poniedziałek, 28 marca 2016

Życie do póki trwa nie wyzbyw się swoich praw

To opowiadanie dedykuję ludziom gór
- Arturowi Hajzerowi człowiekowi legendzie, który zginął 7 lipca 2013 roku na stoku Gaszerbrum I
- Maciejowi Berbece i Tomaszowi Kowalskiemu, którzy zginęli 6 marca 2013 roku na stokach Broad Peak
- Aleksandrowi Ostrowskiemu, który zginął 25 lipca 2015 roku, na stoku Gaszerbrum II
- Adamowi Bieleckiemu wspaniałemu człowiekowi, który jest dla mnie wielkim autorytetem i przykładem wspaniałego himalaisty
- Arturowi Małkowi bo to dobra, wspaniała i zarażająca optymizmem osoba
- Kindze Baranowskiej dziewczynie, która pochodzi z mojego miasta i udowadnia, że może każdy
- I wszystkim tym, którzy oddając się miłości jaką są góry zostali w  nich na zawsze

Zbieżność osób i nazwisk przypadkowa
Prolog:
Góry to cudowny dar natury. Cos pięknego dającego wiele radości. Po odejściu Zbyszka stały się dla mnie wszystkim. Mount Everest, Broad Peak, Gaszerbrum, Karakorum dla wielu ludzi praktycznie nieosiągalne dla mnie stały się wyzwaniem trzymającym przy życiu. Bo gdy rani cię osoba, którą znasz od dziecka wszystko traci sens, a w górach to zupełnie inny świat. Kiedy wspinasz się na szczyt wiesz, że wszystko zależy od ciebie, Musisz całkowicie zaufać ludziom z którymi to robisz. Na jednej z takich wypraw poznałam Marcina. Braliśmy razem udział w ataku szczytowym na  Kanczendzonge organizowanym przez Adama Bieleckiego. Tygodnie przygotowań, różnych opcji i planów, aż w końcu nadchodzi ten dzień. Stajesz na szczycie, dosięgasz nieba i czujesz się spełnionym. Naprawdę nie da się opisać słowami uczucia, które towarzyszy chwili gdy na górze zostawia się Polską flagę, ale wspinaczka to tylko moja pasja. Prywatnie mieszkam z Marcinem w Rzeszowie, pracuję jako szefowa w dziale marketingu w Asseco Resovi i za pół roku biorę ślub. Wydawało mi się, że mam spokojne i poukładane życie, że już wyleczylam się z tego co było. Nie sądziłam, że jedno cholerne i nie planowane spotkanie może zmienić wszystko, ZNISZCZYĆ WSZYSTKO.

****************************
Kochani zapraszam was na kolejne opowiadanie :)
Tyma razem będzie to historia miłości, a właściwie to skomplikowanej relacji Dagmary i Marcina w, której ostro namiesza Zbyszek Bartman czym doprowadzi do wielkej tragedii 
Także jak wam się podoba to czekam na opinie :)
/.mała


