czwartek, 30 lipca 2015

Rozdział 1

- Tak babciu dobrze się czuję i dbam o siebie- powiedziałam
- A jak ci tam jest?
- Dobrze. Kędzierzyn to bardzo piękne miasto no i w końcu mam czas, żeby nadrobić te lata z Julą
- Pozdrów ją ode mnie
- Dobrze Babciu
- I uważaj na siebie
- Babciu nie martw się, naprawdę wszystko jest dobrze. Muszę kończyć bo ktoś dzwoni do drzwi
- Dobrze kochanie trzymaj się
- Pa babciu- powiedziałam odkładając słuchawkę
Do drzwi oczywiście nikt nie dzwonił, ale nie miałam ani ochoty, ani siły na zwierzanie się babci z moich rozterek. Wolałam pogadać o tym z Julą. Julia była siostrzenicą mojego taty i jako jedyna z całej rodziny wiedziała co Łukasz mi robił. Była kiedyś u nas i bez pukania weszła do mojego pokoju akurat kiedy on u mnie był, ale nie miała odwagi nikomu nic powiedzieć, bo ten skurwysyn skutecznie ją zastraszył. Nie mam do niej żalu bo to niebyła jej wiana, że zobaczyła coś czego  nie powinna, a sąd nie uwierzył w jej zeznania. Było minęło. Dzisiaj obie jesteśmy innymi ludźmi, a więź która łączyła nas za życia mojego taty przetrwała próbę czasu i dzisiaj dogadujemy się bez problemu. Właśnie robiłam obiad kiedy Julia wróciła z pracy.
- Padam na twarz- powiedziała
- Masz pozdrowienia od babci
- Rozmawiałaś z nią ?
- Tak przed chwilą
- A jak ona się czuje
- Mówi, że dobrze
- A ty? Jak maleństwo?
- Coraz bardziej się wierci i kopie
- Ewa dlaczego właściwie nie powiedziałaś temu Damianowi prawdy?
- A co miałam mu powiedzieć? Kochanie zabiłam swojego ojczyma bo mnie gwałcił?
- Nie zrobiłaś tego celowo to był nieszczęśliwy wypadek
- Ale mama ma mnie za mordercę
- Ewa sory, że to powiem, ale ona nigdy nie zasługiwała na wujka
- Wiem- odpowiedziałam pełna przekonania
- A co dobrego gotujesz?
- Myj ręce i siadaj do stołu
* Damian
Zerkam na miejsce, które zawsze zajmowała kiedy przychodziła na mecz. Tak pięknie wtedy wyglądała, a jej uśmiech sprawiał, że nawet trudny mecz grało się o wiele lepiej. Wciąż nie rozumiem dlaczego tak nagle wyjechała i nic nie powiedziała. Przecież mieliśmy wspólne plany, dom, ślub, dziecko, a teraz co? Może mama ma rację, że znalazła sobie kogoś innego i nie była warta mojej miłości, ale dlaczego nie powiedziała mi tego prosto w oczy?
- Dobra kończymy, do jutra- powiedział Roberto
- Idziemy na piwo?- zapytał Zbyszek
-Nie dzisiaj
- Wczoraj słyszałem to samo
- Ja po prostu nie rozumiem
- Czego?
- Dlaczego Ewa tak nagle zniknęła
- A próbowałeś się z nią skontaktować?
- Dzwoniłem, ale zmieniła numer, pisałem e-maile, ale nie odpisała, a ja chciałbym tylko wiedzieć co się stało? Dobra spadam do domu
- Ale jutro już nie odpuszczę ci tego piwa
- Ok, jutro
Wróciłem do domu, do pustego domu. Brakowało tutaj jej uśmiechu, zapachu, stylu bycia. Rzuciłem torbę w korytarzu i poszedłem do sypialni. W szafie miałem parę rzeczy, które zostawiła, a których nie byłem w stanie wyrzucić. Usiadłem w fotelu bujanym, który Ewa ustawiła pod oknem. Zanurzając twarz w jej bluzkę wąchałem pięknie pachnące perfumy.
- ,,Dlaczego? Co takiego się stało, że zniknęłaś? Co takiego zrobiłem, że mnie zostawiłaś?- zadawałem sobie miliony pytań. Gdyby tylko Ewa odezwała się do mnie, gdyby tylko dała znać, że żyje i ma się dobrze
* Zbyszek
Boże jak ja nienawidzę tej kobiety. To cholerne babsko zawsze musi wsadzić łapy tam gdzie nie trzeba. Co jej przeszkadzało, że Damian jest szczęśliwy? Zniszczyła życie dwóm kochającym się osobom. Najchętniej to wziąłbym ją za to jej afro i zaciągnął do Małego żeby przyznała się do wszystkiego, ale tym sposobem narobiłbym sobie tylko problemów. Podziwiam Ewę, że wytrzymała te 5 lat w poprawczaku, bo miała tam naprawdę przesrane, a w dodatku jej wychowawczyni czyli matka Damiana był bliską znajomą jej ojczyma. Publicznie dobry i szlachetny Pan prokurator w domu zmieniał się w kawał skurwiela i łajzy. Kiedy Ewa opowiedziała mi o tym wszystkim, nie umiałem sobie wyobrazić tego co musiała czuć. Nie wiem dlaczego nie powiedziała o tym Małemu skoro ze mną potrafiła być szczera. Jedno jest pewne nie ważne co się stanie na mnie zawsze może liczyć. Szkoda mi tylko Damiana bo widzę jak za nią tęskni, ale obiecałem, że nigdy nic nie powiem
* Ewa
- Idziemy jutro na mecz?- zapytała Jula
- A kto gra?
- Nie wiem kto, bo dostałam bilety od szefowej, ale na pewno Zaksa
- Chyba nie mam ochoty
- Ewka daj spokój, przecież nie będziesz cały czas siedzieć w domu
- No dobra- odpowiedziałam
a w duchu modliłam się tylko o to żeby Zaksa nie grała z Jastrzębiem. Nie zniosłabym jego widoku na boisku, świadomości tego, że jest w tym samym mieście
- Wychodzę- zawołała Julia
- Na randkę z tym Marco?
- Nie no co ty
- Przecież mam oczy i widzę jak ona na ciebie patrzy
- Ta jasne. Będę wieczorem- powiedziała i poszła
- Pa, pa- odpowiedziałam zamykając drzwi
Ponownie usiadłam przed komputerem i ponownie dukałam list do Zbyszka, bo obiecałam, że będę go informować co u mnie i dziecka w zamian za jego milczenie. Był prawdziwym przyjacielem od trzech miesięcy przyjeżdżał do mnie potajemnie, pomagał finansowo, sprawdzał jak się czuję i czy daję sobie radę. Opowiadał też co u Damiana zawsze kiedy o to pytałam. Siedziałam i myślałam co mu napisać kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Zamknęłam laptopa i poszłam otworzyć

