sobota, 27 czerwca 2015

Rozdział 7

Rozdział 7
- No tak, tak oczywiście. Idę sie kąpać- powiedziałam
- Mogę z tobą?- zapytał
- A posprzątałeś ze stołu?
- Tak
- No to chodź- powiedziałam i za nim się obejrzałam Nico był juz na górze
ale przez niego i jego wygłupy na pewno się spóźnimy
- Zapniesz mi sukienkę?- zapytałam
- Pięknie wyglądasz
-Dziękuję
- Czy zgodzi się Pani zostać moja towarzyszka na ten wieczór?
- Bardzo chętnie- odpowiedziałam
- No to chodźmy
* Nicolas
Marcelina wyglądała pięknie, jak królowa na balu, a dzisiaj była moja królową. Ta sukienka, szpilki, oczu nie mogłem od niej oderwać
- Jesteśmy na miejscu
- Tutaj mieszka?- zapytała
- Tak
- Tyle razy przechodziłam tędy, a nigdy go nie spotkałam
- To dobrze bo jeszcze wybrałabyś jego i co wtedy?
- Wariat z ciebie
- Ale zakochany wariat
Zapukałem do drzwi, które otworzył Facundo
- Hej wszystkiego najlepszego- powiedziała Marcela
- Hej wchodźcie
* Marcelina
Weszłam  do środka i z przerażeniem stwierdziłam, że prawie nikogo tu nie znam
- Fajnie, że już jesteście- powiedziała nieznajoma dziewczyna
- Hej- powiedział Nico, - poznajcie się to Marcela moja dziewczyna, a to Katrin dziewczyna Facu
- Cześć miło mi- powiedziałam
- Napijecie sie czegoś?- zapytała
- Ja poproszę sok
- Tylko?
- Tak bo pewnie przyjdzie mi być kierowcą
- A ty Nico? Jakieś piwo, drink?
- Może być piwo
Katrin okazała się bardzo miłą i sympatyczną dziewczyną. Widziała, że czuję się tutaj nieswojo więc dotrzymywała mi towarzystwa
- A może wypijesz drinka? Możecie przecież zostać u nas na noc- powiedział
- No dobra pogadam z Nico
- To ja przygotuję
- Ok
Ciężko było odnaleźć Nicolasa w tym całym tłumie no, ale w końcu jakoś się udało
- Słuchaj kochanie wrócimy do domu taksówką, albo zostaniemy tutaj, bo chcemy z Katrin wypić drinka
- Dobrze skarbie- powiedział trochę pijany
- Tylko pamiętaj, że jutro długa droga przed nami
- Oczywiście kotku
- To nie przeszkadzam wam
Znowu omawiali jakieś mecze i akcje. Oni nawet w domu żyli siatkówką i meczami, ale musiałam się do tego przyzwyczaić
- Znowu gadają o treningach?
- Tak
- No kochana teraz już tak będzie zawsze
- Jesteś Polką?- zapytałam
- Nie pochodzę z Argentyny
- Bardzo dobrze mówisz po Polsku, lepiej niż Facundo
- Bo Facu to leń i nie chce mu się uczyć. Mówił, że służysz w wojsku
- No właśnie chyba przestałam
- Dlaczego?
- Moim dowódcą jest ojciec, a wiesz jak to jest jak się pracuje z rodziną, ale nie gadajmy o tym. Zdrowie solenizanta
- Zdrowie
Dalszą część wieczoru spędziłam wspaniale. Super rozmawiało mi się z Katrin, lepiej też poznałam to całe środowisko. Trochę się też nasłuchałam o byciu dziewczyna siatkarza, o tym, że zawsze będę na tym drugim miejscu, o jego wyjazdach, meczach i zgrupowaniach. I dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że przecież Uriarte pojedzie na kadrę do Argentyny, a ja zostanę tu sama. Oboje byliśmy na tyle trzeźwi, że wróciliśmy taksówką do domu i od razu poszliśmy spać. Rano, a przynajmniej wydawało mi się, że rano obudził mnie dzwonek drzwi. Niechętnie zwlekłam się z łóżka i poszłam otworzyć
- Co wy jeszcze śpicie?- Zapytał Facu
- Co wy tu robicie?
- Odprowadziliśmy wam auto- powiedział
- Super, wejdźcie, zrobię cos do picia
- Nie będziemy ci przeszkadzam, bo wczoraj mówiłaś, że gdzieś jedziecie
- Tak, ale dopiero po 16 wchodźcie
- Tutaj masz kluczyki i dokumenty
- Dzięki bardzo to czego się napijecie?
- Ja proszę kawę
- A ty Katrin
- Ja dziękuję
- Ok to juz robię. Jak tam?
- Ok, ale dobrze, że jednak nie mamy dzisiaj tego treningu- powiedział Facu
- To samo słyszałam wczoraj od Nico
*Nicolas
To był najgorszy poranek od nie pamiętam kiedy. Nawet po weselu siostry nie miałem takiego kaca. Zszedłem na dół z myślą o butelce wody
- Siema Nico- powiedział Conte
- Cześć co wy tu?
- Odprowadzili nam samochód- odezwała się Marcela
- Kochanie możesz trochę ciszej- poprosiłem
- A co główka boli?
- No
-Kochanie wytłumacz mi jak ty chcesz na takim kacu samochód prowadzić?
- Auto, po co?
- Przecież mieliśmy jechać do mamy, dwa razy ci wczoraj przypominałam
- Cholera, ale przecież ty możesz poprowadzić
- Dobra to my już pójdziemy- powiedziała Katrin
- Podrzucicie mnie do domu? Musze się spakować
- Pewnie
- A ty skarbie lecz tego kaca i widzimy się o 16, masz byc gotowy
- A czy ja kiedyś nie byłem gotowy?
* Marcelina
