niedziela, 22 maja 2016

Rozdział 3


Rozdział3
Wzięłam wodę i wróciłam na górę do Marcina. Przytulałam się do niego i próbowałam zasnąć. Od czasu gdy uratował mnie przed upadkiem do szczeliny łączyło nas coś więcej niż tylko miłość. Takie sytuacje zbliżają bo gdyby nie wyprawa na Kanczendzonge to nigdy byśmy się nie spotkali i nie planowalibyśmy ślubu. Tam wszystko się zaczęło i chciałabym żeby tam się skończyło bo jeśli mam umierać to tylko w górach. Właśnie zdobywałam Elbrus kiedy mój piękny sen przerwał mi nieoceniony telefon Marcina
- Przepraszam kochanie nie chciałem cię budzić
- I tak powinnam już wstawać bo mam dzisiaj dużo roboty
- O której wrócisz?
- Nie wiem, lada dzień zaczynamy sezon, muszę zagonić chłopaków do roboty
- Mogę ci pomóc- powiedział
- Dzięki kochany jesteś, ale sama dam radę
- Chodź zawiozę cię do klubu
- Pojadę autobusem
- Przestań przecież to po drodze
- Przemyślałeś to o czym ostatnio rozmawialiśmy bo Adam czeka na odpowiedź
- Nadal uważam, że powinniśmy odpuścić, ale skoro ci na tym zależy
* Zbyszek
Siedziałem przed komputerem i czytałem różne artykuły na temat  Dagmary i tych jej górskich ekspedycji. Miała na swoim koncie szczyty, które zdobywali tylko doświadczeni alpiniści. Wystarczyło jedno spotkanie z nią bym zrozumiał jakim idiotą byłem, ale czasu nie cofnę. Wybrałbym inną drogę i może nigdy nie spotkałabym Klary, nie zawróciłaby mi w głowie i nie popełniłbym tylu błędów, ale dzisiaj mogę tylko się nad tym zastanawiać. Wsiadłem do auta i ruszyłem na trening do nowego klubu. Kiedy parkowałem przed halą zobaczyłem jak Daga czule żegna się z jakimś typem
- To twój narzeczony?- zapytałem
- Nic ci do tego, ale tak to Marek i nie życzę sobie żebyś mieszał się w moje życie
- Daj mi szansę
- Jaką ty chcesz szansę?
- Wiem, ze popełniłem błąd
- Po to co mi to mówisz? Wybrałeś Klarę bez słowa wyjaśnienia
- Mój związek z Klarą to totalna pomyłka
- To już twój problem- powiedziała i weszła na Podpromie
- W końcu stałaś się sławna- zawołałem
- Co?
- Czytałem o twoich wyprawach. Przecież chciałaś, żeby świat o tobie usłyszał. Zawsze lubiłaś góry tak samo jak czekoladę przed snem i ciepłą piżamę
- Przestań
- Znam cię doskonale i oprócz tego, że jeszcze bardziej wypiękniałaś to nic się nie zmieniłaś
- Bajer to ty zawsze miałeś dobry
- No w końcu cię na to poderwałem
- Nie musiałeś mnie podrywać. Zawsze skrycie się w tobie kochałam- powiedziała
A ja już miałem ją pocałować kiedy przerwała mi pewna blondynka
- Cześć zebranie w konferencyjnej za 10 minut
- Ok, a o co chodzi?
- O to samo co roku przed rozpoczęciem sezonu
- Dobra
* Dagmara
- Ciebie też to dotyczy
Zostawiłam swoje rzeczy na biurku i poszłam na zebranie. Było nudne, a każdy z nas znał je na pamięć i doskonale wiedział co prezes będzie miał do powiedzenia. No, ale przecież nowych zawodników trzeba oficjalnie powitać. Usiadłam gdzieś w kącie sali żeby nie było mnie widać, a on musiał usiąść obok.
- Jesteś jak wrzód nie powiem gdzie
- Witam wszystkich zaczął Marek Panek- rozpoczynamy nowy, mam nadzieję, że równie udany sezon, który zakończy się dla nas obroną tytułu. Witamy nowych zawodników wśród których są: Damian Wojtaszek, Bartosz Kurek i Zbigniew Bartman. Ten sezon będzie jeszcze trudniejszy niż poprzedni. Czeka nas walka na krajowych i światowych podwórkach. Puchar Polski, Liga Mistrzów i Mistrzostwo Polski pełna pula do wygrania.
Po trwającej prawie dwie godziny naradzie i przedstawieniu całego sztabu mogłam wrócić do swojej roboty
- Dagmara masz projekty?- zapytał prezes
- Tak zaraz przyniosę
- Dobra czekam
Pech chciał, że akurat teraz nie mogłam ich znaleźć, a przecież chwilę temu je przeglądałam. Marek był człowiekiem miłym, wyluzowanym i totalnie odpornym na moje na moje szaleństwo. Zupełnie mu ono nie przeszkadzało, a czasami wręcz bawiło. Był dla mnie kimś bardzo ważnym i bardzo go szanowałam za wszystko co dla mnie zrobił
- Mogę?
- Jasne wchodź
- Zdecydowaliśmy się na te. Możesz składać zamówienie
- Ok- odpowiedział, - Dagmara czy coś się stało? Jesteś jakaś smutna
- Wszystko jest ok
ale było daleko od ok. To pojawienie się siatkarza zburzyło całe moje poukładane życie. Dlaczego musiał przyjechać akurat tutaj?
- Pogadamy w końcu?
- Mówiłam ci, że nie mamy o czym, że masz dać mi spokój
- Nie dopóki nie dasz mi szansy- powiedział i pocałował mnie
- Co ty robisz? Oszalałeś?
- To z miłości do ciebie- powiedział idąc za mną, -Dagmara spójrz mi w oczy i powiedz, że nic do mnie nie czujesz, a wtedy dam ci spokój
No więc spojrzałam w te wielkie tęczówki, zobaczyłam ten wyraz twarzy i za nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć on znowu to zrobił. To co czułam do niego przez długi czas nazywałam nienawiścią, ale teraz nie wiem co to jest. Serce lata mi na wszystkie strony świata kiedy tylko o nim pomyślę.
- Kocham cię- wyszeptał
- A ja kocham Marcina
Dziewczyno co ty robisz?- pomyślałam. Masz ślub za niecałe 5 miesięcy, a ty pakujesz się w jakieś chore historyjki z byłym?
* Zbyszek
Wiem, ze Daga coś do mnie czuję. Wcale nie broniła się przed tym pocałunkiem i wydaje mi się, że nie chce tego ślubu, a jest z tym Marcinem bo tak jej wygodnie. Nowy klub, nowe miejsce, nowy rozdział życia, nowa szansa na szczęśliwe życie z Dagą. Zostawiłem walizki w korytarzu i zadzwoniłem do Patryka
- No siemasz stary. Jak tam?- usłyszałem jego głos
- Nie uwierzysz kogo tu spotkałem
- Kogo?
- Dagmarę
- Tę Dagmarę?
- Dokładnie
- I co?- zapytał
- Nic się nie zmieniła, dalej twardo stawia na swoim
- Kurcze dawno jej nie widziałem
- Patryk ja wciąż ją kocham i mam pięć miesięcy na to żeby ją odzyskać
- Czemu?
- Bo potem wyjdzie za mąż
- Oszalałeś? Myślisz, że zostawi dla ciebie narzeczonego?
- Zobaczysz, że żadnego ślubu nie będzie
- Skąd w ogóle wiesz, że to ma sens?
- Bo wiem
- Stary jesteśmy kumplami, ale zostawiłeś ją, zachowałeś się jak ostatni dupek i teraz nie masz prawa ingerować w jej życie  
- Cały czas myślałem tylko o niej
- A co u niej słychać?
- Jest szefową marketingu w Asseco Resovi i wspina się w góry
- Zawsze je lubiła. Słuchaj Zbyszek ja muszę już lecieć bo idziemy z Niną na obiad do mamy. Pozdrów Dagmarę i nie rób żadnych głupot jasne?
- Jak słońce- odpowiedziałem
Wiedziałem, że nie mogę dopuścić do tego ślubu. Nawet gdybym miał porwać ją sprzed ołtarza to zrobię to bez zastanowienia.
* Dagmara
Dzwoniłam do taty, ale nie odbierał
- Tato, tato jesteś?- zawołałam wchodząc do domu
- Co chcesz?- zapytał
- Martwiłam się. Czemu nie odbierasz telefonu?
- I tak masz gdzieś to co myślę
- Tato przecież to nie tak, nie chciałam ci powiedzieć tego wszystkiego
- Tylko ty mi zostałaś po odejściu mamy, nie mogę cię stracić

- Nic się nie stanie, a co do mamy to wierzę, że kiedyś do nas wróci.