sobota, 26 marca 2016

Rozdział 12

Była Wigilia 24 grudnia 2014 roku. Rodzice kręcili się po kuchni. Monika i Michał zajmowali się dziećmi, teściu ubierał choinkę, a ja myślałem. Boże skoro czynisz cuda, skoro wigilia to noc cudów to uczyń cud i pomóż Tosce wrócić do mnie.
- Bartek
- Tak mamo?
- Synku dobrze się czujesz?
- Tak
- No to siadamy do stołu
- Cicha noc, święta noc- zaczęła śpiewać mama
- Ja odbiorę- powiedziałem, - Słucham
- Dobry wieczór z tej strony doktor Sosnowski czy rozmawiam z Panem Bartoszem Kurkiem?
- Tak to ja, słucham?
- Chciałem poinformować, że wybudziliśmy Pana żonę ze śpiączki   
- Może Pan powtórzyć?
- Właśnie wybudziliśmy Pana żonę
- Dziękuję, już jadę- powiedziałem
- Bartek co jest?- zapytał teściu
- Toska
- Co z nią?
- Obudziła się
- Cuda jednak się zdarzają- powiedziała mama
W końcu mogłem spojrzeć w jej piękne oczy, usłyszeć jej anielski głos, po prostu przytulić się do niej i poczuć jej bliskość
- Jak ona się czuje?- zapytał Michał
- Jest jeszcze słaba, ale wygląda na to, że przeszczep się przyjął
- Dziękuję, mogę do niej wejść?
- Tak, ale tylko na chwilę
Nacisnąłem klamkę i wszedłem do sali
- Hej kochanie- powiedziałem
- Bartek
- Nie mów nic musisz odpoczywać
- Chłopcy co z nimi?
- Spokojnie kochanie chłopcy są w domu z mamą
- Twoją mamą?
- Tak dużo się zmieniło przez ten czas
- Jacy są?
- Chcesz ich zobaczyć?
- Tak- odpowiedziała
- Pokaże ci zdjęcia
Wyciągnąłem telefon i podałem Tośce
- Kacper i Szymon- powiedziałem przesuwając zdjęcia
- Śliczni
- Jak ty kochanie- powiedziałem, a po moich policzkach popłynęły łzy
- Czemu płaczesz?
- Bo dałaś mi cudownych synów, a ja potępiałem twoją decyzję
- Pewnie też bym tak zrobiła na twoim miejscu
* Antonina
Bliźniaki były takie śliczne. Chciałam już je wziąć na ręce, przytulić i poczuć się jak prawdziwa mama
- Przyniesiesz je tutaj?
- Niestety nie wpuszczą mnie tutaj z chłopcami
* Bartek
- Nawet nie wiesz jak bardzo za tobą tęskniłem
- Ja za tobą też- powiedziała patrząc na obrączkę, - Jesteś sam?
- Nie Michał jest ze mną
- Zawołaj go
- No cześć siostra
- Misiek przytyłeś- powiedziała
- Fajnie, że jesteś
* Antonina
- Widziałeś chłopców?
- Tak są śliczni, a Bartek świetnie się nimi zajmuje
- Jaki dzisiaj dzień?
- Noc wigilijna
- Tyle czasu na mnie czekałeś?
- Z nim cię poznałem przemierzyłem świat wzdłuż i w szerz, ale to ciebie kocham, ciebie i naszych synków
- To ja zostawię was samych- powiedział Misiek
- Moje serce do kogo należało?
- Nie wiem i prawdopodobnie nigdy się tego nie dowiemy
- Ale ja bym chciała wiedzieć
- Wiem kochanie jednak oni nie mogą udzielić nam takiej informacji
- Panie Bartku proszę iść już do domu
- Jeszcze chwilę Pani Gosiu
- Dobrze ma Pan jeszcze 5 minut