Katrin i Facundo podrzucili mnie do domu. Było sobotnie deszczowe popołudnie. Usiadłam na chwilę na kanapie, która stała w centralnym punkcie pokoju i czekałam na Marka, który dzwonił, że zaraz będzie. Milcząc spoglądałam na zdjęcie uśmiechniętej Kasi, które stało na kominku. Deszcz kreślił piękne mozaiki na kuchennym oknie. Tworzył obrazy, których nie powstydziłby się najwybitniejszy malarz. W tle słychać było błogą cisze i uderzające o parapet krople deszczu. Zastanawiam się czy dobrze robię rezygnując z misji? Co poradziłaby mi Kasia i brat? Z moich rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Pewna byłam, że to Marek, ale kiedy otworzyłam stała w nich jakaś kobieta
- Pani do kogo?- zapytałam
- Szukam Marceliny- powiedziała
- To ja słucham
- Proszę cię żebyś zostawiła Nicolasa w spokoju
- Słucham, a Pani to kim jest?
- Matką jego dziecka
- Co? Nico ma dziecko?
- Będzie miał. Jestem z nim w ciąży
- Jak to?
- Normalnie
- A skąd mam pewność, że nie kłamiesz?
- Tutaj masz dowody jestem w trzecim miesiącu, a  wtedy spałam tylko z nim
- Po co mi to mówisz?- zapytałam
- Bo chce żeby moje dziecko miało ojca- powiedziała i poszła
Nie mogłam w to uwierzyć. Bydlak był z nią i ze mną jednocześnie. Jak mógł mi to zrobić, jak mógł mnie tak oszukiwać? A ja naiwna zrezygnowałam dla niego z mojej kariery i pokłóciłam się z ojcem, który chyba znowu miał rację. Otworzyłam kopertę, którą mi dała i czarno na białym jak byk widniało, że była w ciąży,  te zdjęcia mówiły same za siebie. Zdradził mnie z nią, albo ją ze mną, bo już niczego nie wiedziałam
- Wtedy ponownie odezwał się dzwonek do drzwi, tym razem to był Marek
- Marcelina ty płaczesz? Coś się stało?
- Zawieziesz mnie do Ostrołęki do mojej mamy?- zapytałam
- Przecież miałaś jechać z Nicolasem
- Miałam, ale dużo się zmieniło, oszukał mnie
- Marcelina co się stało?
- Możemy już jechać?
- Tak chodź
Wzięłam torbę i wsiadłam do samochodu z Markiem. Chciałam jak najszybciej uciec z Bełchatowa, znaleźć się jak najdalej od niego i tego miasta. Niech zakłada sobie rodzinę, ale beze mnie
- Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć, ze możemy pogadać
- Tobie jednemu ufam, nigdy mnie nie zawiodłeś. Jesteś dla mnie jak brat
Przerwał nam dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz- Nico. Wcisnęłam czerwoną słuchawkę i schowałam telefonu z powrotem do kieszeni, ale on nie dawał za wygraną                                                                                               
- Co on ci takiego zrobił?
- Zdradził mnie, będzie miał dziecko z inną- powiedziałam
-Co? Chodź pogadamy- powiedział zatrzymując samochód
- Nie chce gadać
- Zadam ci tylko jedno pytanie ok?
- Ok
- Wierzysz w te bzdury, przecież go znasz i wierzysz, że by cię zdradził?
- Pokazała mi zdjęcia USG ona naprawdę jest w ciąży
- Ale nie wiesz z kim
- To czemu by mi to mówiła?
- Bo może chce was rozdzielić. Pamiętasz swój ślub z Norbertem? To jak wszyscy ci go odradzaliśmy, a ty uparcie twierdziłaś, że on jest dobrym człowiekiem? Sama szybko przekonałaś się, że zupełnie go nie znasz
- Co chcesz powiedzieć?- zapytałam
- To, że zbyt pochopnie podejmujesz decyzję
- Dzięki, co ja bym bez ciebie zrobiła
- Zadręczyłabyś się na śmierć, a powinnaś z nim porozmawiać, zadzwoń
- I co mu powiem?
- Ze musicie pogadać, wyjaśnić wszystko  
- Nie wiem czy chce go widzieć
- A chcesz znowu cierpieć?
Zebrałam się więc na odwagę i wykręciłam numer do Nicolasa. Serce waliło mi jak szalone, nie wiedziałam czy będę w stanie wydusić z siebie słow. Pierwszy raz nie byłam pewna tego czy mu ufam czy nie
- Halo Marek?- powiedział Nico kiedy odebrał
- T o ja Marcelina
- Kochanie co się dzieje, gdzie ty jesteś?
- Z Markiem w drodze do mamy
- Przecież mieliśmy jechać razem
- Mieliśmy, ale dużo się zmieniło. Myślałam, że zależy nam na sobie, że możemy sobie ufać
- Bo możemy- powiedział
- Na pewno?
- Marcelina czemu tak ze mną rozmawiasz?
- A nie mam powodu?
- Nic nie rozumiem- powiedział
- To jak zrozumiesz daj znać i wtedy pogadamy
- Przyjadę do ciebie
- Jak chcesz- odpowiedziałam
* Nicolas
Kompletnie nie rozumiałem jej zachowania. Przecież jeszcze dzisiaj rano wszystko było dobrze i tak raptownie coś się zmieniło. Miałem nadzieję, że Marcelina mi to wszystko wytłumaczy, przecież ja kocham. Właśnie wychodziłem z domu kiedy w moich drzwiach zobaczyłem Marka
- Cześć co ty tu robisz?- zapytałem
- Musimy pogadać
- Ale ja się spieszę
- Spokojnie zdążysz, chodzi o Marcelę
- Wiesz co jej się stało?- zapytałem
- Wiem i powiem ci, że jesteś ostatnią świnią jeśli naprawdę to zrobiłeś
- Ale o czym ty mówisz?
- Nie udawaj
- Marek ja naprawdę nie wiem o co wam biega. Wczoraj byliśmy na urodzinach kumpla, rano też było dobrze, a potem wróciła do siebie i zniknęła