*****************************************
Hej kochani łapcie następny rozdział :) 
mam nadzieję, ze wam się spodoba, czekam na opinię i przepraszam, że musieliście tak długo czekać, ale praca pochłania cały mój czas :)
/mala

środa, 27 kwietnia 2016

Rozdział 2

Szybko wyszłam z gabinetu prezesa. Myślałam, że już się z niego wyleczyłam, ale to wszystko wróciło w jednej chwili, z tym jego cholernym cześć
- I co?- zapytała Tamara kiedy wróciłam
- Te- powiedziałam
- Dzięki jesteś wielka
- Tamara prezes naprawdę nie gryzie- powiedziałam puszczając jej oczko
a ona zabrała projekty i wróciła do siebie, Ja tez praktycznie kończyłam kiedy ON wszedł do mojego gabinetu
- Nie umiesz pukać?
- Nie wiedziałem, że tu pracujesz
- To teraz już wiesz
- A co u ciebie słychać?
- Jakoś sobie radzę
- Gratulacje- powiedział wyciągając z kieszeni gazetę, - Nie wiedziałem, że się wspinasz
- Bo ty nigdy nic o mnie nie wiedziałeś
- Dagmara nie było dnia żeby nie żałował tamtej decyzji
- Było minęło, nie wracajmy do tego. Każdy z nas ma swoje życie i niech tak zostanie
- Dagmara mi wciąż na tobie zależy
- Nie mów tego
Spakowałam pospiesznie wszystkie swoje rzeczy i zostawiając go samego odjechałam spod klubu
- Już jestem- zawołałam wchodząc do domu
- W samą porę kochanie- powiedział Marcin
- Co to za okazja?
- Żadna chciałem ci zrobić niespodziankę
- No to ci się udało
- Siadaj kochanie
- Dzwonił do mnie Adaś Bielecki- powiedziałam
- No i co u niego?
- Zbiera ekipę na Anapurne i pyta czy jesteśmy chętni
- Daga pamiętasz jak było ostatnio? Może twój tata ma racje, że powinniśmy przystopować
- Wiesz, że to moje marzenie. Muszę stanąć na tym szczycie, ale ciebie nie będę zmuszać
- Nie puszczę cię samej, ale co na to tata?
- Już mu powiedziałam
- I co?
- Wściekł się i nie odbiera telefonów
- No widzisz
- Marcin ja naprawdę ciebie nie zmuszam
- Ciężki dzień?
- W miarę- odpowiedziałam
- Czyli ciężki, posprzątam i zrobię ci masaż
- Kochany jesteś- powiedziałam całując go
* Zbyszek
Nie widziałem jej od tamtego dnia, a teraz spotykam ją w klubie w którym mam grać. Przecież to nie może być przypadek. To, że odwołałem wtedy ślub to najgorsza głupota mojego życia, ale skoro los znowu spycha nas na tę samą drogę to może powinienem o nią walczyć.
- Hej czemu tak szybko uciekłaś?- napisałem do niej
- A co myślałeś, że rzucę ci się na szyję? Czego ty w ogóle chcesz?
- Pogadać z tobą
- Nie mamy o czym
- Daga będziemy razem pracować
- Zbyszek ja za pół roku biorę ślub
To było jak grom z jasnego nieba. Dziewczyna, którą nadal kocham wychodzi za innego. Muszę coś z tym zrobić, nie mogę drugi raz popełnić tego błędu
* Dagmara
Marcin spał w najlepsze, a ja myślami wracałam do najgorszego dnia mojego życia, dnia w którym spotkałam Zbyszka. Decyzja, którą wtedy podjął należała tylko do niego i nawet nie miał odwagi poinformować mnie o tym osobiście. Napisał tylko krótki list, że zakochał się na maxa i zniknął na 6 lat. Więc teraz nie ma prawa tak po prostu wracać i mieszać mi w życiu
- Co jest kotku?
- Nic skarbie, trochę boli mnie głowa, ale śpij zejdę na dół po proszek
Nalałam sobie wody do szklanki i wtedy go zobaczyłam. Stał pod moim oknem chociaż nie wiem co tu robił 
- Co ty tu do cholery robisz?
- Musimy porozmawiać
- O 12 w nocy
- Godzina nie ma znaczenia
- Zostawiłeś mnie więc teraz daj mi spokój
- Nie możesz wziąć tego ślubu- powiedział
- Mogę i to zrobię, a ty wracaj do domu
- Dagmara zaczekaj

- Idź

*************************
Kochani łapcie kolejny rozdział :)
Jak myślicie czy Zbyszek pozwoli na ślub Dagmary? Czy będą żyli razem długo i szczęśliwie? A może Daga zostanie w swoich ukochanych górach na zawsze?
/mała

niedziela, 17 kwietnia 2016

Rozdział 1

- Kochanie wychodzę- zawołałam do Marcina
- Pa skarbie- odpowiedział
Zabrałam laptopa, wsiadłam do auta i ruszyłam na Podpromie. W radiu leciała moja ulubiona piosenka, kiedy przerwał mi telefon
- Halo?
- Hej Daga Adam Bielecki z tej strony
- No hej Adaś co jest?
- Zbieramy ekipę na Anapurne. Piszecie się z Marcinem?
- Ja na pewno, a Marcina zapytam
Adama poznałam 10 lat temu na ślubie mojej kuzynki. Tak jakoś zgadaliśmy się na temat gór, a on powiedział, że gdybym chciała kiedyś spróbować to mam zadzwonić. No i ten dzień w końcu nadszedł, a Adam miał rację raz spróbowałam i się zakochałam. Zaparkowałam przed halą, wzięłam swoje manele i weszłam do środka
- Hej Daga- zawołał Krzysiek
- Hej- odpowiedziałam
- Co ty taka nerwowa?- zapytał Fabian
- Jakiś idiota zajął moje miejsce parkingowe
- UUUU nie chciałbym być w jego skórze
- Mam dla was zadanie bojowe- powiedziałam
- Niech zgadnę zdjęcia?- zapytali chórem
- Dokładnie
- Nie masz litości
- Przykro mi- powiedziałam wchodząc do swojego gabinetu
Ta praca była dla mnie spełnieniem marzeń. Sama nie mogłam grać dlatego tak bardzo ją kochałam. Z siatkówką miałam do czynienia od dziecka bo mój tata najpierw był siatkarzem złotej kadry śp. Huberta Wagnera, potem trenerem w różnych klubach, a teraz komentuje mecze w Polsacie Sport. Zawsze mi powtarzał, że tylko ode mnie zależy to co w życiu osiągnę. Kiedy dowiedział się, że planujemy z Marcinem i Adamem wyprawę na Makalu mało nie dostał zawału. Cały czas panikował, że to niebezpieczne, że cos może mi się stać. W pewnym sensie to go rozumiałam bo kiedy zachorował czułam dokładnie to samo, ale powinien mnie zrozumieć bo góry to moja pasja i sens życia jak dla niego siatkówka. Sezon jeszcze się nie zaczął, a ja już miałam pełne ręce roboty no, ale o kibiców trzeba dbać. Właśnie wrzucałam na naszą stronę info o konkursie w którym można wygrać bilety na inaugurację sezonu kiedy ktoś zapukał do drzwi
- Proszę- powiedziałam
- Witaj córeczko
- Tato co ty tu robisz?
- Myślałam, że się ucieszysz na mój widok
- Cieszę się bardzo, ale przecież nie przyszedłeś specjalnie do mnie
- No nie- odpowiedział
- To co cię tu sprowadza
- Bartek podpisywał kontrakt, a przy okazji postanowiłem spotkać się z moją ukochaną córeczką
- Przy okazji?
- Oj kochanie wiesz przecież, że jesteś dla mnie najważniejsza
- Wiem tatku- odpowiedziałam, - Muszę ci coś powiedzieć
- Co?
- Chce żebyś wiedział, że niedługo wybieramy się z Marcinem na kolejną wyprawę
- Nie zgadzam się- powiedział
- Tato ja jestem już dorosła i mówię ci to tylko po to żebyś oswoił się z ta informacją
- Dagmara jesteś młoda, masz narzeczonego i całe życie przed sobą. Jak możesz tak bardzo ryzykować, a co ze mną? Pomyślałaś co zrobię jak coś ci się stanie?
- Ty nigdy tego nie zrozumiesz , dla ciebie liczy się tylko siatkówka, a prawda jest taka, że ja wolałbym zginąć w górach niż żyć bez sensu
- Masz racje nigdy tego nie zrozumiem- powiedział wychodząc
Nasze rozmowy zawsze kończyły się tak samo kiedy schodziliśmy na temat gór. Tata nie rozumiał jak Marcin może mi na to pozwolić i jeszcze brać w tym udział
- Tato poczekaj- wołałam
ale kiedy go dogoniłam on wsiadł do samochodu i odjechał bez słowa. Byłam zła sama na siebie bo niepotrzebnie mu o tym mówiłam. Wracałam do środka kiedy na parkingu zobaczyłam właściciela auta, które zajmowało moje miejsce
- Nie umiesz czytać?- zapytałam
zmieszany chłopak nic nie odpowiedział
- To ja ci przeczytam, Parking dla pracowników, interesanci parkują z drugiej strony
- Ale ja tu pracuję- powiedział
- To dlaczego stoisz na moim numerze skoro masz swój?
- Jeszcze nie mam, dopiero dzisiaj podpisałem kontrakt. Będę u was grał, Bartek Kurek miło mi
- Dagmara Bosek mnie również, a na drugi raz parkuj na swoim miejscu
- Bosek?
- A co w tym dziwnego?
- Nic tylko mój menager się tak nazywa
- Bo to mój ojciec- odpowiedziałam
i wróciłam do swojej pracy. Miałam do zaktualizowania stronę internetową i zdjęcia do podpisu dla chłopaków. Lepiej żeby tego dnia nikt nie wchodził mi w drogę. Byłam tak nerwowa, że nie panowałam nad sobą. Dzwoniłam do ojca, ale on nie odbierał telefonów, zawsze tak robił gdy nie podobały mu się moje decyzje.
- Dagmara co o tym myślisz?- zapytała Tamara
- Co to?
- Projekty naszych strojów dla libero?
- Dla mnie te dwa, ale zapytaj prezesa
- A mogłabyś ty?
- No chyba się go nie boisz?
- Nie, ale z tobą lepiej się dogaduje
- No dobra daj to sierotko
- Dzięki- powiedziała
Tamara była specyficznym człowiekiem, cicha i nieśmiała bała się ludzi, którzy jak Marek Panek mieli duże poczucie humoru
- Prezesie można?- zapytałam
- Jasne Dagmara wchodź
- Masz chwilę?
- Mów
- Mam tu projekty strojów dla libero, mógłby prezes zerknąć
- No jasne
Rozłożyłam więc kartki na jego biurku. Wskazałam te, które według mnie są najlepsze i czekałam na jego opinię
- Masz racje te są najlepsze- powiedział po chwili zadumy
- Dziękuję i już nie przeszkadzam, wracam do siebie
- Dagmara- zawołał kiedy wychodziłam
- Tak?
- Gratulacje jesteś na okładce dziennika
-Co?
- Piszą o tobie i tym chłopaku no jak mu tam na imię, ten co się wspina z tobą
- Adam Bielecki- podpowiedziałam mu
- No właśnie. Piszą, że uratowaliście tam człowieka
- To nic takiego chłopak złamał nogę, a my schodząc ze szczytu zabraliśmy go ze sobą
- Nic takiego? Dagmara gdyby nie wy to on by tam umarł
- Góry są piękne choć czasami cholernie niesprawiedliwe, a mimo to tak bardzo je kocham
Kiedy tak rozmawialiśmy o górach i nie tylko, ktoś zapukał do gabinetu prezesa
- Poroszę- powiedział
a mnie sparaliżowało na samo brzmienie tego głosu. Nie mogłam uwierzyć, że to może być on. Głos wciąż miał tak samo męski, a ja wciąż dostawałam ciarek na samo jego dźwięk
- Przepraszam za spóźnienie, ale auto mi nawaliło
- Nic się nie stało, dobrze że Pan już jest
Chciałam zniknąć niezauważona z tego gabinetu. Nie miałam najmniejszej ochoty na spotkanie i rozmowy a nim
- Poznajcie się to Dagmara Bosek szefowa naszego marketingu, a to nasz nowy zawodnik Zbigniew Bartman
- Cześć Dagmara- odezwał się Bartman
- To wy się znacie?- zapytał prezes
- Tak- odpowiedziałam
- To jeszcze lepiej- stwierdził
- Przepraszam, ale ja musze już iść mam jeszcze dużo pracy 
- Dobrze
- Czyli te?- zapytałam
- Tak- odpowiedział