******************************
Kochani łapcie pierwszy rozdział :)
mam nadzieję, że wam się spodoba i czekam na opinie :) :*
/mała


poniedziałek, 27 lipca 2015

Kochać i wybaczać. Zrozumieć motywy? Wymazać z pamięci to co najgorsze? Ale jak? A jeśli w ogóle to kiedy?

 Od tego żeby sądzić ludzi jest Bóg. Tylko on ma prawo zabrania mnie do nieba lub posłania do piekła, a każdy człowiek ma prawo do popełniania błędów. Tego co wtedy zrobiłam nie zmienię nigdy i do końca życia będę żałowała, ale to był nieszczęśliwy wypadek, a ludzie w tym moja własna matka bez zastanowienia uznali mnie za winną. No bo kto uwierzy w to, że szanowany Pan prokurator mógł molestować własną pasierbicę. Tamtego dnia kiedy do mnie przyszedł nie wytrzymałam. Krzyczałam, ale on bezczelnie śmiał mi się w twarz i mówił, że nie ma nikogo w domu. Wyciągnęłam z kieszeni nóż, ale chciałam go tylko nastraszyć. Nawet nie wiem kiedy zaczęliśmy się szarpać, a potem pamiętam już tylko pogotowie, policję, kajdanki na moich rękach i mamę, która uderzając mnie w twarz krzyczy, że jestem mordercą. Nie uwierzyła w ani jedno moje słowo. Stwierdziła, że pewnie sama się z kimś puszczałam, ani razu nie odwiedziła mnie w poprawczaku w, którym przebywałam po tym wszystkim choć tak bardzo jej wtedy potrzebowałam. Kiedy go poznałam zaczynałam nowe życie z czystą kartą. Nie spodziewałam się jednak, że moja przyszła teściowa okaże się wychowawcą z tego pieprzonego poprawczaka. Nie chciała mnie słuchać, nie dała szansy wyjaśnienia, a kiedy dowiedziała się, że jestem w ciąży wpadła w szał. Postawiła mi ultimatum albo zostawię Damiana, albo ona powie mu wszystko. Moim błędem było to, że sama mu tego nie powiedziałam, ale bałam się, że nie będzie chciał dziewczyny z taką przeszłością. No, ale trudno już taki mój los sama wychowam moje dziecko i będę je kochała za nas dwoje. Jeszcze kiedy było dobrze mama powiedziała mi, że życie to sztuka wyboru, ale jaki ja miałam wybór? Tak czy siak straciłam ukochanego. Może kiedyś uda mi się o nim zapomnieć , ale na razie strasznie z nim tęsknię. Siedzę przed komputerem i piesze e-mail do Zbyszka, ale nie umiem ubrać moich myśli w słowa. On jeden wie dlaczego wyjechałam, zna moją przeszłość i zupełnie mu ona nie przeszkadza. Kędzierzyn to bardzo ładne miasto słynące przede wszystkim z siatkarskiego klubu, który jest jego dumą. Ludzie żyją tu sukcesami Zasky, a ja powoli poznaję sąsiadów. Moim domem jednak zawsze będzie Jastrzębie bo tam się urodziłam i wychowałam do tego feralnego dnia byłam tam szczęśliwa. Często zastanawiam się co by było gdybym wtedy nie wyciągnęła tego noża? Pewnie znowu zrobiłby to co jak sądził należało mu się ode mnie, a mnie miał za szmatę. W sumie to mu się nie dziwie, bo sama do siebie czułam obrzydzenie po każdej jego wizycie. Z mamą nie mam kontaktu od tamtego czasu czyli od 6 lat. Nie wiem co robi, gdzie mieszka, co u niej. Jedyną osobą na, którą wtedy mogłam liczyć była babcia. Ona ufała mi bezgranicznie i wierzyła, że tylko się broniłam. Kiedy skończyłam swoją karę to ona bez wahania z otwartymi ramionami wzięła mnie do siebie. Cieszyła się z mojego związku z Damianem, z tego, że tamto życie mam już za sobą, że dałam sobie radę z tym całym gównem.