********************************
Kochani łapcie kolejny rozdział o Marcelinie i jej miłości do Nicolasa:)
mam nadzieję, że wam się spodoba i czekam na opinie
/mala










niedziela, 21 czerwca 2015

Rozdział 6

Zjadłam śniadanie i musiałam zadzwonić do ojca. Już słyszałam tą jego gadkę, a nie mówiłem, albo lepiej będzie jak osobiście z nim pogadam. No więc wsiadłam w samochód i ruszyłam do jednostki, a potem do swojego mieszkania.
- Cześć chłopaki tata u siebie?
- Hej Marcela, jak zawsze- odpowiedział Wiktor
- Cześć tato, mogę?
- Jasne wchodź
- Mam do ciebie sprawę
- No siadaj i mów
- Tato bo ja............
- No mów
- Rezygnuję z misji- walnęłam prosto z mostu
- Co?
- Nie mogę jechać
- W co ty się ze mną do cholery bawisz?
- W nic po prostu nie mogę jechać
- To powiedz to chłopakom, powiedz im, że zostawiasz ich na polu walki, bo masz takie widzimisie
- Nie krzycz na mnie. Dobrze wiesz jak ważny jest dla mnie ten zespół i służba z  nimi, ale nie mogę jechać
- To po co się zgłaszałaś? Gdzie ja teraz znajdę zastępstwo?
- A nie pomyślałeś, że to wszystko robię dla ciebie, żebyś mnie zauważył. Zobaczył, że masz jeszcze jedno dziecko, które żyje i potrzebuje twojego wsparcia. Cały czas myślisz o nim i o tym wypadku, a prawda jest taka, że jego nie ma i już nigdy nie będzie
- To nie tak córeczko
- A jak? Kiedy ci powiedziałam, że idę do wojska bo chcę oddać bratu hołd, powiedziałeś, że to nie dla mnie
- Bo sie o ciebie martwię
- A mama? O nią się nie martwisz?
- Nic nas już nie łączy
- A ja?
- Marcelina ty jesteś już dorosła
- Ale potrzebuję oboje rodziców, a nie ciągłych wspomnień i szukania winnego. Mi też bardzo go brakuje i cholernie za nim tęsknię, ale wiem, ze czasu nie da sie cofnąć, a nawet gdyby się dało to oni i tak wsiedliby w ten samochód.
- Nie wiesz co by było
- Jutro spotykam się z mamą- powiedziałam
- Co? Od kiedy utrzymujesz z nią kontakt?
- Nie ważne, proszę tylko że byś wykreślił mnie z tej listy
- Jak chcesz tylko pamiętaj, że jeśli teraz wyjdziesz to możesz więcej nie wracać
 - Nie możesz mi tego zrobić
- Mogę, tutaj ja żądzę, a ty mi podlegasz
- Tato
- Zastanów się czy warto dla jakiegoś faceta zmieniać swoje życie
- Ja go kocham
- Norberta też kochałaś
- To nie fer, ale co ty możesz o tym wiedzieć, przecież ty  nie wiesz co znaczy kochać kogoś poza sobą- powiedziałam wychodząc
- Marcelina co jest?- zapytał Wiktor
- Mój ojciec kompletnie zwariował- powiedziałam
-wiesz jaki on jest
- No wiem, ale czasami mam go dosyć. Dobra musze lecieć, nara
Zajechałam do siebie i wzięłam najlepszą sukienkę jaka miałam w szafie, wzięłam też parę ważniejszych rzeczy i wróciłam do Nico
- A prezent dla Facu?- napisałam do niego
ale nie spodziewałam się odpowiedzi. Poszłam więc do pobliskiego sklepiku i kupiłam wino dla solenizanta. Nie znałam ich dobrze, ale szłam tam po to, żeby to zmienić. Nico miał zaraz kończyć trening wiec poszłam pod Energię i tam na niego czekałam
- Halo?
- Cześć Marcela tu Marek- usłyszałam
- Cześć co u ciebie? Nie odzywasz się, nie dzwonisz
- Musiałem to sobie wszystko przemyśleć, tęsknię za nią
- Ja też, a gdzie jesteś?
- Jutro wracam do Bełchatowa i chciałbym się z tobą spotkać
- Chętnie- powiedziałam, - Tylko, że czas mam do 16 bo potem wyjeżdżamy z Nicolasem do mojej mamy
- Ok będę przed 16, mam cos dla ciebie
- Co?
- Nie wiem, to jakaś paczka, znalazłem z rzeczach Kasi
- Ciekawe co to? Cieszę się, że zadzwoniłeś
- To widzimy się jutro?- zapytał
- Tak do zobaczenia
Zajęta rozmową z Markiem nawet nie zauważyłam kiedy chłopcy skończyli trening. Po jego głosie słychać było, że już czuje się lepiej
- Hej kochanie, a co ty tu robisz?- zdziwił się Nico
- Niespodzianka, Marek dzwonił- powiedziałam
- Co u niego?
- Chyba lepiej, chce się ze mną spotkać
- To dobrze, ale po twojej minie wiedzę, że coś jest nie tak
- Pokłóciłam się z ojcem
- O co?
- Powiedziałam mu, że rezygnuję z wyjazdu na misję
- Co zrobiłaś?
- Zostaję z tobą- powiedziałam
- Jesteś tego pewna?
- Tak- odpowiedziałam
- Nico widzimy się wieczorem- zawołał Facundo
- Jasne
- Kochanie, ale pamiętasz, że jutro jedziemy do mamy
- Tak kochanie
Wróciliśmy do domu, zjedliśmy kolacje. Ja poszłam wziąć prysznic, a Nico sprzątał ze stołu
- Kupiłam wino dla Facundo- powiedziałam
- Ja też
- No to dostanie dwa
- Widzisz kochanie jak się rozumiemy
Cały czas myślałam o ojcu i o naszej kłótni, od tamtego czasu nie umieliśmy rozmawiać ze sobą normalnie, nie byliśmy rodziną, a przy każdej możliwej okazji skakaliśmy sobie do gardeł. Zmieniło się wszystko. 