**************************************************
Kochani zapraszam was na pierwszy rozdzial opowiadania, będzie to historia miłości, a właściwie to skomplikowanej relacji Dagmary i Marcina w, której ostro namiesza Zbyszek Bartman 
Mam nadzieję, że wam się spodoba i czekam na opinię :*
/mała

poniedziałek, 28 marca 2016

Życie do póki trwa nie wyzbyw się swoich praw

To opowiadanie dedykuję ludziom gór
- Arturowi Hajzerowi człowiekowi legendzie, który zginął 7 lipca 2013 roku na stoku Gaszerbrum I
- Maciejowi Berbece i Tomaszowi Kowalskiemu, którzy zginęli 6 marca 2013 roku na stokach Broad Peak
- Aleksandrowi Ostrowskiemu, który zginął 25 lipca 2015 roku, na stoku Gaszerbrum II
- Adamowi Bieleckiemu wspaniałemu człowiekowi, który jest dla mnie wielkim autorytetem i przykładem wspaniałego himalaisty
- Arturowi Małkowi bo to dobra, wspaniała i zarażająca optymizmem osoba
- Kindze Baranowskiej dziewczynie, która pochodzi z mojego miasta i udowadnia, że może każdy
- I wszystkim tym, którzy oddając się miłości jaką są góry zostali w  nich na zawsze

Zbieżność osób i nazwisk przypadkowa
Prolog:
Góry to cudowny dar natury. Cos pięknego dającego wiele radości. Po odejściu Zbyszka stały się dla mnie wszystkim. Mount Everest, Broad Peak, Gaszerbrum, Karakorum dla wielu ludzi praktycznie nieosiągalne dla mnie stały się wyzwaniem trzymającym przy życiu. Bo gdy rani cię osoba, którą znasz od dziecka wszystko traci sens, a w górach to zupełnie inny świat. Kiedy wspinasz się na szczyt wiesz, że wszystko zależy od ciebie, Musisz całkowicie zaufać ludziom z którymi to robisz. Na jednej z takich wypraw poznałam Marcina. Braliśmy razem udział w ataku szczytowym na  Kanczendzonge organizowanym przez Adama Bieleckiego. Tygodnie przygotowań, różnych opcji i planów, aż w końcu nadchodzi ten dzień. Stajesz na szczycie, dosięgasz nieba i czujesz się spełnionym. Naprawdę nie da się opisać słowami uczucia, które towarzyszy chwili gdy na górze zostawia się Polską flagę, ale wspinaczka to tylko moja pasja. Prywatnie mieszkam z Marcinem w Rzeszowie, pracuję jako szefowa w dziale marketingu w Asseco Resovi i za pół roku biorę ślub. Wydawało mi się, że mam spokojne i poukładane życie, że już wyleczylam się z tego co było. Nie sądziłam, że jedno cholerne i nie planowane spotkanie może zmienić wszystko, ZNISZCZYĆ WSZYSTKO.

****************************
Kochani zapraszam was na kolejne opowiadanie :)
Tyma razem będzie to historia miłości, a właściwie to skomplikowanej relacji Dagmary i Marcina w, której ostro namiesza Zbyszek Bartman czym doprowadzi do wielkej tragedii 
Także jak wam się podoba to czekam na opinie :)
/.mała