******************************
Kochani mam nadzieję, że wam się spodoba nowe opowiadanie :)
Będzie ono opowieścią o skomplikowanej miłości Ewy i Damiana Wojtaszka :)
Czekam na wasze opinie :)
/mala 

sobota, 25 lipca 2015

Rozdział 13

Siedziałam i obserwowałam jak fajnie Nico dogaduje się z tymi dzieciakami. Jak tłumaczył im zasady i pokazywał jak lepiej odbijać. Wtedy pomyślałam sobie, że będzie cudownym ojcem.
- Sory dzieciaki, ale my musimy już lecieć- powiedział
- A przyjedziecie jeszcze?
- Pewnie- odpowiedziałam
Wróciliśmy do domu, zjedliśmy obiad z mama i Majką. Spakowaliśmy swoje rzeczy i byliśmy gotowi do wyjazdu. Postanowiłam wrócić do Bełchatowa, przecież umiem o siebie zadbać i nie potrzebuje opieki
- Na pewno dasz sobie radę?- dopytywała mama
- Tak mamo nie musisz się martwić
- Jedźcie ostrożnie
- Jak zawsze- odpowiedział Nico i pojechaliśmy
* Nicolas
Gdzie byłeś Boże?- Dramatycznie pyta blaknący napis przywieszony na przydrożnym drzewie. Obok drewniany krzyż z dwóch związanych sznurkiem gałęzi. Mnóstwo zniczy i kwiatów. Czuć tu smutek, żal i śmierć
- To tutaj zginął twój brat?
- Nie
- A wiesz kto?
- 8 lat temu doszło tu do wypadku. Karetka wioząca kobietę i noworodka do szpitala z niewyjaśnionych przyczyn uderzyła w to drzewo. To była masakra. Porozrzucane ludzkie ciała, masa krwi i to przeraźliwe wycie sygnałów
- Wszyscy zginęli?- zapytałem
- Przeżyła tylko sanitariuszka z karetki i maleństwo, które zasłoniła własnym ciałem
- A wiadomo co się stało?
- Z tego co wiem to prokuratura umorzyła śledztwo, bo nie mieli żadnych poszlak. Kierowca, lekarz i ta kobieta nie żyją, a sanitariusza jest rośliną do tej pory. Jedni mówią, że jakieś zwierze wyskoczyło im na drogę. Drudzy, że diabeł maczał w tym palce
Aż dreszcz mnie przeszedł kiedy Marcelina to opowiadała. Nie wyobrażam sobie co musiał czuć mąż tej kobiety  
- Jedźmy już stąd- powiedziałem
* Marcelina
Ludzie mówili, że to jakieś fatum, że nad miastem wisi klątwa bo najpierw zginął mój brat, a potem zdarzył się ten wypadek. Od tamtego czasu nic nie było juz tak samo, a ja zajadę sobie dokładnie takie same pytanie
- Jakie?
- Gdzie był Bóg kiedy ginął mój brat?
- Nie możesz myśleć o tym w ten sposób
W domu byliśmy późnym wieczorem. Zrobiliśmy kolację i poszliśmy spać, bo rano Nico miał trening, a potem mecz. Wciąż myślałam o Kasi, o tym co by było gdyby odnalazła małą? Czy zajęłaby się nią i żyła szczęśliwie z Markiem?
* Nicolas
Kiedy rano wstawałem Marcelina jeszcze spała. Nie chciałem jej budzić bo przez północy znowu nie spała. Zrobiłem jej śniadanie i poszedłem na trening przed meczem
* Marcelina
Obudziły mnie jakieś krzyki dobiegające przez okno. Wzięłam szlafrok i wyszłam na balon. Tomek i Konrad para gejów, którzy mieszkali obok znowu wzajemnie oskarżali się o to, że jeden nie ma czasu dla drugiego
- Zachowujecie się jak zazdrosne o siebie nastolatki- krzyknęłam do nich
- Marcelina kiedy wróciłaś?
- Wczoraj
- A jest Nico? bo mam sprawę do niego- zapytał Tomek
- Nie poszedł na trening, a potem gra mecz
- Dobra to jakoś się z nim zgadam
Tomek i Konrad byli naprawdę spoko sąsiadami. Zawsze zachodzili i pytali czy czegoś nam nie potrzeba. Jedyną ich wadą było to, że byli o siebie zazdrośni jak cholera. No, ale to już ich prywatna sprawa. Najważniejsze, że zawsze można na nich liczyć. Zamknęłam drzwi balkonowe i zeszłam na dół. Spojrzałam na kalendarz- jeszcze tydzień z tym gipsem. Zjadłam śniadanie przygotowane przez Uriarte i poszłam na cmentarz. Przy grobie Kasi stał jakiś mężczyzna, nie był to jednak Marek bo on dwa dni temu wrócił do Bydgoszczy
- Dzień dobry- powiedziałam podchodząc do niego
- Witam- odpowiedział i odszedł