- Ładna ta Pani Gosia
- Głupol z ciebie
- A co u taty?
- Znosił to chyba najgorzej z nas wszystkich, ale już jest ok. Michał namówił go żeby przyszedł do nas na wigilię, a bliźniaki są jego oczkiem w głowie.
- Idź już do nich
 - Wyrzucasz mnie?
- Nie kochanie, ale nie chce żeby chłopcy byli sami
- Do dobra, ale pamiętaj, że cię kocham
* Bartek
Pierwszy raz od wielu dni mogłem odetchnąć z ulgą, spokojnie położyć się spać i bez niepokoju wstać rano
- Jak ona się czuje?- zapytał teść
- Jest jeszcze słaba, ale pytała o was
- Można ją odwiedzić?
- Tak prosiła żeby tata do niej wpadł
- Moja dziewczynka kochana
- Tato dobrze się czujesz?- zapytał Michał
- Tak tylko za dużo tego wszystkiego
- Proszę niech się tata wody napije- powiedziałem
 * Tośka 
- Kim była osoba, która dała mi serce?
- Nie mogę udzielić Pani tej informacji
- Pani Gosiu dużo Pani zawdzięczam
- To moja praca
- Z tego co mówił mąż to zrobiła Pani dla mnie o wiele więcej tylko dlaczego?
- Bo wiem co znaczy stracić ukochaną osobę
- Mąż?
- Narzeczony. Zginął dwa dni przed ślubem
- Wypadek?
- Można tak powiedzieć. Maurycy był policjantem, zginął na służbie
- Przykro mi
- Dziękuję
- Przepraszam, że tak dopytuję, ale mąż chyba ma rację, że jestem ciekawska
- Mąż bardzo Panią kocha
* Bartek
- Jedziesz do Tośki?- zapytała mama
- Tak
- Mam zostać z chłopcami?
- Nie zabieram ich ze sobą
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł?
- Tak mamo lekarz się zgodził
- Dobrze ubiorę ich
- Zrobię to sam
- Mogę pójść z wami?
- Mamo Toska jest jeszcze słaba
- Ale ja chcę ją przeprosić
- Zdążysz to zrobić mamo
Z chłopcami w nosidełkach wszedłem do szpitala. Wszystkie pielęgniarki na okrążyły i podziwiały moje skarby
- Wie?- zapytałem Pani Gosi
- Chyba nie. Jak u niej byłam to spała
- Dziękuję
* Antonina
Boże dziękuję, że mnie ocaliłeś. Dziękuję, że będę mogła zobaczyć Kacpra i Szymona. Patrzeć jak rosną, mówią, a tobie Luiza obiecuję, że zrobię wszystko żeby Bartek był szczęśliwy. Zawsze będę go kochała, wspierała i mobilizowała. Nie musisz się o nic martwić, on zawsze będzie o tobie pamiętał i wiem, że gdzieś w głębi serca nadal jesteś dla niego ważna.
- Kiedy mogę stąd wyjść?
- Nie tak szybko
- Panie doktorze proszę 
- To, że przeżyła Pani ciążę to cud to, że znalazło się serce to drugi cud. Trzeci cud się nie zdarzy, a jeśli teraz Panią wypiszemy to na pewno źle się to skończy
- Rozumiem
- Bardzo się cieszę- powiedział, -Ma Pani gości
- Kogo?- zapytałam
a do sali wszedł Bartek z bliźniakami
- Cześć kochanie- powiedział dając mi na ręce jednego z chłopców
Kiedy go przytuliłam, kiedy zobaczyłam te małe oczka świat od razu stał sie piękniejszy. Czułam, że mogę góry przenosić, że mam nad wszystkim władze i kontrolę