sobota, 26 marca 2016

Rozdział 12

Była Wigilia 24 grudnia 2014 roku. Rodzice kręcili się po kuchni. Monika i Michał zajmowali się dziećmi, teściu ubierał choinkę, a ja myślałem. Boże skoro czynisz cuda, skoro wigilia to noc cudów to uczyń cud i pomóż Tosce wrócić do mnie.
- Bartek
- Tak mamo?
- Synku dobrze się czujesz?
- Tak
- No to siadamy do stołu
- Cicha noc, święta noc- zaczęła śpiewać mama
- Ja odbiorę- powiedziałem, - Słucham
- Dobry wieczór z tej strony doktor Sosnowski czy rozmawiam z Panem Bartoszem Kurkiem?
- Tak to ja, słucham?
- Chciałem poinformować, że wybudziliśmy Pana żonę ze śpiączki   
- Może Pan powtórzyć?
- Właśnie wybudziliśmy Pana żonę
- Dziękuję, już jadę- powiedziałem
- Bartek co jest?- zapytał teściu
- Toska
- Co z nią?
- Obudziła się
- Cuda jednak się zdarzają- powiedziała mama
W końcu mogłem spojrzeć w jej piękne oczy, usłyszeć jej anielski głos, po prostu przytulić się do niej i poczuć jej bliskość
- Jak ona się czuje?- zapytał Michał
- Jest jeszcze słaba, ale wygląda na to, że przeszczep się przyjął
- Dziękuję, mogę do niej wejść?
- Tak, ale tylko na chwilę
Nacisnąłem klamkę i wszedłem do sali
- Hej kochanie- powiedziałem
- Bartek
- Nie mów nic musisz odpoczywać
- Chłopcy co z nimi?
- Spokojnie kochanie chłopcy są w domu z mamą
- Twoją mamą?
- Tak dużo się zmieniło przez ten czas
- Jacy są?
- Chcesz ich zobaczyć?
- Tak- odpowiedziała
- Pokaże ci zdjęcia
Wyciągnąłem telefon i podałem Tośce
- Kacper i Szymon- powiedziałem przesuwając zdjęcia
- Śliczni
- Jak ty kochanie- powiedziałem, a po moich policzkach popłynęły łzy
- Czemu płaczesz?
- Bo dałaś mi cudownych synów, a ja potępiałem twoją decyzję
- Pewnie też bym tak zrobiła na twoim miejscu
* Antonina
Bliźniaki były takie śliczne. Chciałam już je wziąć na ręce, przytulić i poczuć się jak prawdziwa mama
- Przyniesiesz je tutaj?
- Niestety nie wpuszczą mnie tutaj z chłopcami
* Bartek
- Nawet nie wiesz jak bardzo za tobą tęskniłem
- Ja za tobą też- powiedziała patrząc na obrączkę, - Jesteś sam?
- Nie Michał jest ze mną
- Zawołaj go
- No cześć siostra
- Misiek przytyłeś- powiedziała
- Fajnie, że jesteś
* Antonina
- Widziałeś chłopców?
- Tak są śliczni, a Bartek świetnie się nimi zajmuje
- Jaki dzisiaj dzień?
- Noc wigilijna
- Tyle czasu na mnie czekałeś?
- Z nim cię poznałem przemierzyłem świat wzdłuż i w szerz, ale to ciebie kocham, ciebie i naszych synków
- To ja zostawię was samych- powiedział Misiek
- Moje serce do kogo należało?
- Nie wiem i prawdopodobnie nigdy się tego nie dowiemy
- Ale ja bym chciała wiedzieć
- Wiem kochanie jednak oni nie mogą udzielić nam takiej informacji
- Panie Bartku proszę iść już do domu
- Jeszcze chwilę Pani Gosiu
- Dobrze ma Pan jeszcze 5 minut
- Ładna ta Pani Gosia
- Głupol z ciebie
- A co u taty?
- Znosił to chyba najgorzej z nas wszystkich, ale już jest ok. Michał namówił go żeby przyszedł do nas na wigilię, a bliźniaki są jego oczkiem w głowie.
- Idź już do nich
 - Wyrzucasz mnie?
- Nie kochanie, ale nie chce żeby chłopcy byli sami
- Do dobra, ale pamiętaj, że cię kocham
* Bartek
Pierwszy raz od wielu dni mogłem odetchnąć z ulgą, spokojnie położyć się spać i bez niepokoju wstać rano
- Jak ona się czuje?- zapytał teść
- Jest jeszcze słaba, ale pytała o was
- Można ją odwiedzić?
- Tak prosiła żeby tata do niej wpadł
- Moja dziewczynka kochana
- Tato dobrze się czujesz?- zapytał Michał
- Tak tylko za dużo tego wszystkiego
- Proszę niech się tata wody napije- powiedziałem
 * Tośka 
- Kim była osoba, która dała mi serce?
- Nie mogę udzielić Pani tej informacji
- Pani Gosiu dużo Pani zawdzięczam
- To moja praca
- Z tego co mówił mąż to zrobiła Pani dla mnie o wiele więcej tylko dlaczego?
- Bo wiem co znaczy stracić ukochaną osobę
- Mąż?
- Narzeczony. Zginął dwa dni przed ślubem
- Wypadek?
- Można tak powiedzieć. Maurycy był policjantem, zginął na służbie
- Przykro mi
- Dziękuję
- Przepraszam, że tak dopytuję, ale mąż chyba ma rację, że jestem ciekawska
- Mąż bardzo Panią kocha
* Bartek
- Jedziesz do Tośki?- zapytała mama
- Tak
- Mam zostać z chłopcami?
- Nie zabieram ich ze sobą
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł?
- Tak mamo lekarz się zgodził
- Dobrze ubiorę ich
- Zrobię to sam
- Mogę pójść z wami?
- Mamo Toska jest jeszcze słaba
- Ale ja chcę ją przeprosić
- Zdążysz to zrobić mamo
Z chłopcami w nosidełkach wszedłem do szpitala. Wszystkie pielęgniarki na okrążyły i podziwiały moje skarby
- Wie?- zapytałem Pani Gosi
- Chyba nie. Jak u niej byłam to spała
- Dziękuję
* Antonina
Boże dziękuję, że mnie ocaliłeś. Dziękuję, że będę mogła zobaczyć Kacpra i Szymona. Patrzeć jak rosną, mówią, a tobie Luiza obiecuję, że zrobię wszystko żeby Bartek był szczęśliwy. Zawsze będę go kochała, wspierała i mobilizowała. Nie musisz się o nic martwić, on zawsze będzie o tobie pamiętał i wiem, że gdzieś w głębi serca nadal jesteś dla niego ważna.
- Kiedy mogę stąd wyjść?
- Nie tak szybko
- Panie doktorze proszę 
- To, że przeżyła Pani ciążę to cud to, że znalazło się serce to drugi cud. Trzeci cud się nie zdarzy, a jeśli teraz Panią wypiszemy to na pewno źle się to skończy
- Rozumiem
- Bardzo się cieszę- powiedział, -Ma Pani gości
- Kogo?- zapytałam
a do sali wszedł Bartek z bliźniakami
- Cześć kochanie- powiedział dając mi na ręce jednego z chłopców
Kiedy go przytuliłam, kiedy zobaczyłam te małe oczka świat od razu stał sie piękniejszy. Czułam, że mogę góry przenosić, że mam nad wszystkim władze i kontrolę
- Cześć synku- powiedziałam
- Kacperku to twoja mamusia- dodał Bartek
- Mój aniołek, jakiś ty śliczny. Muszę jeszcze nauczyć się was rozróżniać 
- Szybko to opanujesz. Najważniejsze, że jesteśmy razem jak prawdziwa rodzina
- Pani Antonino muszę zabrać Panią na badania
- Czy coś nie tak?- dopytywał Bartek
- To tylko badania kontrolne
* Bartek
Tośka zadziwiająco szybko dochodziła do siebie
- Cześć  tato gdzie mama?
- Nie wiem synku wyszła gdzieś 15 minut temu
- Nie wiesz gdzie?
- Nie
- Martwię się o nią bo dziwnie się zachowuje
- Ta cała sytuacja ją przytłacza. Mama ma wyrzuty sumienia i bardzo chciałaby to naprawić. Wiesz synku wydaje mi się, że ona nie mogła pogodzić się ze śmiercią Luizy. Nie umiała wyobrazić sobie innej kobiety u twojego boku
- Mi też bardzo jej brakuje, ale czasu nie cofniemy. Luizy nie ma, a życie toczy się dalej
- Wiem synku, ale wiesz jak bardzo mama kochała Luizę i myślę, że poszła właśnie do niej
- Zostaniesz z chłopcami?- zapytałem
- A ty?
- Chyba muszę szczerze porozmawiać z mamą
- Dobrze synku
Mama zawsze uważała Luizę za świętość, a ja byłem szczęśliwy, ze tak bardzo się lubiły. Mama traktowała ja jak córkę i nigdy nie dała powiedzieć na nią złego słowa. Jak tak sobie o tym myślę to może tata ma rację, może bolało ją to, że układam sobie życie na nowo.
- Hej mamo- powiedziałem siadając obok niej
- Co ty tu robisz?
- To samo co ty
- Synku przepraszam cię za wszystko
- Mamo chcę żebyś wiedziała, że Luiza zawsze będzie ważną częścią mojego życia i to, że związałem sie z Tośką nie znaczy, że o niej zapomnę. Przeżyłem z nią najlepsze lata swojej młodości i mam to głęboko w sercu
- Wiem synku ja po prostu nie mogłam patrzeć na to jaki jesteś szczęśliwy z nią, kiedy o Lusi wcale już nie mówiłeś
- To dlatego tak bardzo nie lubiłaś Tośki?
- Nie to, ze nie lubiłam bo to naprawdę miła i sympatyczna osoba, ale nie mogłam pogodzić się z tym, że układasz sobie życie na nowo
- Wolałabyś żebym do końca życia był sam?
- Luiza chciałaby żebyś był szczęśliwy- usłyszałem nagle kogoś głos
Obróciłem się i zobaczyłem przed sobą mamę Luizy, moją byłą teściową
- Ja też się cieszę, że tak dobrze sobie radzisz- powiedziała
- Witaj mamo- odpwoedziałem przytulając się do niej
- Czemu tak rzadko nas odwiedzasz?- zapytała
- Miałem dużo problemów ostatnio
- Wiem twoja mama opowiadała, że masz zonę i synów
- Ja po prostu
- Bartku nie musisz mi się tłumaczyć. 7 lat żałoby to kawał czasu i masz prawo na nowo ułożyć sobie życie. Mam nadzieję tylko, że ta dziewczyna jest tego warta
- Jest mamo- odpowiedziałem
- Odwiedźcie nas kiedyś, chciałabym ją poznać
- Dobrze
Wróciliśmy z mamą do domu. Chyba była nam potrzebna taka rozmowa.
                                                KONIEC




*******************************
Kochani łapcie następny i ostatni już rozdział opowiadania o Bartku i Tośce  :)
Mam nadzieję, że wam się spodoba i czekam na opinię :*
Życzę Wam, Kochani,
aby te święta wielkanocne
wniosły do Waszych serc
wiosenną radość i świeżość,
pogodę ducha, spokój, ciepło, nadzieję, jeszcze więcej wiary i miłości do siatkówki :* :* :*
/mała