- Cześć kochana- powiedziałam, ale odpowiedziała mi tylko głucha cisza. - Możesz być spokojna, twoja córeczka jest pod opieką mojej mamy i nie dzieje jej się żadna krzywda. Opowiedziałam jej ile Majka znaczy dla mojej mamy i poszłam do Energii. Pod halą spotkałam Katrin
- Hej
- O cześć dawno cie nie widziałam
- Miałam małe zawirowania
- Facu cos opowiadał o tej kobiecie
- No to wiesz, że chciała mnie zabić, ale nie mówmy o tym
Weszłyśmy do środka gdzie czekały już na nasz Kłosa- Ola, Michała- Dagmara z Antosiem, Mariusza- Paulina i Wojtka- Zosia. To było nasze babskie grono na dzisiejszy mecz. Zgotujemy im taki doping, że miotą Będzin z boiska
- Mogę wziąć małego?- zapytałam Dagmary
- Pewnie- odpowiedziała i dała mi go
- Pasuje ci taki malec- powiedziała Zosia
- Bardzo śmieszne, Antek co oni od nasz chcą?
- Na razie nie wracam do wojska, tak postanowiłam
- Jesteś tego pewna? Nico mówił, że to dla ciebie bardzo ważne
- Tak, ale ona jest dla mnie ważniejszy. Miłość jest ważniejsza niż logika i czasami wymaga kompromisu. Chyba wy cos o tym wiecie?
- Antek jaka ta twoja ciocia jest przemądrzała- powiedziała Dagmara, a ten mały bąk się śmiał na cały głos
Po meczu wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy do Ostrołęki na urodzinki Majaki. Postanowiłam przedstawić Nico mojego brata. Zabrałam go na cmentarz, który był dosyć daleko, ale już dobrze dawałam sobie radę z tymi kulami
- Gdzie idziemy?- zapytał Nico
- Do mojego brata- powiedziała
- No to chodźmy
Kupiłam przy cmentarnym straganie kwiaty i znicze. Z bramy akurat wychodził Ksiądz
- Szczęść Boże- powiedziałam
- Witaj Marcelina dawno cię tu nie było
- Tak wyszło proszę księdza
- Idziesz do brata?
- Tak dzisiaj jego urodziny- powiedziałam
- To nie zatrzymuję was, z Bogiem dzieci
- Z Panem Bogiem- odpowiedział Nico
* Nicolas
Stoję i patrzę na nagrobek. Piękny i zadbany z mnóstwem kwiatów i płonących zniczy. Po prawej stronie na samym rogu piłka do siatkówki, która zawsze mu towarzyszy. Zamiast tradycyjnej nagrobnej płyty wysoka kolumna zakończona aniołem. Zerkam na napis
               Ś.P
                       Arkadiusz Gołaś Olimpijczyk zginął śmiercią tragiczną
- To był twój brat?- pytam
- Tak
- Ale przecież ty masz inne nazwisko?
- Bo to nazwisko mojego męża. Jedyne co mi po nim zostało
- Przecież on był legendą siatkówki- powiedziałem
- Wiem i zastanawiam się co by robił dzisiaj? Czy jak chłopaki byłby Mistrzem Świata?
- Ja nie wiem co powiedzieć
- Nic nie mów, posiedź tu ze mną
- Kocham cię, a to dlatego twoi rodzice się rozstali?
- Tak obwiniali siebie nawzajem, a to przecież nie był niczyja wina. Po prostu Bóg potrzebował ANIOŁA, potrzebował mojego brata.
10 lat póżniej
- Tomas pospiesz się, bo zaraz się spóźnimy
- Już mamo tylko wezmę aparat
- No to szybko bo tata juz czeka
- Przecież nie zaczną bez niego
- Nie synku, ale wiesz jak tata nie lubi się spóźniać
- Wiem
- No to juz wskakuj do auta
- Mamo
- Tak synku?- zapytałam
- Kocham was- powiedział Tomas
Zapięłam małego gadułę w fotelik i pojechaliśmy na mecz. Już mogłam stwierdzić, że Tomas pójdzie w ślady ojca bo wręcz szalał za piłką. Im bliżej końca meczu było tym bardziej on nie mógł się doczekać kiedy tata zabierze go na boisko
- Mamo już mogę?- zapytał
- Tak- odpowiedziałam
a mój mały smyk szalał po boisku i nie odstępował Nico na krok. Mam wspaniałą rodzinę w, której Arek zawsze będzie obecny duchem, a Tomas będzie znał wujka i będzie wiedział jak dobrym był człowiekiem. Z wojska nie zrezygnowałam, ale jestem żołnierzem w stanie spoczynku co oznacza, że zawiesiłam swoją służbę. Oczywiście jeśli będę potrzebna to pomogę, ale przed wyjazdem na misje grubo się zastanowię. Jestem spełnioną żona i matką, a to dla mnie najważniejsze