- Cześć synku- powiedziałam
- Kacperku to twoja mamusia- dodał Bartek
- Mój aniołek, jakiś ty śliczny. Muszę jeszcze nauczyć się was rozróżniać 
- Szybko to opanujesz. Najważniejsze, że jesteśmy razem jak prawdziwa rodzina
- Pani Antonino muszę zabrać Panią na badania
- Czy coś nie tak?- dopytywał Bartek
- To tylko badania kontrolne
* Bartek
Tośka zadziwiająco szybko dochodziła do siebie
- Cześć  tato gdzie mama?
- Nie wiem synku wyszła gdzieś 15 minut temu
- Nie wiesz gdzie?
- Nie
- Martwię się o nią bo dziwnie się zachowuje
- Ta cała sytuacja ją przytłacza. Mama ma wyrzuty sumienia i bardzo chciałaby to naprawić. Wiesz synku wydaje mi się, że ona nie mogła pogodzić się ze śmiercią Luizy. Nie umiała wyobrazić sobie innej kobiety u twojego boku
- Mi też bardzo jej brakuje, ale czasu nie cofniemy. Luizy nie ma, a życie toczy się dalej
- Wiem synku, ale wiesz jak bardzo mama kochała Luizę i myślę, że poszła właśnie do niej
- Zostaniesz z chłopcami?- zapytałem
- A ty?
- Chyba muszę szczerze porozmawiać z mamą
- Dobrze synku
Mama zawsze uważała Luizę za świętość, a ja byłem szczęśliwy, ze tak bardzo się lubiły. Mama traktowała ja jak córkę i nigdy nie dała powiedzieć na nią złego słowa. Jak tak sobie o tym myślę to może tata ma rację, może bolało ją to, że układam sobie życie na nowo.
- Hej mamo- powiedziałem siadając obok niej
- Co ty tu robisz?
- To samo co ty
- Synku przepraszam cię za wszystko
- Mamo chcę żebyś wiedziała, że Luiza zawsze będzie ważną częścią mojego życia i to, że związałem sie z Tośką nie znaczy, że o niej zapomnę. Przeżyłem z nią najlepsze lata swojej młodości i mam to głęboko w sercu
- Wiem synku ja po prostu nie mogłam patrzeć na to jaki jesteś szczęśliwy z nią, kiedy o Lusi wcale już nie mówiłeś
- To dlatego tak bardzo nie lubiłaś Tośki?
- Nie to, ze nie lubiłam bo to naprawdę miła i sympatyczna osoba, ale nie mogłam pogodzić się z tym, że układasz sobie życie na nowo
- Wolałabyś żebym do końca życia był sam?
- Luiza chciałaby żebyś był szczęśliwy- usłyszałem nagle kogoś głos
Obróciłem się i zobaczyłem przed sobą mamę Luizy, moją byłą teściową
- Ja też się cieszę, że tak dobrze sobie radzisz- powiedziała
- Witaj mamo- odpwoedziałem przytulając się do niej
- Czemu tak rzadko nas odwiedzasz?- zapytała
- Miałem dużo problemów ostatnio
- Wiem twoja mama opowiadała, że masz zonę i synów
- Ja po prostu
- Bartku nie musisz mi się tłumaczyć. 7 lat żałoby to kawał czasu i masz prawo na nowo ułożyć sobie życie. Mam nadzieję tylko, że ta dziewczyna jest tego warta
- Jest mamo- odpowiedziałem
- Odwiedźcie nas kiedyś, chciałabym ją poznać
- Dobrze
Wróciliśmy z mamą do domu. Chyba była nam potrzebna taka rozmowa.
                                                KONIEC