niedziela, 6 marca 2016

Rozdział 11

- Witajcie w domu chłopcy- powiedziałem wnosząc maluchy do ich pokoju
Pierwszy raz byłem z nimi sam na sam. Trochę bałem się tego, że mogę zrobić im krzywdę, ale przecież to moje dzieci i nie mogę się ich bać. Szymek spał, a Kacper rozglądał się po pokoju
- I jak?- zapytała Monika kiedy odebrałem telefon
- Dobrze Szymek śpi, a Kacperek leży w łóżeczku
Chyba do końca życia nie odwdzięczę się Kubiakom za to co dla nas zrobili. Gdyby nie oni wszyscy to dzisiaj nie byłoby mnie tutaj. Tośka walczyła dzielnie, a co najważniejsze nie miała zamiaru sie poddawać. Dzisiaj po dwóch tygodniach od przeszczepu lekarze mieli wybudzić ją ze śpiączki. Liczyłem na to, że dzisiaj nasz koszmar się skończy. Pełen nadziei na lepsze życie poszedłem do szpitala
- Hej kochanie- powiedziałem całując ją w policzek
a ona nadal spała. Była taką moją śpiąca królewną tylko, że moje pocałunki na nią nie działały. Opowiadałem jej co u Michała, jak rosną bliźniaki, co dzieje się w klubie. Nagle spod jej zamkniętych powiek popłynęły łzy. Wtedy wiedziałem, że mnie słyszy, że do nas wróci
- Jestem tu kochanie
Mówiłem mając nadzieję, że to wszystko niedługo się skończy, że wreszcie będzie tak jak być powinno. Przez następne dni coraz lepiej wychodziła mi opieka nad chłopcami. Wtedy to oni dawali mi siłę do wstawania rano z łóżka. Ich śmiech i widok napawał mnie optymizmem. Polepszyły sie również moje stosunki z mamą bo chłopcy od razu skradli jej serce.
- Jak Tosia wyzdrowieje to wyprawimy wam huczne wesele- powiedział tata
- Ale my już mieliśmy ślub
- Ale nie było wesela, a być musi
- Tata ma rację
- No dobra zobaczymy co Tośka na to
- A co u niej?
- Mieli ją wybudzić ze śpiączki, ale lekarka powiedziała że lepiej jeszcze poczekać
- Zobaczysz, że już niedługo wróci do domu
Chciałem żeby oni wszyscy mieli rację. Miałem jeszcze jedną misję do spełnienia. Musiałem załatwić Michałowi ponowny kontrakt w Ankarze bo to przecież przez nas zrezygnował z takiej szansy
- Hej Monia możemy sie spotkać? To bardzo ważne
-No dobra idę z małą na spacer to może dołączycie do nas?
- Ok
- To czekamy na was w parku
Dobra Monia załatwiona teraz musiałem tylko dogadać się z władzami klubu, ale to przecież nic trudnego jeśli się naprawdę chce. Po wykonaniu kilku telefonów dostałem to czego chciałem i poszedłem do parku
- Hej- przywitałem się z nią
- No hej co to za pożar?
- Chodzi o Michała
- O Michała?
- Tak, dlaczego nie pojechał do Ankary?
- Nie wiem
- Kłamiesz
- No co mam ci powiedzieć? Nie chciał zostawić Tośki samej z tym wszystkim, a w klubie nie chcieli dłużej na niego czekać
- On musi tam pojechać to dla niego ogromna szansa
- Ale nie pojedzie, nie do póki nie będzie pewien, że z Toską wszystko w porządku
- Wiem i dlatego proszę cię żebyś dała mu to
- Co to jest?
- Halbank czeka jeszcze dwa miesiące na jego przyjazd do klubu
- Co? Jak udało ci się to załatwić?
- Przynajmniej tak mogę się odwdzięczyć
- Jesteś kochany
- Do kochania masz Michała
- Dziękuję
- To ja dziękuję wam
- Nie masz za co
- Mam, mam. Mama mi wszystko powiedziała
- Oj tam
- Monika jesteś wielka
Michał miał szczęście, ze trafił na nią, a ja miałem szczęście, ze trafiłem na moją żonę.
- Kto był dawcą?- zapytałem
- Niestety nie możemy udzielić takiej informacji
- Dlaczego?
- Bo dane dawców są ściśle chronione
To nie było życie dla mnie. Nie nadawałem się do takiego czekania. Byłem to znaczy jestem typem człowieka, który wszystko musi mieć na już. Zastanawiałem się ile razy Bóg może dawać mi szansę na szczęście. Bo tak po prawdzie to Toska uratowała mi zycie. Zawsze będę ją za to kochał. Jutro święta, nasze pierwsze wspólne święta. Ja, ona Kacper i Szymon. Dobry reżyser zrobiłby z mojego życia niezły film. Lekarze i pielęgniarki stali się dla mnie rodziną. Widywałem ich każdego dnia od pół roku. Przez ten czas wiele może się zmienić, ale moje uczucie do Toski nigdy nie minie. Postanowiłem też w końcu spotkać sie z chłopakami z klubu i podziękować za wszystko. Wziąłem chłopców i poszliśmy na spacer do Energii. Obaj smacznie spali i nie przeszkadzał im nawet hałas dobiegający z sali. Stanąłem w drzwiach, zobaczyłem jak grają i zrozumiałem jak bardzo mi tego brakuje.
- Nie wierzę. Czy ja dobrze widzę?- zawołał Mariusz
- Cześć- powiedziałem
- Cześć szkraby- odezwał się Karol, - Fajnie, ze jesteście
- Was też fajnie znowu zobaczyć
- Co tam u Tośki? Bo byliśmy ostatnio w szpitalu, ale nie chcieli nas wpuścić
- Wiem lekarz mówił i dziękuję wam bardzo. U Tośki trochę lepiej, ale wszystko będzie wiadomo jak wybudzą ją ze śpiączki
- Nawet nie było okazji pogratulować wam ślubu i tych dwóch smyków
- Te maluchy są dla mnie wszystkim- powiedziałem
- Bartek kiedy do nas wracasz?- zapytał Facu
- Chciałbym jak najszybciej
- No to pogadaj z prezesem
- A co zrobię z chłopakami?
- Zostawisz z babcią. Stary naprawdę nam ciebie brakuje
Chłopcy mieli rację powinienem wrócić do treningów i do grania. Skoro mama tak bardzo zakochała się w chłopcach to na pewno mi pomoże i chętnie się nimi zajmie
- Prezesie można?
- Bartek jasne wchodź
- Przepraszam, ale nie jestem sam
- Spokojnie wchodźcie
- Mam nadzieję, że nie będą nam przeszkadzać
- Śliczne masz dzieciaki, a jak twoja żona?
- Powoli coraz lepiej, ale nie chcę zapeszać
- Dobrze to mów co cię do mnie sprowadza
- Chciałbym wrócić do zespołu
- Jesteś pewien?
- Tak mama mi pomoże w opiece nad chłopakami
- W takim razie musisz dostarczyć aktualne wyniki badań i orzeczenie lekarskie o zdolności do gry
- Dobrze
- Bartek to miejsce cały czas na ciebie czeka i nie musisz się spieszyć
- Prezesie jak dłużej posiedzę w domu to zwariuję
- Dobrze jak chcesz, zrób te badania i zapraszam do mnie
- Dziękuje- powiedziałem wychodząc, - Wesołych Świąt prezesie
- Propos Świąt przyjdź jutro na wigilię klubową na 12. Posiedzimy, pogadamy
- Chętnie, ale nie wiem czy mama będzie mogła zostać z chłopcami
- Weź ich ze sobą w końcu należą do naszej rodziny
- Dobrze będziemy
- To do zobaczenia
- Do jutra prezesie
Zostawiłem Szymka i Kacpra z mamą, a sam poszedłem jeszcze do Tośki żeby opowiedzieć jej o ostatnich dniach i o tym co się wydarzyło. Powiedzieć jej, że wszyscy na nią czekają
- Wesołych Świąt skarbie gdziekolwiek jesteś. Przyjadę do ciebie jutro po wigilii klubowej. Do zobaczenia słońce 

**********************************
Hej kochani :) łapcie kolejny rozdział i sorki, ze tak późno, ale nie mam na nic czasu :)
Dziękuję również za nominację do Liebster Blog Award i obiecuję, że odpowiem na pytania jak znajdę trochę czasu :*
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba i czekam na opinię :*
/mała


wtorek, 1 marca 2016

1 Marca

Dzisiaj dzień 1 marca czyli Narodowy Dzień Pamięci o Żołnierzach Wyklętych.
Piszę ten post bo wychowana i prze wiele lat uczona byłam tego co im zawdzieczamy i co oni dla nas zrobili. Ci ludzie byli bici, ponizani, aresztowani i traktowani gorzej niż zwierzęta, ale nie ulegli się, nie wyrzekli sie swojego kraju. Twardo walczyli o nas, walczyli o Niepodległą Polskę. Oddawali życie, żebyśmy my dzisiaj mogli żyć w czasach w, których żyjemy.
Żołnierze wyklęci dziekujemy i zawsze będziemy pamiętać
CZEŚĆ I CHWAŁA BOHATEROM
/mała