                                         KONIEC!!!!!!!!!!!!!!!!!
*********************************************
Mam nadzieję, że podobało wam się opowiadanie :)
i juz zapraszam was na kolejne o skomplikowanej relacji Ewy i Damiana Wojtaszka :)
/mała

niedziela, 19 lipca 2015

Rozdział 12

Przez ten cholerny gips nie mogłam w ogóle spać. Kręciłam się z boku na bok i słuchałam jak Nico chrapie. Spojrzałam na zegarek 1:30 w nocy. Zeszłam do salonu i ponownie usiadłam przed pudełkiem, które dał mi Marek. Coś mówił mi, że nie chce wiedzieć co jest w środku, ale w końcu zaczęłam powoli to rozpakowywać. W pudełku znalazłam dziecięce buciki i list, otworzyłam kopertę i zaczęłam czytać 
                             Marcelina jeśli czytasz ten list to znaczy, że Marek znalazł paczkę i ci ją dał. Przepraszam bardzo was wszystkich, ale nie znalazłam innego rozwiązania. Wiem, że tylko ty będziesz w stanie spędzić moja prośbę. Pamiętasz jak 6 lat temu wyjechałam na rok do Francji? Prawda jest taka, że byłam wtedy o Ostrołęce u mamy. Pewnie zastanawiasz się czemu? Dziewczynka na zdjęciu to Majeczka moja córka, urodziłam ją właśnie wtedy. Nikomu nic nie powiedziałam bo zostałam zgwałcona. Nie chciałam tego dziecka. Wiedziałam, ze nie będę w stanie jej kochać, że zawsze będzie mi przypominała tamto wydarzenie, ale mama przekonała mnie, że dziecko nie jest temu winne. Urodziłam więc małą i oddałam mamie pod opiekę, która formalnie ją adoptowała. Po załatwieniu wszystkich formalności wróciłam do Bełchatowa i zerwałam kontakt z mamą. Potem poznałam Marka i myślałam, ze jestem szczęśliwa. 2 lata temu dowiedziałam się, że mama zmarła kiedy Majka miała 7 miesięcy, a małą oddała komuś pod opiekę. Szukałam jej wszędzie i na każde możliwe sposoby, ale bez skutku. Moja córeczka rozpłynęła się w powietrzu. Nie jestem w stanie tak żyć, nie umiem wybaczyć sobie tego, że porzuciłam własne dziecko. Nie umiem zapomnieć o tym gwałcie. Kocham się z Markiem i widzę tamtego faceta. Marcelina błagam cię odnajdź moją córkę, powiedz jej, że bardzo ją kocham i za wszystko przepraszam, a Markowi powiedz, że bardzo, bardzo go kocham. Marcelina bądź szczęśliwa z Nico, bo to naprawdę super gość                                                                                                                                                                                      Żegnajcie Kasia
Czytałam ten list i płakałam. Dlaczego nic mi nie powiedziała? Przecież byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami. Wyciągnęłam zdjęcia z pudełka i mało nie dostałam zawału. Ta dziewczynka, te zdjęcia dokładnie takie same jak pokazywała mi mama i jeszcze to samo imię. Czy to możliwe żeby moja mama wychowywała córeczkę Kasi? Odpowiedzi na wszystkie moje pytania znała mama
- Kochanie co ty tu robisz, czemu nie śpisz?
- Jakoś nie mogę
- To od Kasi?
- Tak, zobacz ta mała to dziewczynka, którą wychowuje moja mama
- Ta siostra o, której mówiłaś, ale skąd Kasia ma jej zdjęcia?- zapytał
- Bo to córka Kasi
- Co?
- Moja mama wychowuje córeczkę Kasi
- Ale jak to? Przecież Kasia nie miała dzieci
- Masz czytaj- powiedziałam dając mu list
* Nicolas
Nic z tego nie rozumiałem nawet po przeczytaniu tego listu. Życie Kasi było dość skomplikowane i zawiłe, ale jedno było pewne jej córka żyła całkiem blisko i gdyby tylko Kasia cos powiedziała
- I dlatego się zabiła?
- Chyba tak
- Przecież mogła cos powiedzieć, nie musiała od razu
- Nie miałeś okazji dobrze jej poznać, ale Kasia taka była cicha, skryta i nigdy nie chciała od nikogo pomocy, ale nie rozumiem dlaczego akurat moja mama? Musze to wszystko wyjaśnić
- Jutro porozmawiamy z mamą, a teraz nie płacz już i chodź spać
- Teraz to już w ogóle nie zasnę, ale jak chcesz to ty idź
- To ja zostanę z tobą
- Kochany jesteś- powiedziałam
-Wiem
* Marcelina
Obudziłam się rano w sypialni, choć wiedziałam, że w nocy zasnęłam na kanapie. Zeszłam powoli na dół, a w kuchni siedział mój tata i rozmawiał z Nicolasem. Zupełnie go nie poznałam, bo od tamtej rozmowy z mamą był miły dla wszystkich i zdecydowanie częściej się uśmiechał.
- Hej tato- powiedziałam wchodząc do kuchni
- Cześć kochanie, gotowa?
- Tak możemy jechać
- No to zakładaj buty
- Czekam na ciebie wieczorem- powiedziałam do Nico