*******************************
Kochani łapcie następny i ostatni już rozdział opowiadania o Bartku i Tośce  :)
Mam nadzieję, że wam się spodoba i czekam na opinię :*
Życzę Wam, Kochani,
aby te święta wielkanocne
wniosły do Waszych serc
wiosenną radość i świeżość,
pogodę ducha, spokój, ciepło, nadzieję, jeszcze więcej wiary i miłości do siatkówki :* :* :*
/mała

niedziela, 6 marca 2016

Rozdział 11

- Witajcie w domu chłopcy- powiedziałem wnosząc maluchy do ich pokoju
Pierwszy raz byłem z nimi sam na sam. Trochę bałem się tego, że mogę zrobić im krzywdę, ale przecież to moje dzieci i nie mogę się ich bać. Szymek spał, a Kacper rozglądał się po pokoju
- I jak?- zapytała Monika kiedy odebrałem telefon
- Dobrze Szymek śpi, a Kacperek leży w łóżeczku
Chyba do końca życia nie odwdzięczę się Kubiakom za to co dla nas zrobili. Gdyby nie oni wszyscy to dzisiaj nie byłoby mnie tutaj. Tośka walczyła dzielnie, a co najważniejsze nie miała zamiaru sie poddawać. Dzisiaj po dwóch tygodniach od przeszczepu lekarze mieli wybudzić ją ze śpiączki. Liczyłem na to, że dzisiaj nasz koszmar się skończy. Pełen nadziei na lepsze życie poszedłem do szpitala
- Hej kochanie- powiedziałem całując ją w policzek
a ona nadal spała. Była taką moją śpiąca królewną tylko, że moje pocałunki na nią nie działały. Opowiadałem jej co u Michała, jak rosną bliźniaki, co dzieje się w klubie. Nagle spod jej zamkniętych powiek popłynęły łzy. Wtedy wiedziałem, że mnie słyszy, że do nas wróci
- Jestem tu kochanie
Mówiłem mając nadzieję, że to wszystko niedługo się skończy, że wreszcie będzie tak jak być powinno. Przez następne dni coraz lepiej wychodziła mi opieka nad chłopcami. Wtedy to oni dawali mi siłę do wstawania rano z łóżka. Ich śmiech i widok napawał mnie optymizmem. Polepszyły sie również moje stosunki z mamą bo chłopcy od razu skradli jej serce.
- Jak Tosia wyzdrowieje to wyprawimy wam huczne wesele- powiedział tata
- Ale my już mieliśmy ślub
- Ale nie było wesela, a być musi
- Tata ma rację
- No dobra zobaczymy co Tośka na to
- A co u niej?
- Mieli ją wybudzić ze śpiączki, ale lekarka powiedziała że lepiej jeszcze poczekać
- Zobaczysz, że już niedługo wróci do domu
Chciałem żeby oni wszyscy mieli rację. Miałem jeszcze jedną misję do spełnienia. Musiałem załatwić Michałowi ponowny kontrakt w Ankarze bo to przecież przez nas zrezygnował z takiej szansy
- Hej Monia możemy sie spotkać? To bardzo ważne
-No dobra idę z małą na spacer to może dołączycie do nas?
- Ok
- To czekamy na was w parku
Dobra Monia załatwiona teraz musiałem tylko dogadać się z władzami klubu, ale to przecież nic trudnego jeśli się naprawdę chce. Po wykonaniu kilku telefonów dostałem to czego chciałem i poszedłem do parku
- Hej- przywitałem się z nią
- No hej co to za pożar?
- Chodzi o Michała
- O Michała?
- Tak, dlaczego nie pojechał do Ankary?
- Nie wiem
- Kłamiesz
- No co mam ci powiedzieć? Nie chciał zostawić Tośki samej z tym wszystkim, a w klubie nie chcieli dłużej na niego czekać
- On musi tam pojechać to dla niego ogromna szansa
- Ale nie pojedzie, nie do póki nie będzie pewien, że z Toską wszystko w porządku
- Wiem i dlatego proszę cię żebyś dała mu to
- Co to jest?
- Halbank czeka jeszcze dwa miesiące na jego przyjazd do klubu
- Co? Jak udało ci się to załatwić?
- Przynajmniej tak mogę się odwdzięczyć
- Jesteś kochany
- Do kochania masz Michała
- Dziękuję
- To ja dziękuję wam
- Nie masz za co
- Mam, mam. Mama mi wszystko powiedziała
- Oj tam
- Monika jesteś wielka
Michał miał szczęście, ze trafił na nią, a ja miałem szczęście, ze trafiłem na moją żonę.
- Kto był dawcą?- zapytałem
- Niestety nie możemy udzielić takiej informacji
- Dlaczego?
- Bo dane dawców są ściśle chronione