sobota, 13 lutego 2016

Rozdział 10

- Bartek wstawaj- poczułem jak ktoś mnie szarpie
- Zostaw mnie, nie chcę dłużej żyć
- Bartek musimy jechać
- Nigdzie nie jadę, daj mi spokój
- Bartek dzwoniła Monia, że mają serce dla Tośki
- Co? Przestań robić sobie głupie żarty, to nie jest śmieszne
- Bartek ja nie żartuję wstawaj
Nie rozumiałem dlaczego Michał tak okropnie się nade mną znęca. Dlaczego nie może dać mi spokoju i po prostu sobie iść. Nie chcę tu nikogo widzieć, chcę zostać sam na zawsze. Toska była dla mnie darem od Boga, a on tak po prostu się nami zabawił i zmienił zdanie zabierając mi ją. Skoro nie mieliśmy być razem to mógł napisać dla nas inny scenariusz. Byłbym bardziej szczęśliwy wiedząc, że jest gdzieś obok, nawet z innym facetem, ale to byłoby lepsze niż wyprawianie pogrzebu własnej żonie
- No rusz się kurwa- wrzasną w końcu Michał
- Wypierdalaj stąd. Tośka umarła, a ja razem z nią- powiedziałem ze łzami w oczach
- To ty chrzanisz? Ta wóda mozg ci wyprała czy co? Przecież powiedziałem ci przed chwilą, że mają dla niej serce
I wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że ten cały pogrzeb i śmierć Toski to tylko okropny sen. Moja żona żyje i dalej walczy. Jadąc z Michałem do szpitala wyobrażałem sobie, że zrobią jej ten przeszczep i, że będzie po wszystkim, ale wtedy nie wiedziałem jak bardzo się myliłem. Kiedy tam dotarliśmy Toska była juz na sali operacyjnej. Byli tam wszyscy, cała najbliższa rodzina, ale to wcale mi nie pomagało. Czekanie było chyba gorsze niż to wszystko co przechodziliśmy do tej pory. Czas stał w miejscu, a ja nie miałem już siły.
- Zaraz oszaleję
- To idź do bliźniaków, zobacz co u nich
Michał miał rację, tak zrobiłem. Patrzyłem na nich i obiecałem sobie, że niezależnie od wyniku operacji i tego co zdarzy się potem nigdy nie zachowam się tak jak w moim śnie
- Poobserwujemy ich jeszcze z dwa dni, a potem będziecie mogli wrócić do domu- powiedziała lekarka
- Dziękuję bardzo
- A imiona mają Państwo wybrane bo na razie chłopcy są bezimienni
- Tak Kacper i Szymon- odpowiedziałem
- Bardzo ładnie. Chcę Pan pokangurować synków?- zapytała
- To znaczy?
- Kangurowanie to rodzaj terapii. Polega na kontakcie skóry dziecka ze skórą rodzica. Chce Pan spróbować
- Dobrze- odpowiedziałem
- Ok to proszę usiąść na krześle i rozpiąć koszulę
Zrobiłem to co kazała lekarka choć i tak nie kapowałem o co jej chodzi. Jakie kangurowanie pierwsze słyszę
- Który pierwszy?
- Może Szymek- powiedziałem
- Dobrze- odpowiedziała kładąc małego na mojej klatce piersiowej
- Będzie mu wygodnie?- zapytałem
- Tak będzie słyszał bicie Pana serca i będzie czuł się bezpieczny. Może, a nawet powinien Pan do niego mówić, dotykać go, opowiadać co się dzieje
- Dziękuję Pani bardzo
- Nie ma za co- powiedziała przykrywając Szymka kocykiem, - Jak będzie Pan chciał drugiego synka to proszę zawołać pielęgniarkę
To kangurowanie to nawet fajna sprawa. Szymek był taki cieplutki i taki malutki.
- Hej syneczku to ja twój tatuś. Bardzo cię kocham wiesz
Wtedy patrząc na nich byłem wdzięczny Tośce za to, że podjęła taką decyzję
- Bartek- usłyszałem nagle swoje imię
Odwróciłem się i nie wierzyłem w to co widzę
- Mamo co ty tu robisz? Skąd wiedziałaś gdzie jestem?
- Michał do mnie zadzwonił, powiedział, że mnie potrzebujesz
- To moje wnuki?
- Tak to Szymek, a w łóżeczku jest Kacperek
- Śliczni, podobni do ciebie
- Nie mamo oni obaj są podobni do Tośki
- Do was oboje
- Tośka dla nich poświęciła swoje życie. Odmówiła przeszczepu choć serca dla niej było dużo wcześniej. Rozumiesz mamo wolała umrzeć niż narazić chłopców na niebezpieczeństwo
- Rozumiem synku
- A ty jej nienawidzisz
- Wiem synku, dopiero teraz zrozumiałam jak bardzo sie kochacie
- Była przy mnie przez ten cały czas. Wybaczyła wielkie świństwo jakie jej zrobiłem i nie pozwoliła się poddać
- Bóg czuwa nad dobrymi ludźmi
Zastanawiałem się dlaczego przyszła? Co takie stało się, że zaczęło interesować ją zdrowie mojej żony? Jej obecność bardzo mi pomogła i myślę, że oboje zrozumieliśmy coś bardzo ważnego. Mama, że Tośka to dobry człowiek i jest dla mnie bardzo ważna, a ja, że mama po prostu się o mnie martwiła
- A tata?- zapytałem
- Nie wie, że tu jestem
- Dlaczego?
- Bo miał jak zawsze rację
- Mamo jak naprawdę nie dam dłużej rady, to już ponad moje siły
- Będzie dobrze synku
- A jak nie?
- Nawet nie wolno ci tak myśleć
- Zostaniesz z chłopcami?
- A ty?
- Ja pójdę sprawdzić jak operacja
- Dobrze synku
Michał był najlepszym kumplem na jakiego mogłem trafić. Nigdy nie zapomnę mu tego co dla mnie zrobił
- Operacja jeszcze trwa- powiedział
- A jak chłopcy?- zapytała Ola
- Jest z nimi moja mam
- Co?
- No właśni Misiek jak ty to zrobiłeś
- Co?
- Mama mi powiedziała. Nie wiem jak ci się odwdzięczę za to wszystko
- Daj spokój
- A tak właściwie to kiedy lecisz do Ankary?
- Nie lecę- odpowiedział
- Jak to?
- Zrezygnowałem z kontraktu
- Nie możesz
- Mogę bo rodzina jest dla mnie najważniejsza. Wiesz jak długo czekałem na to, żeby zagrać z tobą w jednym klubie
Po nie wiem ilu godzinach oczekiwań operacja w końcu dobiegła końca
- I jak?
- Wszystko poszło po naszej myśli
Po tych słowach usiadłem bezwładnie na krześle
- To znaczy, że nic jej już nie grozi?
- To nie takie proste. Musimy poczekać bo do dwóch miesięcy od przeszczepu serce może ulec odrzuceniu- powiedział lekarz
- Jak to?
- Nowe serce musi zadomowić się w organizmie Pani Antoniny, podjąć współpracę z innymi narządami i resztą jej ciała, ale jest młoda, a serce, które dostała jest w idealnym stanie.
- Mogę ją zobaczyć?
- Niestety nie teraz
Po części czułem ulgę po tym co mi powiedział bo to znaczy, że wojnę Tośka już wygrała, a teraz została jej tylko malutka bitwa. Znowu byłem pełen nadziei na to, że będzie dobrze, że będziemy razem żyć długo i szczęśliwie
- A kiedy będę mógł ją zobaczyć?
- Wciąż utrzymujemy ją w stanie śpiączki farmakologicznej żeby nowe serce mogło szybciej się zregenerować

**************************
Hej, hej łapcie kolejny rozdział historii o Bartku i Tośce :)
mam nadzieję, że wam się spodoba i czekam na opinie :*
/mała