- Przyjadę zaraz po treningu
W dalszym ciągu nie mogłam przestać o tym myśleć. Znałyśmy się z Kasią praktycznie od dziecka, nasze mamy pracowały razem i może dlatego Pani Dominika przed śmiercią powierzyła opiekę nad Majką właśnie jej. Tylko dlaczego nie oddała małej Kasi? I dlaczego mama nic mi nie powiedziała? Po 3,5 godzinach tata dotarł w końcu do Ostrołęki. Nie było go tutaj jeszcze dłużej niż mnie, a nie zajechał nawet na cmentarz
- Jak się czujesz kochanie?- zapytała mama
- Dobrze, a gdzie Majka?
- U koleżanki
- To dobrze bo musimy pogadać
- Coś się stało?
- Chodzi właśnie o Majkę, mamo czy Majka to córka Kasi?
- Skąd o tym wiesz?
- Z listu, który dostałam od Kasi za nim
- Za nim co?
- Za nim popełniła samobójstwo
- Co? Kasia nie żyje- zdziwiła się mama
- Myślałam, że wiesz- powiedziałam
- A niby skąd?
- Ale dlaczego Pani Dominika nie oddała małej Kasi?
- Bo Kasia zrzekła się praw do małej i nie chciała mieć z nią nic wspólnego
- Wiem, ale wiem też, że ostatnio szukała Majki i głównie dlatego się zabiła, bo dręczyły ją wyrzuty sumienia, że zostawiał swoje dziecko. Dlatego nie rozumiem tego
- Dominika przyszła do mnie, błagała żebym zajęła się małą, bo inaczej trafi do domu dziecka
Po rozmowie z mamą przemyślałam to wszystko i uznałam, że nie będę się wtrącała. Spełniłam prośbę Kasi, odnalazłam jej córkę, a z moja mamą Majka będzie bezpieczna i szczęśliwa. Ciekawa jestem tylko jak mama jej to kiedyś wytłumaczy no, ale to już nie moje zmartwienie
- Mamusiu- zawołała Majka wbiegając do domu
- To ja pójdę na spacer- powiedziałam
Wzięłam kule i poszłam na rynek. Zawsze lubiłam tam przesiadywać i słuchać fontanny. Słońce tak pięknie świeciło, kupiłam kawę u Pani Gosi, która sprzedaje ja od lat, co roku w tym samym miejscu. Usiadłam na ławeczce i łapiąc promyki słońca rozmyślałam o wszystkim
- Marcelina? Sto lat cię tu nie widziałam
Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą Karolinę, koleżankę ze szkoły
 - Hej- odpowiedziałam
- Co ci się stało?
- A to nic takiego, a co u ciebie?
- No jak widzisz będę mamą i wyszłam za Miłosza
- Gratulacje- powiedziałam
- Chodź pójdziemy na kawę i pogadamy, mów co u ciebie, co u Norberta?
- Nie wiem, nie jesteśmy już razem
- Jak to?
- Rozwiedliśmy się rok po ślubie, ale nie chcę o tym mówić, to dla mnie zamknięty rozdział
- Marcelina ja wiem, że śmierć twojego brata zmieniła wszystko i wszystkich. Zmieniła życie całego naszego spokojnego dotąd miasta, ale dlaczego tak rzadko tu bywasz?
- Od tamtego czasu dużo się zmieniło, ja się zmieniłam
- A co teraz robisz, gdzie mieszkasz?- zapytała
- W piąta rocznicę śmierci brata wstąpiłam do wojska
- Co? Ty i wojsko?
- Tak służę w Bełchatowie w jednej jednostce z ojcem i tam też mieszkam z chłopakiem
- Normalnie jestem w szoku, a długo zostajesz?
- Jeszcze nie wiem
- Może wpadłabyś do nas? Miłosz się ucieszy
- Chętnie
- W ogóle robiliśmy zjazd naszej klasy i brakowało tylko ciebie
Opowiadałyśmy sobie nawzajem co u nas słychać. Tak fajnie mi się spędzało z nią czas kiedyś, a teraz było dokładnie tak samo. Nawet nie wiem kiedy ten czas tak szybko zleciał
- Cześć kochanie- usłyszałam głos Nico
- Juz jesteś?
- Twoja mama powiedziała gdzie mam cie szukać
- Poznajcie się to mój chłopak Nicolas, a to moja przyjaciółka Karolina
- Miło mi- powiedział Nico
- Mnie również, to ja już pójdę i do zobaczenia
* Nicolas
Porozmawialiśmy jeszcze chwileczkę i wyszliśmy z restauracji. Gadaliśmy o nas, o przyszłości, o tym, że chcielibyśmy kiedyś być tak szczęśliwi jak Karolina i Miłosz
- Chodź coś ci pokażę- powiedziała
- Co?- zapytałem
- No chodź
Widać było, że to miasto żyje siatkówką. Co chwila ktoś do nas podchodził, prosił o zdjęcie lub autograf. Marcela zabrała mnie na główny rynek miasta gdzie była rozciągnięta siatka, a dzieci odbijały piłkę
- Kto to?- zapytałem
- Miejscowe młodziki
- Dobrze im idzie
- Może pograsz z nimi? Ucieszą się
- Ale ja przyjechałem, żeby zabrać cię na jutrzejszy mecz
- Dobrze kochanie. Pewnie, że pojedziemy, ale proszę pograj z nimi
- No dobra- odpowiedziałem
- Hej dzieciaki możemy się przyłączyć?- zapytała
- Marcelina- ucieszyły się dzieci
- Zagramy razem?- zapytałem
- Przecież Pan jest Nicolas Uriarte i Pan chce z nami grać?
- Tak, no chyba, że wy nie chcecie?
- Chcemy