 ****************************************
Zapraszam was na kolejny rozdział i mam wielką prośbę ;)
ma ktoś z was może piosenkę która leci zawsze na memoriale Huberta Wagnera
,, to memoriał dla człowiek, który nigdy się nie poddał''?
/mała

wtorek, 16 czerwca 2015

Rozdział 5

- Dla mnie to bez znaczenia- powiedział i przytulił mnie
- Ale
- Marcelina nie mów nic, zobacz jak tu pięknie, to będzie nasze miejsce
- Rzeczywiście
- To co jedziemy do mnie?
- A moglibyśmy pojechać do mojej mamy?
- No jasne
- Ale mama mieszka w Ostrołęce, nie widziałam jej 5 lat i nie wiem czemu, ale nie umiem przestać o niej myśleć
- Może najpierw zadzwoń i zapytaj czy możemy przyjechać
- Mam tak po prostu zadzwonić?
- Tak
Więc wybrałam numer do mamy z nadzieją, ze go nie zmieniła i, że odbierze. Czekałam chyba 3 minuty odliczając kolejne sygnały, które wydawał z siebie telefon
- Nie odbiera- powiedziałam
- Na pewno oddzwoni
- Mam nadzieję
Posiedzieliśmy tam jeszcze chwilę, popatrzyliśmy na krajobraz i wróciliśmy do Nicolasa. Kiedy wchodziliśmy do domu, mój telefon zadzwonił
- Mama?- zapytał
- Chyba tak- odpowiedziałam
-To ja zrobię coś do jedzenia
- Halo?- zapytałam
- Ktoś do mnie dzwonił z tego numeru- powiedziała
- Cześć mamo tu Marcelina
W słuchawce zapanowała cisza, mam nic nie mówiła
- Halo mamo jesteś tam?
- Tak, cieszę się, że dzwonisz
- Ja też, a co u ciebie mamo?
- Wszystko po staremu, może wpadłabyś do mnie
- Chętnie, ale nie będę sama
- Masz kogoś?- zapytała
- Można tak powiedzieć
- Cieszę się kochanie, to kiedy wpadniecie?
- Jutro ok 16 bo Nico ma trening
- Dobrze to czekam na was
- Kocham cię mamo- powiedziałam
- Ja ciebie też- odpowiedziała i odłożyła telefon
Pierwszy raz od 5 lat usłyszałam jej głos i to wszystko dzięki Nico, to jego zasługa
- Marcela kolacja- zawołał
- Już idę
- O widzę, że się rozgościłaś w mojej szafie
- Przepraszam, ale wpadła mi w ręce
- Spokojnie nie używam jej, może być twoja
- Dzięki- odpowiedziałam
* Nicolas
Pomyślałem sobie, albo teraz zrobisz coś żeby to jej ,, lubię cię'' zmienić w ,,kocham'', albo będziesz skończonym idiotą. Rozumiem jej obawy, nie musimy od razy brać ślubu, ale ja nie jestem jej byłym
- Marcelina
- Tak?
- Bo Facu ma jutro urodziny, poszłabyś ze mną?
- No jasne- odpowiedziała
- Super cieszę się
- Muszę tylko pojechać do domu po jakąś sukienkę
- W tym co masz też pięknie wyglądasz
- Daj spokój to nadaj się jedynie na wyjście do kina
- Dobra nie wypowiadam się
Zjedliśmy razem kolację i fajnie spędzaliśmy wieczór, ale człowiek musi byś spontaniczny i porywczy dlatego wpadłem na szalony pomysł
- Chodźmy do kina- powiedziałem
- Co? Nico jest 22
- Milenium jest otwarte
- Na co?- zapytała
- Szybcy i wściekli 7
- No dobra
Myślałem, że się ze mnie nabija, ale ona naprawdę chwile później była gotowa do wyjścia. Niestety szybko okazało się, że Marcela miała racę i kino było zamknięte
- A nie mówiłam- powiedziała
- No dobrze miałaś rację
- To buziaka poproszę
- Mogę o coś zapytać?