sobota, 30 stycznia 2016

Rozdział 9

W jednej chwili cała rodzina znalazła się w szpitalu. Bartek dochodził do siebie po operacji, ja leżałam na kardiologii, a Monia urodziła śliczną i zdrową dziewczynkę. Świadomość tego, że ktoś musi umrzeć żebym ja mogła żyć była dla mnie straszna
* Bartek
- Michał mów co się dzieje z Tośką? Dlaczego nie przychodzi?
- Tośka.....
- No mów do cholery
- Tośka leży parę pięter wyżej
- Coś nie tak z dziećmi?- przestraszyłem się
- Nie, nie z chłopcami wszystko jest ok
- No to co jest grane?
- Toska potrzebuje przeszczepu serca
- Że co?
- Zemdlała nam tutaj przed twoją operacją, a lekarze wykryli u niej wadę serca. Tak zaawansowaną, że tylko nowe serce może ją uratować
- Zabierz mnie do niej
* Antonina
Los znowu wystawiał mnie na próbę. Jeśli chciał sprawdzić ile wytrzymam to mu się udało bo to było juz ponad moje siły, ale wiem, że nie mogę się poddać.
- Tośka- usłyszałam głos mojego męża
- Kochanie co ty tu robisz?
- To chyba ja powinienem ciebie o to zapytać?
- Nie wiem jak to możliwe
- Spokojnie zrobią ci ten przeszczep i wszystko będzie dobrze
- A Pan co tu robi?- zapytała moja Pani doktor
- To mój mąż- powiedziałam
- Co z moją żoną?
- Żona zostaje w szpitalu do czasu porodu, a potem będziemy szukać dla niej dawcy serca
- Jak to potem?
- Musimy utrzymać ciążę do 7 miesiąca żeby Pana synkowie mieli szansę na przeżycie- tłumaczyła lekarka
- A co z moją żoną? Co jeśli jej serce nie wytrzyma tyle czasu?
- Bartek ja podjęłam decyzję. Chcę żeby w razie czego ratowali chłopców i żebyś się nimi zajął
- Co ty mówisz?
- Wiem, że dobrze ich wychowasz
- Nie chcę tego słuchać
W jednym momencie role się odwróciły. To ja walczyłam o zycie, a Bartek mnie pocieszał i motywował. Nie bałam się śmierci, mogłabym spokojnie odejść z tego świata wiedząc, że Bartek będzie kochał chłopców za nas oboje. Mogłabym pogodzić się z tym co szykuje dla mnie los, ale dlaczego mam się mu podporządkowywać? Nie poddam się i stanę do walki bo choć życie jest niesprawiedliwe to gdzieś w końcu jest granica po której przyjdzie szczęście. Dopiero teraz wiem co czuł Bartek. Wiem, ze zbliżająca sie wizja śmierci niszczy człowieka.
* Bartek
Boże jeśli ona ma cierpieć za mnie, jeśli pozwolisz mi żyć zabierając do siebie matkę moich dzieci to nigdy sobie ani tobie tego nie wybaczę. Przecież mieliśmy żyć długo i szczęśliwie, a los co chwila rzuca nam kłody pod nogi.
- Cześć- powiedział Pit
- Siema
- Jak się czujesz?
- Ja dobrze, ale Toska
- Wiem rozmawiałem z Michałem. Tobie się udało, zobaczysz że jej też. Kiedy wychodzisz?
- Jutro
- To przyjedziemy po ciebie
- Dzięki
Po miesiącu spędzonym w szpitalu mogłem w końcu wrócić do domu. Lekarze mówili, że nie ma żadnych przeciwwskazań i, że mogę powoli wracać do treningów. Jednak na razie miałem na głowie cos o wiele ważniejszego.   
*Antonina
Miałam różne przemyślenia. Raz, że będzie dobrze, że się uda, że zobaczę jak moi synkowie dorastają. Tak po prostu od teraz to moje marzenie, ale przychodzą też te złe myśli, że ktoś musi umrzeć żebym ja mogła żyć. Zaliczałam wzloty i upadki w tej mojej, a właściwie to naszej walce bo chociaż termin cesarki zbliżał się coraz bardziej ja czułam się dużo gorzej z dnia na dzień. Bliźniaki rosły i odbierały mi nie tylko siły, ale energię i chęci do życia
- Moje skarby już niedługo będziecie na świecie. Wiem, że to jeszcze nie wasz czas, ale mam jest bardzo chora i musi się leczyć
- Hej kochanie- powiedział Bartek
- Hej odebrałeś wyniki badań- zapytałam od razu
- Tak kochanie wszystko jest w porządku. Nie ma nawet śladu po operacji, ale teraz to wy jesteście najważniejsi
- Bartek ja tak nie chce
- Czego nie chcesz?
- Nie chce czekać na czyjąś śmierć. Nie chce tak
- A ja nie chce żyć bez ciebie
- Ale nam się role odwróciły
- Przecież sobie ślubowaliśmy w zdrowiu i chorobie, na dobre i na złe
- Mamy dla Pani dawce serca- powiedziała nagle lekarka
- Jak?
- Właśnie dzwonili z głównej bazy transplantologii, że mają serce
- A co z dziećmi?
- Przeprowadzimy cesarskie cięcie
- Ale nic im nie będzie?
- Pani Antonino drugiej szansy może nie być
- Pytam czy bliźniaki to przeżyją?
- Chłopcy mają częściowo nierozwinięte płuca
- Czyli istnieje ryzyko, że coś może im się stać?
- Pani Antonino
- Nie zgadzam się na przeszczep. Nie kosztem moich dzieci
- Tośka- krzyknął Bartek
- Ma Pani świadomość tego, że następnego serca może nie być?
- Tak i podejmuję ryzyko
- Tośka nie możesz
- Ty nic nie rozumiesz. To nasze dzieci, one są we mnie, żyją tam i nie pozwolę zrobić im krzywdy
- Nie możesz odrzucić tego serca
- Tu nie chodzi tylko o mnie. Pamiętasz jak ci mówiłam, że nigdy nie chcę być jak moi biologiczni rodzice?
- Nie jesteś i nigdy nie będziesz
- Nie przekonasz mnie do zmiany zdania. Te dzieci są dla mnie najważniejsze
- A ja się nie liczę?
- Liczysz i bardzo cię kocham, ale gdyby któremuś z chłopców coś się stało nie mogłabym dalej żyć
- Co mam zrobić żebyś zmieniła zdanie?
- Nic bo ja już podjęłam decyzję
Po twarzy Bartka zaczęły spływać wielkie łzy. Wstał i wyszedł nie mówiąc nic więcej. Wiem, że bardzo cierpi, ale ja nie mogę postąpić inaczej
- Bartek zaczekaj- wołałam, - Pani też uważa, że źle robię?- zapytałam pielęgniarki
- Ja Panią podziwiam
* Bartek
Co ona wyprawia? Cholera jasna przecież to też moi synowie, ale dla mnie to ona jest najważniejsza, ona i jej życie
- Bartek co ty tu robisz?- zdziwił się Michał
- Mają serce dla Tośki
- Nareszcie
- Ale ona odmawia przeszczepu
- Co ty mówisz?
- Odmawia bo najpierw musieliby zrobić jej cesarkę, a istnieje ryzyko, że chłopcy mogą tego nie przeżyć
- Co się dzieje?- zapytała Monia schodząc z góry
- Tośka odmawia przeszczepu- powiedział Michał
- Chodzi o bliźniaki?
- Skąd wiesz?- zapytałem
- Zapomniałeś, że też jestem mamą
- Błagam pogadajcie z nią
- Bartek uwierz mi, że ona nie zmieni zdania i doskonale ją rozumiem
- To chore
- Nie Bartek to się nazywa bezgraniczna miłość matki do dziecka
- A co jeśli drugiego serca naprawdę nie będzie? Co jeśli Toska odrzuca jedyną szansę na dalsze życie?
- Wiem, że ciężko ci to zaakceptować, ale zaufaj jej. Serce matki się nie myli
- Nie rozumiecie jedną żonę już straciłem
- Wiem, że to boli, ale wiem, że gdyby dzieciom coś się stało to nigdy by sobie tego nie darowała
-  Szymon i Kacper tak chciała ich nazwać
* Antonina
Wiedziałam, ze podejmuję jedyną słuszną decyzję bo bez tych szkrabów moje życie nie miałoby sensu
- Myśli Pani, że źle zrobiłam?
- Ja nie jestem od tego żeby Panią oceniać- odpowiedziała pielęgniarka
- Proszę mi powiedzieć czy gdyby chłopcy urodzili się dzisiaj to mieliby szansę na przeżycie? Tylko szczerze
- Nie- powiedziała bez ogródek
Wtedy już nikt nie przekonałby mnie do zmiany zdania. Bartek odwiedza mnie codziennie, codziennie też przekonuje mnie do zmiany zdania. W międzyczasie też powoli wraca do treningów, opowiada co u chłopaków, co w domu i klubie. Przychodzą również Michał z Monią i tata. Wtedy bardziej niż kiedykolwiek brakowało mi mamy. Chciałabym żeby weszła do mojej sali, żeby powiedziała, że dobrze robię . Patrzyłam w te wielkie oczy Bartka przepełnione bólem i żalem
- Kocham cie-  powiedziałam
- Ja was też- odpowiedział dotykając mojego brzuszka
- Bartek ja...
- Myślałaś już jak damy im na imię?- zapytał
- Nie wiem może ty wymyśl
- Szymon i Kacper? Tak jak chciałaś- zapytał
- Ślicznie- powiedziałam
* Bartek
Powoli oswajałem się z tym, że Toska tak bardzo ryzykuje swoje życie. Nie wyobrażam sobie świata bez niej, ale patrząc na to jak chłopcy w niej rosną, jak reagują na nasze głosy jestem szczęśliwy. Robiłem właśnie śniadanie kiedy zadzwoniła, że mam szybko przyjechać do szpitala. Od razu wyobrażałem sobie, ze stało się nie wiadomo co, a ona powiedziała, że chce mi pokazać naszych synków. Kiedy ich zobaczyłem, kiedy usłyszałem jak mocno biją te małe serduszka nie umiałem ukryć łez
- Kochanie przepraszam cię za wszystko, ale to dlatego, że tak bardzo się o ciebie boję
- A myślisz, że ja się nie boję?
- Nie mogę cię stracić
- Wiem, ze dobrze ich wychowasz. Kocham cię pamiętaj o tym
* Antonina 
Zbliżały się Święta Bożego Narodzenia, a ja zamknięta w tej szpitalnej sali siedziałam podłączona do tlenu bo bez niego nie dawałam już rady. Pamiętam, że zastanawiałam się dlaczego Dagmara nie przychodzi? Dopiero później dowiedziałam się, że zmarła.
- Kochanie coś się stało?- zapytał Bartek wchodząc do mnie
- Dagmara zmarła
- Przykro mi
- Przecież to wszystko nie tak miało wyglądać
- Wiem
- Skarbie idź już do domu
- Zostanę z tobą- powiedział kładąc głowę na mój brzuch