*******************************
Kochani łapcie 12 rozdział opowiadania o Nico i Marcelinie :)
Mma nadzieje, że wam się spodoba i czekam na opinię :*
/ mała


czwartek, 16 lipca 2015

Rozdział 11

Kornel odwiózł mnie po przesłuchaniu do domu. Powiedział, że prokurator postawił już zarzuty tej kobiecie, która nas nękała, ale ze względu na jej stan trafi prawdopodobnie do szpitala psychiatrycznego. Umówiłam się z tatą, że do póki mam ten cały gips to on zawiezie mnie do mamy, żebym nie była sama. Chciałam mu powiedzieć, że przecież mam Nico, ale nie chciałam znowu się z nim kłócić. Kiedy wchodziłam do domu zadzwonił mój telefon
- Halo?
- Hej z tej strony Andrzej Wrona
- Cześć- odpowiedziałam
- Mogę ci zająć chwilkę?
- No jasne, a o co chodzi?
- O Nico                                                                                     
- Coś mu się stało?- zapytałam
- Nie, nie wszystko z nim dobrze
- To nie strasz mnie i mów o co chodzi
- To nie jest rozmowa na telefon. Możesz przyjechać do hali?
- No nie za bardzo, bo nie radzę sobie z tymi kulami
- Ok to ja przyjadę po ciebie, podaj tylko adres
- Malinowa 2/5, ale Andrzej co jest grane?
- Dobra jestem za 15 minut
* Andrzej i chłopaki
- Załatwione Marcelina będzie, teraz trzeba ściągnąć Nico
-Facu dzwoń- powiedział Michał
Facundo wykręcił numer do Uriarte i wcisnął mu ustaloną wcześniej przez nas bajeczkę. O dziwo Nico we wszystko uwierzył
- Siema stary
- No siema
- Słuchaj Miguel zarządził szybkie spotkanie masz być za 15 minut w hali
- Po co?
- Nie wiemy, sami się zastanawiamy. 15 minut i ani sekundy dłużej
- No dobra już jadę
* Marcelina
Andrzej przyjechał punktualnie. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Pomógł mi wsiąść do samochodu i zawiózł pod Energię. Przy jego pomocy weszłam do środka i zobaczyłam stojącego na boisku Nicolasa
- Co to ma być?- zapytał Uriarte
- O co tu chodzi?
- To my zostawimy was samych, bo chyba musicie pogadać- powiedział Karol, a chłopcy wyszli
- Może ty powiesz mi co tu się dzieje?
- Chłopcy chyba chcą nas pogodzić, bo wiedzą jak bardzo cię kocham. Od kiedy zobaczyłem cię w gabinecie prezesa zawróciłaś mi w głowie
- Nico ja też ciebie kocham, ale tyle się ostatnio wydarzyło
- Wiem dla mnie to też był szok
- Byłam dzisiaj na policji
- Czemu nie powiedziałaś pojechałbym z tobą  
- Kornel po mnie przyjechał
- I co powiedzieli?
- Że prawdopodobnie nie zostanie skazana tylko umieszczona w szpitalu psychiatrycznym, ale najważniejsze żeby dała nam spokój
- Nam?
- Tak nam kochanie- powiedziałam i pocałowałam go, a on odwzajemnił mój pocałunek
* Nicolas
- Marcelka przepraszam cię za wszystko
- Nie masz za co, wracajmy do domu
- Razem?- zapytałem
- No bez ciebie nigdzie się nie wybieram
I znowu wisiałem chłopakom duże piwo. Gdyby nie oni straciłbym miłość mojego życia
- A jak sytuacja z ojcem mi mamą?
- Pogodziłam się z ojcem
- To znaczy, że możesz wrócić do jednostki?
- Nie wiem, ale nie martw się o to
- Przepraszam za moje zachowanie wtedy. Wiem, że nie mam prawa ci nic kazać
- Trochę nas wtedy poniosły emocje, zapomnijmy o tym. Tylko musze ci coś powiedzieć
- Co?
- Bo mama zaprosiła mnie do siebie do póki nie zdejmą mi tego gipsu
- To zawiozę cię
- Już się umówiłam z tatą, ale obiecaj, że będziesz mnie odwiedzał
- Na pewno kochanie, zawsze po treningu będę u ciebie
- Kocham cię- powiedziałam
- A kiedy jedziesz?
- Jutro rano
- To teraz pojedziemy do ciebie i spakujesz się, a potem zabiorę cię do siebie, bo chcę spędzić z tobą ten wieczór
- Co masz na myśli?
- Kolacje
- No to chodźmy, ale powoli bo nie nadążam
* Marcelina
- To ja cię zaniosę- powiedział i wziął mnie na ręce
- Wariat
Pożegnaliśmy się z chłopakami i pojechaliśmy najpierw do mnie, a potem do Nico. Zjedliśmy razem kolacje i zaczęliśmy oglądać film w TV
- Twoja mama chyba mnie nie polubiła
- Wydaje ci się, a może pojedziesz z nami jutro?
- Chętnie kochanie, ale mam rano trening
- Szkoda
- Ale przyjadę zaraz po treningu
Rzucaliśmy się popcornem kiedy ktoś zapukał do drzwi. Nico poszedł otworzyć, a ja oglądałam dalej
- Kochanie mamy gościa- zawołał, a do pokoju wszedł Marek
- Cześć- powiedziałam
- No hej Emilia mówiła mi co się stało
- Jak widzisz żyję i nie mówmy o tym
- Miałem ci to dać wcześniej, ale zapomniałem
- To jest to o czym mówiłeś?- zapytałam
- Tak- odpowiedział i dał mi pudełko
Bałam się zajrzeć do środka, bałam się, że napisała tam dlaczego to zrobiła. Siedziałam i patrzyłam na kartonik, a Nico i Marek rozmawiali w kuchni
* Nicolas
- Co tam jest?- zapytałem
- Nie wiem znalazłem to w rzeczach Kasi, na kartonie było napisane dla Marceliny
- A ty jak się trzymasz?
- Już lepiej, dużo lepiej
- Może przyjedziesz na nasz mecz we wtorek?
- Dzięki za zaproszenie, ale jutro wracam do Bydgoszczy, nie umiem tu mieszkać
- Szkoda, ale mam nadzieję, że będziesz nas odwiedzał- powiedziałem
Widać było, że chociaż Marek udaje twardego to jeszcze nie pogodził się ze śmiercią Kasi. Doskonale go rozumiem bo kiedy Marcelina spadła ze schodów to szalałem z niepokoju o jej zycie i uspokoiłem się dopiero kiedy wyszła ze szpitala  
* Marcelina
- Nie dam rady teraz tego otworzyć
- To jest twoje otworzysz kiedy będziesz chciała, a ja musze już uciekać
- Tak szybo?- zapytałam
- Mam jeszcze parę spraw do załatwienia, a jutro wracam do Bydgoszczy
Marka znałam prawie 10 lat i doskonale wiedziałam kiedy kłamie, ale on już taki był, uparty jak Kasia pod tym względem doskonale do siebie pasowali
- A właściwie to co wy robicie z tym popcornem?
- A to nic takiego Marcela zrobiła sobie ze mnie tarczę do celowania
- Nienormalni jesteście- stwierdził