- Pytaj
- Kim był twój brat, bo nic o nim nie mówisz?
- Siatkarzem kadry narodowej, zginął kiedy miałam 16 lat
- Przykro mi
* Marcelina
- Chyba zbiera się na deszcz- powiedziałam
- No to najwyżej zmokniemy
- Może lepiej wracajmy bo nas jutrzejsza impreza ominie
- Zrobię gorącej herbaty- powiedział wchodząc do domu
Patrzyłam na niego jak krzątał się po kuchni i zrozumiałam, ze to właśnie na niego czekałam całe zycie, że to on jest tym jedynym
- Kocham cię- powiedziałam do niego
- Co?
- Kocham cię- powtórzyłam
- Powiedziałaś to- cieszył się
- Tak powiedziałam
- A co z twoim wyjazdem?
- Nie wiem, nie mogę od tak zrezygnować
- Kochamy się i tylko to się liczy- powiedział i pocałował mnie w szyję
Przytuliłam się  do niego, a jego usta zaczęły zatapiać pocałunki w mojej szyi. Jego oddech łaskotał i pieścił mnie jednocześnie, a dłonie zaczęły nieśmiałą wędrówkę po moim ciele. Zaczął powoli rozsuwać zamek mojej sukienki i pieścił ustami każdy kawałek moich pleców. Patrzyłam w jego oczy, ujęłam twarz w dłonie i pocałowałam. Podniósł mi ręce do góry i jednym ruchem ściągnął sukienkę, która wylądowała gdzieś w korytarzu. Zostałam w samej bieliźnie, a on zaniemówił na chwilę i popatrzył na mnie z zachwytem. Chciałam poczuć jego bliskość, zaczęłam po woli rozpinać mu koszulę. Przyciągnął mnie do siebie, a ja zatopiłam dłonie w jego na żelowanych włosach. Nasze usta znów się spotkały, wziął mnie na ręce i cały czas całując zaniósł do sypialni. Gdzieś w korytarzu zostawiając spodnie położył się obok. Pocałunkami obsypywał moje usta, ramiona, brzuch, czułam jego usta coraz bliżej moich piersi z których przed sekundą zdarł stanik. Znów zanurzyłam palce w jego czuprynie i zamknęłam oczy. Mój oddech przyspieszał niemiłosiernie, a jego usta schodziły coraz niżej i niżej. To był jak porażeniem prądem, chciałam żeby ta chwila trwała wiecznie. Poczułam jak moje ciało się napina i zaczyna drżeć, nasze westchnienia i oddechy tworzyły jedność. Nasze ciała zlewały się w jeden organizm. Jeszcze jedno pchnięcie i delikatny ruch jego bioder, i jeszcze jedno i jeszcze jedno i czuję go coraz głębiej i mocniej i jeszcze jedno. I już nic nie ma słychać tylko nasze przyspieszone oddechy i nasze spełnienie. Otwieram oczy i widzę jak Nico leży obok i się uśmiecha
- Kocham cię- szepcze mi do ucha
- Kocham cię i nigdzie nie jadę- odpowiadam
Zasypiam wtulona w niego, otoczona jego miłością, a on zasypia trzymając w ramionach swój skarb
Tę noc zapamiętam na długo, bardzo długo
* Nicolas
Marcelina spała kiedy się obudziłem. Wstałem i zrobiłem jej śniadanie, bo sam nie zdążę juz zjeść. Muszę lecieć na trening. Zakładałem buty kiedy Marcela zeszła da dół w mojej koszuli
- Nie śpisz już?
- Nie lubię spać sama- odpowiedziała
- Kochani tutaj masz śniadanko, ja musze lecieć na trening, zobaczymy później
- Ok. Ja pojadę do domu po jakaś kieckę na wieczór
- Tutaj masz klucze- powiedziałem
- Nie musisz
- Chce żebyś miała swoje i zawsze mogła tu przyjść