To nie było życie dla mnie. Nie nadawałem się do takiego czekania. Byłem to znaczy jestem typem człowieka, który wszystko musi mieć na już. Zastanawiałem się ile razy Bóg może dawać mi szansę na szczęście. Bo tak po prawdzie to Toska uratowała mi zycie. Zawsze będę ją za to kochał. Jutro święta, nasze pierwsze wspólne święta. Ja, ona Kacper i Szymon. Dobry reżyser zrobiłby z mojego życia niezły film. Lekarze i pielęgniarki stali się dla mnie rodziną. Widywałem ich każdego dnia od pół roku. Przez ten czas wiele może się zmienić, ale moje uczucie do Toski nigdy nie minie. Postanowiłem też w końcu spotkać sie z chłopakami z klubu i podziękować za wszystko. Wziąłem chłopców i poszliśmy na spacer do Energii. Obaj smacznie spali i nie przeszkadzał im nawet hałas dobiegający z sali. Stanąłem w drzwiach, zobaczyłem jak grają i zrozumiałem jak bardzo mi tego brakuje.
- Nie wierzę. Czy ja dobrze widzę?- zawołał Mariusz
- Cześć- powiedziałem
- Cześć szkraby- odezwał się Karol, - Fajnie, ze jesteście
- Was też fajnie znowu zobaczyć
- Co tam u Tośki? Bo byliśmy ostatnio w szpitalu, ale nie chcieli nas wpuścić
- Wiem lekarz mówił i dziękuję wam bardzo. U Tośki trochę lepiej, ale wszystko będzie wiadomo jak wybudzą ją ze śpiączki
- Nawet nie było okazji pogratulować wam ślubu i tych dwóch smyków
- Te maluchy są dla mnie wszystkim- powiedziałem
- Bartek kiedy do nas wracasz?- zapytał Facu
- Chciałbym jak najszybciej
- No to pogadaj z prezesem
- A co zrobię z chłopakami?
- Zostawisz z babcią. Stary naprawdę nam ciebie brakuje
Chłopcy mieli rację powinienem wrócić do treningów i do grania. Skoro mama tak bardzo zakochała się w chłopcach to na pewno mi pomoże i chętnie się nimi zajmie
- Prezesie można?
- Bartek jasne wchodź
- Przepraszam, ale nie jestem sam
- Spokojnie wchodźcie
- Mam nadzieję, że nie będą nam przeszkadzać
- Śliczne masz dzieciaki, a jak twoja żona?
- Powoli coraz lepiej, ale nie chcę zapeszać
- Dobrze to mów co cię do mnie sprowadza
- Chciałbym wrócić do zespołu
- Jesteś pewien?
- Tak mama mi pomoże w opiece nad chłopakami
- W takim razie musisz dostarczyć aktualne wyniki badań i orzeczenie lekarskie o zdolności do gry
- Dobrze
- Bartek to miejsce cały czas na ciebie czeka i nie musisz się spieszyć
- Prezesie jak dłużej posiedzę w domu to zwariuję
- Dobrze jak chcesz, zrób te badania i zapraszam do mnie
- Dziękuje- powiedziałem wychodząc, - Wesołych Świąt prezesie
- Propos Świąt przyjdź jutro na wigilię klubową na 12. Posiedzimy, pogadamy
- Chętnie, ale nie wiem czy mama będzie mogła zostać z chłopcami
- Weź ich ze sobą w końcu należą do naszej rodziny
- Dobrze będziemy
- To do zobaczenia
- Do jutra prezesie
Zostawiłem Szymka i Kacpra z mamą, a sam poszedłem jeszcze do Tośki żeby opowiedzieć jej o ostatnich dniach i o tym co się wydarzyło. Powiedzieć jej, że wszyscy na nią czekają
- Wesołych Świąt skarbie gdziekolwiek jesteś. Przyjadę do ciebie jutro po wigilii klubowej. Do zobaczenia słońce 

**********************************
Hej kochani :) łapcie kolejny rozdział i sorki, ze tak późno, ale nie mam na nic czasu :)
Dziękuję również za nominację do Liebster Blog Award i obiecuję, że odpowiem na pytania jak znajdę trochę czasu :*
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba i czekam na opinię :*
/mała


wtorek, 1 marca 2016

1 Marca

Dzisiaj dzień 1 marca czyli Narodowy Dzień Pamięci o Żołnierzach Wyklętych.
Piszę ten post bo wychowana i prze wiele lat uczona byłam tego co im zawdzieczamy i co oni dla nas zrobili. Ci ludzie byli bici, ponizani, aresztowani i traktowani gorzej niż zwierzęta, ale nie ulegli się, nie wyrzekli sie swojego kraju. Twardo walczyli o nas, walczyli o Niepodległą Polskę. Oddawali życie, żebyśmy my dzisiaj mogli żyć w czasach w, których żyjemy.
Żołnierze wyklęci dziekujemy i zawsze będziemy pamiętać
CZEŚĆ I CHWAŁA BOHATEROM
/mała