonie
- No rusz się kurwa- wrzasną w końcu Michał
- Wypierdalaj stąd. Tośka umarła, a ja razem z nią- powiedziałem ze łzami w oczach
- To ty chrzanisz? Ta wóda mozg ci wyprała czy co? Przecież powiedziałem ci przed chwilą, że mają dla niej serce
I wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że ten cały pogrzeb i śmierć Toski to tylko okropny sen. Moja żona żyje i dalej walczy. Jadąc z Michałem do szpitala wyobrażałem sobie, że zrobią jej ten przeszczep i, że będzie po wszystkim, ale wtedy nie wiedziałem jak bardzo się myliłem. Kiedy tam dotarliśmy Toska była juz na sali operacyjnej. Byli tam wszyscy, cała najbliższa rodzina, ale to wcale mi nie pomagało. Czekanie było chyba gorsze niż to wszystko co przechodziliśmy do tej pory. Czas stał w miejscu, a ja nie miałem już siły.
- Zaraz oszaleję
- To idź do bliźniaków, zobacz co u nich
Michał miał rację, tak zrobiłem. Patrzyłem na nich i obiecałem sobie, że niezależnie od wyniku operacji i tego co zdarzy się potem nigdy nie zachowam się tak jak w moim śnie
- Poobserwujemy ich jeszcze z dwa dni, a potem będziecie mogli wrócić do domu- powiedziała lekarka
- Dziękuję bardzo
- A imiona mają Państwo wybrane bo na razie chłopcy są bezimienni
- Tak Kacper i Szymon- odpowiedziałem
- Bardzo ładnie. Chcę Pan pokangurować synków?- zapytała
- To znaczy?
- Kangurowanie to rodzaj terapii. Polega na kontakcie skóry dziecka ze skórą rodzica. Chce Pan spróbować
- Dobrze- odpowiedziałem
- Ok to proszę usiąść na krześle i rozpiąć koszulę
Zrobiłem to co kazała lekarka choć i tak nie kapowałem o co jej chodzi. Jakie kangurowanie pierwsze słyszę
- Który pierwszy?
- Może Szymek- powiedziałem
- Dobrze- odpowiedziała kładąc małego na mojej klatce piersiowej
- Będzie mu wygodnie?- zapytałem
- Tak będzie słyszał bicie Pana serca i będzie czuł się bezpieczny. Może, a nawet powinien Pan do niego mówić, dotykać go, opowiadać co się dzieje
- Dziękuję Pani bardzo
- Nie ma za co- powiedziała przykrywając Szymka kocykiem, - Jak będzie Pan chciał drugiego synka to proszę zawołać pielęgniarkę
To kangurowanie to nawet fajna sprawa. Szymek był taki cieplutki i taki malutki.
- Hej syneczku to ja twój tatuś. Bardzo cię kocham wiesz
Wtedy patrząc na nich byłem wdzięczny Tośce za to, że podjęła taką decyzję
- Bartek- usłyszałem nagle swoje imię
Odwróciłem się i nie wierzyłem w to co widzę
- Mamo co ty tu robisz? Skąd wiedziałaś gdzie jestem?
- Michał do mnie zadzwonił, powiedział, że mnie potrzebujesz
- To moje wnuki?
- Tak to Szymek, a w łóżeczku jest Kacperek
- Śliczni, podobni do ciebie
- Nie mamo oni obaj są podobni do Tośki
- Do was oboje
- Tośka dla nich poświęciła swoje życie. Odmówiła przeszczepu choć serca dla niej było dużo wcześniej. Rozumiesz mamo wolała umrzeć niż narazić chłopców na niebezpieczeństwo
- Rozumiem synku
- A ty jej nienawidzisz
- Wiem synku, dopiero teraz zrozumiałam jak bardzo sie kochacie
- Była przy mnie przez ten cały czas. Wybaczyła wielkie świństwo jakie jej zrobiłem i nie pozwoliła się poddać
- Bóg czuwa nad dobrymi ludźmi
Zastanawiałem się dlaczego przyszła? Co takie stało się, że zaczęło interesować ją zdrowie mojej żony? Jej obecność bardzo mi pomogła i myślę, że oboje zrozumieliśmy coś bardzo ważnego. Mama, że Tośka to dobry człowiek i jest dla mnie bardzo ważna, a ja, że mama po prostu się o mnie martwiła
- A tata?- zapytałem
- Nie wie, że tu jestem
- Dlaczego?
- Bo miał jak zawsze rację
- Mamo jak naprawdę nie dam dłużej rady, to już ponad moje siły
- Będzie dobrze synku
- A jak nie?
- Nawet nie wolno ci tak myśleć
- Zostaniesz z chłopcami?
- A ty?
- Ja pójdę sprawdzić jak operacja
- Dobrze synku
Michał był najlepszym kumplem na jakiego mogłem trafić. Nigdy nie zapomnę mu tego co dla mnie zrobił
- Operacja jeszcze trwa- powiedział
- A jak chłopcy?- zapytała Ola
- Jest z nimi moja mam
- Co?
- No właśni Misiek jak ty to zrobiłeś
- Co?
- Mama mi powiedziała. Nie wiem jak ci się odwdzięczę za to wszystko
- Daj spokój
- A tak właściwie to kiedy lecisz do Ankary?
- Nie lecę- odpowiedział
- Jak to?
- Zrezygnowałem z kontraktu
- Nie możesz
- Mogę bo rodzina jest dla mnie najważniejsza. Wiesz jak długo czekałem na to, żeby zagrać z tobą w jednym klubie
Po nie wiem ilu godzinach oczekiwań operacja w końcu dobiegła końca
- I jak?
- Wszystko poszło po naszej myśli
Po tych słowach usiadłem bezwładnie na krześle
- To znaczy, że nic jej już nie grozi?
- To nie takie proste. Musimy poczekać bo do dwóch miesięcy od przeszczepu serce może ulec odrzuceniu- powiedział lekarz
- Jak to?
- Nowe serce musi zadomowić się w organizmie Pani Antoniny, podjąć współpracę z innymi narządami i resztą jej ciała, ale jest młoda, a serce, które dostała jest w idealnym stanie.
- Mogę ją zobaczyć?
- Niestety nie teraz
Po części czułem ulgę po tym co mi powiedział bo to znaczy, że wojnę Tośka już wygrała, a teraz została jej tylko malutka bitwa. Znowu byłem pełen nadziei na to, że będzie dobrze, że będziemy razem żyć długo i szczęśliwie
- A kiedy będę mógł ją zobaczyć?
- Wciąż utrzymujemy ją w stanie śpiączki farmakologicznej żeby nowe serce mogło szybciej się zregenerować

**************************
Hej, hej łapcie kolejny rozdział historii o Bartku i Tośce :)
mam nadzieję, że wam się spodoba i czekam na opinie :*
/mała