 ********************
Kochani łapcie kolejny rozdział opowiadania o Nicolasie i Marcelinie :)
Jak myślicie będą żyli długo i szczęśliwie czy coś ich rodzieli?
/mała

środa, 10 czerwca 2015

Rozdział 4

- I co wybrałeś?
- Igrzyska Śmierci
- Zabawne
- Co?
- To, że tamtego dnia siedziałam w parku i czytałam książkę o tym tytule
- No widzisz, pasujemy do siebie
- No oczywiście
- Opowiesz mi coś  o twojej pracy?
- A co chcesz wiedzieć?
- Na czym to polega, skąd wiesz, że pojedziesz , czy możesz zrezygnować? Czemu w ogóle wstąpiłaś do wojska?
- Do wojska wstąpiłam 5 lat temu dokładnie w 5 rocznicę śmierci brata
- Dlaczego?
- Bo ojciec mi zawsze powtarzał, że jestem słaba, że powinnam brać przykład z brata, że wojsko nie jest dla mnie, a ja chciałam mu pokazać, że się myli.
- Jak tam jest?
- Wojna wywraca życie niewinnych ludzi do góry nogami. Wola życia, walka o przetrwanie i lepsze jutro stają się ważniejsze niż wszystko i wszyscy. Liczy się tylko jeden cel- dotrwać do jutra, a my jadąc tam pomagamy im realizować ten cel. Obozy dla uchodźców, szpitale polowe. W takiej wojnie dzienni zostaje rannych około 100 osób z czego 50 umiera z powodu obrażeń. Słyszałeś określenie Dżihad?
- Nie, a co to?
- Islamskie ugrupowanie religijne, a jego członkowie wierzą w to, że są Bogami
- To znaczy?
- Zabijają mężczyzn, gwałcą kobiety i dzieci, podpalają mieszkalne wioski. To nie ludzie tylko bezwzględne zwierzęta
- I ty możesz na to wszystko spokojnie patrzeć?- zapytał
- Nie mogę, nie da się. W takiej chwili masz ochotę wyciągnąć broń i wystrzelać ich wszystkich, ale zaraz uświadamiasz sobie, że jeśli to zrobisz będziesz dokładnie taki sam jak oni
- A musisz tam jechać, ryzykować życie?
- A dlaczego nie? Nic mnie tu nie trzyma
- Nic, a ja to też nic?
- Nico jesteś świetnym przyjacielem, ale ja........
- No właśnie ja nie chcę być tylko twoim przyjacielem
- Nico co ty mówisz?
- Proszę cię zostań, nie jedź. Zależy mi na tobie i nie zniosę strachu o twoje życie
Jego słowa wprowadziły mnie w osłupienie. Nie byłam w stanie sensownie mu odpowiedzieć. Przecież o tym marzyłam, zawsze chciałam to od niego usłyszeć
- Nie mogę tak po prosty zrezygnować. Co powiem dowódcy?
- Coś wymyślisz
- Nie Nico? Zdajesz sobie sprawę z tego o co mnie prosisz? Wiesz ile pracowałam na szacunek i zaufanie ojca? Ja nie proszę cię żebyś zostawił siatkówkę
- Ale to nie to samo
- Każesz mi zostawić coś co sprawia, że żyję
- Bo cię kocham i martwię się- powiedział wychodząc
- Nico pogadajmy spokojnie- wołałam
* Nicolas
Na co ja w ogóle liczyłem? Przecież tak dziewczyna jak ona  nigdy nic do mnie nie poczuje. Dostałem kosza więc pozostało mi się tylko napić
- Halo Facu olała mnie- powiedziałem
- Gdzie ty jesteś?
- Marcelina mnie olała, kocha tylko to swoje wojsko
- Nico powiedz gdzie jesteś?
- Nie wiem, chyba w parku
- W jakim parku?
- Chłopie czy ty coś piłeś?
- Absolutnie nic
- Dobra zaraz cię znajdę
Po jakimś czasie zobaczyłem przed sobą Facu i Mariusza
- Stary co ty wyprawiasz?- zapytał Szampon
- Dała mi kosza
- Ale to nie znaczy, że musisz pić
- Muszę
- No to jutro będziesz miał mega kaca
- To dobrze
- Chodź idziemy
- Nie chce
- Chodź, chodź
Nie miałem siły się opierać i poszedłem z nimi. Dalej nic nie pamiętam, nie wiem jak trafiłem do domu i co robiłem
* Marcelina
Sprzątałam stół po kolacji i myślałam o słowach Uriarte ,, Bo cię kocham''. Czy on naprawdę mnie kocha czy tylko tak powiedział? Czy będę z nim szczęśliwa jeśli nie pojadę na misję, a czy jeśli pojadę to będę miała do kogo i czego wracać? Że też on musiał pojawić się w moim życiu akurat teraz? Po co zachciało mi się bawić w dobrą samarytankę? Gdybym go nie poznała dalej bym skrycie o nim marzyła, ale nie miała takich dylematów. Budzik zadzwonił o 7 rano. Pospiesznie sięgnęłam po telefon aby go wyłączyć i przewracają się na drugi bok dałam sobie jeszcze chwilę drzemki. Sąsiad z góry nie miał litości, juz rozpoczynał swój codzienny koncert i nie myślał o innych. Zwlekłam się z łóżka, poszłam do kuchni i zrobiłam sobie kawę. Na lodówce wisiał bilet na dzisiejszy mecz, ale teraz miałam wątpliwości czy na niego iść. A może powinnam ograniczyć swoje kontakty z Nicolasem? Po przemyśleniu za i przeciw zdecydowałam, że jednak tam pójdę, ale nie będę mu się narzucać. Wzięłam kubek z kawą i usiadłam przy stole kończąc tłumacząc, które zaczęłam wczoraj. Przerwał mi dzwonek do drzwi