Kiedy się obudziłam miałam jakieś dziwne przeczucia. Czułam, że wydarzy się coś złego i nie wiem czemu, ale nie dawało mi to spokoju. Bartek obudził się dopiero kiedy dotknęłam jego nażelowanych włosów
- Hej kochanie
- No cześć słońce
- Bartek naprawdę idź już do domu
- Nie
- Kochanie powinieneś odpoczywać
- Ale ja chcę byc z wami
- Ja z nimi zostanę- usłyszałam głos Oli
- Hej Oluś- ucieszyłam się z jej wizyty, - Jesteś sama?
- Niestety nie- powiedział Piotrek wchodząc do sali z Michałem
- Bartek chodź zawieziemy cię do domu
- Idź kochanie
- No dobra
* Bartek
Na nich zawsze można było liczyć, byli kiedy ich potrzebowałem i nigdy nie odmówili pomocy
- Przebierzesz się, prześpisz, weźmiesz prysznic i wrócimy tu
- A co, aż tak śmierdzę?- zapytałem
- Wariat- powiedziałam
- No dobra, ale zaraz wracam
* Antonina
Olę i Piotrka poznałam jakiś rok temu właśnie dzięki Bartkowi. W tedy nie byli jeszcze małżeństwem, a na ich weselu bawiliśmy się wyśmienicie
- Mam do ciebie prośbę- powiedziałam do Oli
- Tak?
- Gdybym z tego nie wyszła to dasz to Bartkowi
- Nawet tak nie mów
- I obiecaj, ze pomożecie mu wychować chłopców
Nagle coś ścisnęło mnie za serce. Nie mogłam oddychać, dusiłam się brakiem tlenu w płucach
 - Toska co się dzieje?, - Siostro proszę zawołać lekarza
- Spokojnie Pani Antonino już podajemy tlen. - Zabieramy ją na OIOM
* Bartek
Czułem, że to ni był dobry pomysł z zostawieniem jej samej w szpitalu. Różnie to bywało. Były dni, że coraz bardziej zależało mi na synkach, ale bywały też dni, że zastanawiałem się czy będę w stanie pokochać chłopców wiedząc, że Tośka dla nich poświęciła swoje  życie. Kiedy odebrałem tamten telefon od Oli świat zaczął walić mi się jak wieże World Trade Center
- Przyjedź szybko do szpitala
- Co się dzieje?
- Nie wiem nie chcą mi nic powiedzieć bo nie jestem rodziną
- Dobra już jadę
Wparowałem do szpitala jak szalony. Nie wiem ile przepisów przy tym złamałem i ile mandatów dostanę, ale wtedy liczyła sie tylko moja żona
- Gdzie ona jest?
- Na OIOM-ie
- Gdzie to?
- Chodź zaprowadzę cię
- Co z moją żoną?- zapytałem lekarki 
- Serce Pana żony jest coraz słabsze i coraz częściej prosi o pomoc
- Co to znaczy?
- Jeśli szybko nie znajdzie się dawca nie będziemy w stanie jej pomóc
- To nie może być prawda
- Bardzo mi przykro
- A co z moimi synkami?
- Chłopcy potrzebują przynajmniej miesiąca jeszcze
- Mogę do niej wejść?
- Ale tylko na chwilę
To wszystko do mnie nie docierało. Boże jak ja mam jej pomóc? Jeśli trzeba oddam jej swoje serce. Zrobię wszystko byle tylko Tośka żyła.
- Cześć kochanie
- Bartek
- Nie mów nic odpoczywaj
- Nie dam dłużej rady
- Dasz to tylko miesiąc. Dla mnie, dla Szymka i Kacpra. Odpoczywaj, a ja będę tutaj
* Antonina
Wiedziałam, że zbliża się mój koniec, że moje życie dobiega końca. Byłam na to gotowa. Wiedziałam, że Bartek da sobie radę z chłopcami. Zastanawiam się tylko jak długo będzie za mną tęsknił i czy opowie naszym synkom jak bardzo ich kochałam? Przesiadywał przy moim łóżku dzień w dzień, godzina po godzinie totalnie zawalając treningi i wszystko inne. Moje serce było coraz słabsze. Dzieci, które tak bardzo kochałam wysysały ze mnie życie, ale to nie miało znaczenia bo najważniejsze żeby obaj byli zdrowi. Pamiętam, że tamtego dnia chciałam przywitać się z Monią kiedy nagle poczułam przeraźliwy ból brzucha i pleców, który promieniował aż do nóg.
* Bartek
- Ma Pan śliczne i zdrowe bliźniaki- powiedziała lekarka
- Moja żona co z nią?
- Niestety podczas zabiegu doszło do zatrzymania akcji serca, potrzebna była reanimacja, ale udało nam się przywrócić funkcje życiowe . Pana żona zajmuję pierwsze miejsce dla liście biorców, musimy czekać
- Mogę ją zobaczyć?
- Niestety nie. Pani Antonia przebywa na OIOM-ie. Jest w śpiączce farmakologicznej i nie może Pan tam wejść
- Jak to w śpiączce?
- To odciąży jej i tak już zniszczone serce
- A dzieci mogę zobaczyć dzieci?
- Tak pielęgniarka Pana zaprowadzi
- Ale nic im nie grozi?
- Chłopcy są zdrowi, oddychają samodzielnie, ale muszą przebywać w inkubatorach. Jeden z bliźniaków jest trochę mniejszy, ale to normalne. Może być Pan spokojny
* Antonina
- Mamo tak bardzo za tobą tęskniłam. Cieszę się, że do mnie przyszłaś
- Witaj córeczko ja też bardzo za tobą tęskniłam, ale to nie jest miejsce dla ciebie
- Mamo ja chcę tu zostać z tobą
- Nie możesz
- Ale mamo
- Nie kochanie wracaj do swojej rodziny
* Bartek
- Kochanie słyszysz mnie? Tośka daj jakiś znak, że mnie słyszysz. Byłem u chłopców, są śliczni. Dałaś mi cudownych synów tylko błagam nie poddawaj się.
To miała być tylko głupia zabawa, ale ty Boże dałeś mi miłość i nie możesz jej teraz zabrać. Moje życie kręciło się wokół OIOM-u na którym leżała Tośka i oddziału neonatologicznego gdzie przebywali Kacper z Szymonem. Pediatra mówiła, że z nimi coraz lepiej, że niedługo będzie można zabrać ich do domu, ale jak ja dam sobie radę z dwójką wcześniaków?
- Dzień dobry- przywitała się Pani doktor
- Jak z nią?
- Jej serce jest coraz słabsze
- Musicie znaleźć jej dawcę
- Robimy wszystko co w naszej mocy, ale nie możemy zrobić nic więcej, musimy czekać 
- Tak po prostu?
- Bartek spokojnie- mówiła Monia
- Są lekarzami, są od tego żeby ratować, a oni mówią, że nie mogą nic zrobić
- Bartek zrozum, że
- Nie rozumiem, a jeśli ona umrze to nie daruję wam tego
- Bartek musisz być silny dla chłopców
- To wszystko ich wina. Gdyby nie ta ciąża to Tośka juz dawno byłaby po przeszczepie
- Co ty gadasz? To twoje dzieci i na pewno nie są niczemu winne, a co jeśli to właśnie dzięki ciąży lekarze wykryli u niej tę wadę. Pomyślałeś o tym, że bliźniaki mogły uratować jej życie?
Nic już nie wiedziałem. Może Monika miała rację, ale widok Toski walczącej o każdy dzień napawał mnie bólem i nienawiścią do całego świata. Po tym co usłyszałem od lekarza wyszedłem ze szpitala i udałem się do pobliskiego sklepu. Chciałem tak po prostu napić się i choć na chwilę zagłuszyć ten ból, ale to nie pomagało. Siedziałem na podłodze i patrzyłem jak krew kapie z moich pokaleczonych od szkła dłoni
- Kurwa Luiza pomóż mi- krzyczałem
Wypijając kolejne litry. Chciałem zapić się na śmierć, zasnąć i już nigdy się nie obudzić
- Bartek jesteś tutaj- usłyszałem wołanie Michała
- Czego?
- Chłopie jak ty wyglądasz?
- Idź sobie- powiedziałem przechylając butelkę
- Co ty wyprawiasz?
- Oddaj to
- O nie co to to nie
- Michał oddaj
- Opanuj się Toska cię potrzebuje
- Toska umiera, a ja nie umiem jej pomóc
Dopiero wtedy dotarło do mnie jak bardzo krzywdzę sam siebie
- Masz też Szymona i Kacpra, pomyśl jakby poczuła się Tośka gdyby dowiedziała się, że za wszystko winisz ich
- Bo to jest ich wina
- Kurwa nie wytrzymam zaraz- krzyknął Michał
- Nie chcę ich nigdy więcej widzieć
- Jesteś pijany, nie myślisz tego co mówisz. Idź do łazienki i ogarnij się
- Oddam jej swoje serce
- Co?
- Zabije się i wtedy będą mogli przeszczepić jej moje serce
- Nie gadaj takich głupot
- Jeśli nie ma innego wyjścia to naprawdę to zrobię
* Michał
Wiedziałem, ze mimo tego co było Bartek bardzo kocha moją siostrę. Mogłem postawić się w jego sytuacji bo sam mam zonę i córkę i pewnie zachowywałbym się tak samo gdyby to Monika leżała w szpitalu, ale Tośka bardzo chciała wydać na świat maluchy i od samego początku bardzo je kochała.
* Bartek
- Antonina poświęciła swoje życie żeby ratować dzieci, które nosiła pod swoim chorym sercem. W naszej pamięci pozostanie zawsze uśmiechnięta i zadowolona z życia choć wszyscy wiemy, że nie było ono idealne. Razem z nami i pogrążoną w rozpaczy rodziną płacze nawet niebo- mówił ksiądz
a ja nie mogłem go słuchać. Moja dusza krwawiła z bólu i żalu, a nienawiść do wszystkich kipiała ze mnie. Moje życie straciło sens razem z jej odejściem, a widok mojej ukochanej zasypywanej piaskiem będzie prześladował mnie do końca życia.
- Moja siostra zawsze wiedziała czego chce. Najbardziej pragnęła stworzyć cudowną i kochającą się rodzinę. Udało ci się siostrzyczko . Zostawiłaś tutaj męża i dwóch wspaniałych synów, którzy nigdy o tobie nie zapomną- dodał Michał
Tośka odeszła, a ja nawet nie miałem możliwości pożegnania się z nią i udowodnienia tego jak bardzo ją kocham.  A bliźniaki? Nigdy więcej nie chce nawet o nich słyszeć. Te dzieci zabrały mi ukochaną żonę. Jak pijawki wyssały z niej życie. Stałem na łóżeczkami w których leżeli i czułem tylko nienawiść. Nie interesowało mnie nawet co się z nimi stanie. Nigdy ich nie pokocham,  nie spojrzę na nich jak na owoc naszej miłości. Zawsze będą dla mnie winne jej śmierci.



********************************
Kochani łapcie kolejny rozdział :)
Mam nadzieję, że wam się spodoba i czekam na opinię :*
/mała