- Pani Marcelina Kowalska?- zapytał mężczyzna
- Tak
- To dla Pani?
- Dla mnie, od kogo?
- Ja nie wiem, przykro mi, ale jest bilecik więc może Pani sprawdzić
- Dziękuję bardzo
Kwiaty były piękne, fioletowe irysy, takie lubiłam najbardziej
- Przepraszam za wczoraj, mam nadzieję, że będziesz chciała się jeszcze ze mną zobaczyć
                                                - Nico
pisało na bileciku
- Nie gniewam się, do zobaczenia- napisałam sms-a i zasiadłam do dalszego tłumaczenia. Termin oddania pracy zbliżał się wielkimi krokami, a ja byłam dopiero w połowie no, ale meczu nie mogłam sobie odpuścić, a zwłaszcza po takich przeprosinach. Wzięłam kurtkę i poszłam do Energii, zajęłam swoje miejsce i obserwowałam jak chłopcy się rozgrzewają.
* Nicolas
- Nico zobacz- powiedział mi Karol
- Co?
- No tam zobacz
- Marcelina
- Idź do niej- odezwał się Ferd
Byłem zaskoczony jej widokiem. Nie spodziewałam się tego, że tu będzie, zrobiła mi wielką niespodziankę
- Hej pięknie wyglądasz- powiedziałem
- Cześć dzięki, możemy porozmawiać po meczu?- zapytała
- No jasne- odpowiedziałem
i wróciłem do rozgrzewki. Myśl, że tu jest i patrzy na mnie dawał mi pozytywnego kopa. Czułem, że jestem w stanie sam wygrać ten mecz i nic nie mogło mnie wtedy powstrzymać. Przynajmniej tak mi się wydawało
- Pogodziliście się?- zapytał Michał
- Chyba
- Chyba? Zobacz jak ona na ciebie patrzy- Winiar drążył temat
- No dobra dogadaliśmy się
- Zaczynamy- zawołał trener
* Marcelina
Oglądałam ten mecz, ale myślami byłam w moim rodzinnym mieście przy mojej mamie. W sumie to nie wiem dlaczego bo od 5 lat jej nie widziałam, ale tamtego dnia myślałam o niej od samego rana. Coś mówiło mi, że muszę się z nią spotkać, porozmawiać, że to ten właściwy czas. Skra grała fenomenalnie, a Nico swoją kiwką zakończył mecz i ponownie zgarną statuetkę MVP. Byłam z niego dumna, a on od razu po zakończeniu meczu podbiegł do mnie
- Gratulacje- powiedziałam całując go
- Dzięki, przebiorę się i możemy iść
- Ok czekam, a i tradycyjne to dla ciebie- powiedział dając mi statuetkę
Nico poszedł się przebrać, a ja czekałam na niego, czułam się trochę nieswojo
- Cześć- powiedział Karol
- Hej- odpowiedziałam
- Jemu naprawdę na tobie zależy
- Mi na nim też- odpowiedziałam
- Marcela- zawołał Nico
- Idę
- Powodzenia- powiedział Karol
- Dzięki Pa
To co powiedział Karol dodało mi odwagi do rozmowy z Nico. Do tego, żeby opowiedzieć mu o sobie
- To gdzie jedziemy?- zapytał
- Najlepiej do domu, bo chcę poważnie porozmawiać
- Groźnie brzmi
- Albo najlepiej zatrzymaj się tutaj- powiedziałam
- Tutaj?
- Tak
- Marcelina mów co się dzieje?
- Bo widzisz ja bardzo cię lubię
- To super bo ja ciebie też
-Ale na razie tylko lubię
- Spokojnie zniosę to
- Nico bo ja........
- Co ty?
- Ja już miałam jednego męża drugiego nie chcę
- Co?- zapytał zdziwiony
Wysiadłam z samochodu, bo musiałam ochłonąć, odetchnąć świeżym powietrzem i zebrać się na odwagę żeby wyjaśnić mu dalszą część mojego życia
- To małżeństwo było największym błędem mojego życia i nie trwało nawet roku
- To dlaczego za niego wyszłaś?- zapytał
- Sama nie wiem, chyba na złość ojcu. Poznałam go w szkole wojskowej, spotykaliśmy się pół roku, a potem wzięliśmy ślub. Szybko okazało się, że w ogóle go nie znam. Na pierwszą misję pojechałam żeby po prostu od niego uciec, a kiedy wróciłam i zażądałam rozwodu mój kochany mąż znowu pokazał swoje prawdziwe oblicze i chciał pieniędzy


 ******************************
W końcu udało mi się skończyć 4 rozdział opowiadania :)
Mam nadzieję, że wam się spodoba i czekam na opinię :)
/mała

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Rozdział 3

Od śmierci Kasi minęły właśnie dwa tygodnie. Badania wykazały, że nie była w ciąży, a policja stwierdziła, że popełniła samobójstwo i zamknęła śledztwo.  Marek w to nie wierzy twierdzi, że ktoś zamordował Kasię, ale nie ma na to żadnych dowodów. Przez ten czas Nico był cały czas przy mnie, bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Czuje, że się w nim zakochałam, tylko jak mu o tym powiedzieć?
- Proszę otwarte- powiedziałam choć nie spodziewałam się gości
- Hej mogę?
- Nico co ty tu robisz?
- Chciałem sprawdzić jak się czujesz?
- Pusto tu bez niej- powiedziałam
- A jak Marek?- zapytał
- Chyba jakoś się trzyma, z tego co wiem jest u rodziców
* Nicolas
Boże przecież ta dziewczyna ma nade mną całkowitą władzę, zrobiłbym dla niej wszystko. Chyba się w niej zakochałem. Nigdy wcześniej do nikogo mnie tak nie ciągnęło. Mam nadzieję, że zmieni zdanie i nie pojedzie na kolejną misję
- Nico nad czym tak rozmyślasz?- zapytał Mariusz
- A nic
- Jak to nic przecież widzimy
- Marcela powiedział mi, że za pół roku wyjeżdża
- Gdzie?
- Na misję do Kosowa
- Na misję?- dziwili się
- Tak jest żołnierzem
- No nieźle
- Ale ja nie chce żeby wyjeżdżała
- Zakochałeś się w niej- stwierdził Facu
- Ma w sobie coś co nie daje mi spokoju
- To jej to powiedz- odezwał się Mario
- I co jej powiem : Hej zostań bo się w tobie zakochałem
- Nico 50/50 nie spróbujesz nie dowiesz się
- Dobra nie gadajmy o tym, chodźmy na piwo
Poszliśmy do klubu z chłopakami na męski wieczór. Choć przez chwilę udało mi się skupić myśli na czymś innym.
*Marcelina
Usiadłam przed komputerem i kupiłam bilet na mecz. Chciałam zrobić Nico niespodziankę, a potem zabrała się do roboty, dodatkowej oczywiście, bo kiedy nie chodziłam do jednostki to zajmowałam sie tłumaczeniem papierów i różnych dokumentów. Kasi nie był juz miesiąc, a ja wciąż bardzo za nią tęskniłam
- Hej widzimy się dzisiaj?- napisałam do Uriarte
- Hej jasne- odpowiedział
- To wpadnij do mnie na kolacje
- Ok będę ok. 19
- No to czekam
No więc zabrałam sie za robienie kolacji, miał tylko dylemat co przygotować, ale od czego ma się Internet? Szybko znalazłam coś dobrego, lekkiego i dla sportowców. Obserwowałam z kuchni zachodzące słońc i uświadomiłam sobie, że gdyby tylko Nico chciał to związałabym się z nim. Nie zrezygnowałabym z wojska bo to moje życie i służba niesienia, ale zastanowiłabym się nad wyjazdem na misję. Nakryłam stół błękitnym obrusem, założyłam czerwoną sukienkę. Włosy spięłam w koński ogon, a do tego czarne szpilki. Miałam nadzieję, że zwalę go z nóg i zrobię na nim wrażenie. Dzwonek do drzwi rozległ się akurat kiedy zapalałam świeczki na stole
- O hej
- Pięknie wyglądasz- powiedział i dał mi kwiaty
- Dzięki rozbieraj się
- No co ty tak od razu?
- Pajac- powiedziałam
- Otworzę wino, masz korkociąg?
- Tak już ci daję
- Mogę się rozejrzeć?- zapytał
- No jasne
Nico zwiedzał mój salon, a ja kończyłam kolacje. Widziałam, że ogląda moje zdjęcia z Iraku
- Fajna z was ekipa- powiedział
- Za tych ludzi oddałabym życie i wiem, że oni zrobiliby to samo dla mnie, a teraz zapraszam do stołu
- Pięknie pachnie
- Mam nadzieję, że będzie ci smakować
- Na pewno
- Cieszę się, że jesteś
- Otwieram wino ze swoją dziewczyną- nucił Nico
- To ja jestem twoją dziewczyną?
- A chcesz?- zapytał
- A ty?
- Bardzo- odpowiedział
- Nico nie żartuj sobie ze mnie
- Marcelina ja nie żartuję
- Nie pij już więcej tego wina- powiedziałam zabierając butelkę
- Pyszne było
- Masz ochotę na film i popcorn?- zapytałam
- Jaki?
- Wybierz coś, a ja zrobię popcorn
- No dobra

 ************************
No i jest kolejny rozdział :)
mam nadzieję, że wyrazicie tu swoją opinię :)
/mała