- Wiemy- odpowiedziałam

****************************
No i zapraszam was na kolejny rozdział opowiadania :)
Mam nadzieję, że wam się spodoba i czekam na opinię :*
/mała

czwartek, 9 lipca 2015

Rozdział 10

Rozmawiałam z mamą, a słońce pięknie świeciło. Postanowiłam wybrać się na spacer i raz na zawsze rozprawić ze wszystkimi wątpliwościami. Kiedy wychodziłam w drzwiach spotkałam Kornela
- Hej co tu robisz?
- Nie mam zbyt wiele czasu, ale przejrzyj to- powiedział i poszedł
Zamknęłam za nim drzwi, zrobiłam sobie kawę i usiadłam w fotelu z teczką od Kornela na kolanach. Pomyślałam chwilę o tym co tam znajdę, wzięłam dwa głębokie oddechy i zaczęłam przeglądać papiery. Z tych dokumentów wyglądało, że ona naprawdę było chora i, że to nie był pierwszy jej taki wyskok. Wcześniej nękała już dwóch mężczyzn, a jednego z nich miała nawet porwane
- Kurwa jak ja mogłam jej uwierzyć?- byłam zła sama na siebie
* Nicolas
Martwi się o mnie czyli w dalszym ciągu jej na mnie zależy. Powiedziała, że się ze mną spotka, więc cierpliwie poczekam na jej telefon, a teraz idę na spotkanie z Facu. Dzwonił i mówił, że ma jakąś ważną sprawę
- No siema- powiedziałem spotykając go pod blokiem
- Cześć
- Co jest grane?
- Mam ważną sprawę, chodź
- Gdzie?
- Zobaczysz
- Facu co ty kombinujesz?
* Marcelina
Odkąd ojciec zakazał mi wstępu do jednostki to miałam dużo czasu. Fakt przeprosił mnie za swoje zachowanie, ale zdania nie zmienił. Właśnie kończyłam kawę kiedy usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła. Wstałam od stołu i zobaczyła wybite okno w kuchni, a na blacie leżał kamień owinięty białą kartką. Od razu wiedziałam co jest grane. Jasne było dla mnie, że policja wypuściła tą wariatkę. Przerażona zadzwoniłam do Nicolasa bo bałam się być sama.
- Hej fajnie, że dzwonisz- powiedział
- Możesz do mnie przyjechać?- zapytałam
- Coś się stało?
- Ktoś wybił mi okno w kuchni, boję się
- Ok juz jadę- powiedział
Odłożyłam telefon i z niecierpliwością czekałam, aż przyjedzie. Dla pewności zamknęłam drzwi na wszystkie możliwe zamki, ale ktoś się do nich dobijał. Wiedziałam, że to nie Uriarte bo dopiero do niego dzwoniłam
- Otwieraj, oddawaj mi go- krzyczała
- Co tu się dzieje, co to za krzyki?- usłyszałam głos mojej sąsiadki
- Nie twoja sprawa
- Właśnie, ze moja i dzwonię na policję
Bałam się, że ta wariatka zrobi coś Emilce, dlatego otworzyłam drzwi i wyszłam na klatkę schodową
- Marcelina kto to jest?- zapytała Emila
- Ta Pani twierdzi, że jest narzeczoną Nicolasa
- Twojego Nicolasa?
- On jest mój i oddaj mi go- krzyczała
- A gdzie go niby mam w kieszeni?
- Oddaj mi go
* Nicolas
Kiedy wchodziłem do bloku Marceliny już na dole słyszałem krzyki. Wbiegłem po schodach na drugie piętro i zobaczyłem jak się z kimś szarpie. Nim zdążyłem zareagować ta zepchnęła Marcelinę ze schodów wprost po moje nogi.
- Boże Marcela- krzyczała Emila
- Dzwoń po policję i pogotowie
- Już
- I co narobiłaś? Co najlepszego narobiłaś
- Ja cię kocham- mówiła
- Ale ja nie kocham ciebie, zrozum to
Tak bardzo bałem się o Marcelinę, na szczęście odzyskała przytomność jeszcze przed przyjazdem pogotowia. Marcelina została zabrana do szpitala, a ta kobieta ponownie aresztowana. Mam tylko nadzieję, że tym razem już nie wywinie sie od kary. Pojechałem za karetką do szpitala, a potem na przesłuchanie na komisariat
- I jak?- zapytał Facu kiedy do niego zadzwoniłem
- Właśnie jestem w szpitalu
- Co się stało?
- Ta wariatka zepchnęła Marcelinę ze schodów
- Co z nią?
- Jeszcze nie wiem
- Mam do ciebie przyjechać?- zapytał
- Dzięki dam sobie radę
- Ok dzwoń jak się czegoś dowiesz
* Marcelina
Czułam się jakby przejechał po mnie walec. Bolała mnie noga, głowa i cała klatka piersiowa
- Jak się Pani czuje?- zapytał lekarz
- Oprócz tego, że wszystko mnie boli to dobrze
- Zabierzemy Panią do zabiegowego, zszyjemy głowę i zagipsujemy nogę, a tymczasem ktoś chce się z Panią zobaczyć- powiedział lekarz
a do sali wszedł Nicolas. Cieszyłam się, że tu jest, ale nie chciałam mu tego okazywać. Teraz to na pewno Kosowo mam z głowy nawet gdyby ojciec zmienił zdanie.
- Ale strachu mi napędziłaś- powiedział  
- Przepraszam nie chciałam się z nią szarpać, ale bałam się o Emilkę
- Przecież to nie twoja wina. Policja ją aresztowała, musimy tylko złożyć zeznania
- Nie mam na to teraz siły
- Spokojnie nie musisz teraz
- Zostaniesz ze mną?
- A chcesz?- zapytał Nico
- Tak- odpowiedziałam
* Nicolas
Marcelina spędziła w szpitalu na obserwacji parę dni. Po tym czasie chciałem zabrać ja do siebie bo miała problem z poruszaniem się o kulach, ale ona była uparta i chciała żeby zabrać ją do jej mieszkania. Nic nie mogłem poradzić na jej upór. Zawiozłem ja i pojechałem na trening. Zaparkowałem przed klubem, wziąłem torbę i wszedłem do szatni, która była pusta
- Co jest kurwa?- pomyślałem
- No w końcu. Co się z tobą dzieje chłopie?- zapytał Karol
- Nic- odpowiedziałem
- Nie kłam, masz jakieś problemy?
- Nie po prostu nie rozumiem Marceliny. Juz myślałem, że jest między nami dobrze, a ona znowu trzyma mnie na dystans
- Daj jej trochę czasu, a teraz skup się na treningu, bo Miguel idzie
Ale ja nie umiałem się skupić
* Marcelina
Żebra bolały juz coraz mniej, ale za to nie umiałam poradzić sobie z tymi kulami. Chodziłam, a raczej wlekłam się jak żółw przez te kule. Robiłam sobie jedzenie kiedy ktoś zapukał do drzwi
- Kto tam?- zapytałam
- Kornel
- Już otwieram
- Przyjechałem żeby zabrać cię na przesłuchanie
- Osobiście?
- Tak bo wiem, że masz problem z tymi kulami
- Kochany jesteś

 ************************************
Łapcie kolejny rozdział opowiadania :)
mam nadzieję, że wam się spodoba i czekam na opinię :*
/mała

niedziela, 5 lipca 2015

Rozdział 9

* Nicolas
Pokierowany przez Marka łatwo trafiłem do rodzinnego domu Marceliny. Drzwi otworzyła jej mama. Wyjaśniłem kim jestem i czego chce. Na początku nie chciała ze mną rozmawiać, ale szybko udało mi się ją przekonać. Na całe szczęście Marcelina w tym momencie wróciła do domu
- Hej- powiedziałem
- Cześć- odpowiedziała
- Możemy pogadać?
- No jak musimy, ale nie tutaj
- Ja już wszystko wiem, wiem o co chodzi
- Brawo Einsteinie
- Ale ja jej nie znam
- Jasne
- Kochanie ja naprawdę jej nie znam, nie spałem z nią
- To dlaczego twierdzi, ze jest z tobą w ciąży?
- T o jakaś wariatka. Przyszła do mnie dzisiaj i mówiła, że wszystko załatwiła, że już nie będziesz nam przeszkadzała, a jak powiedziałem, że kocham ciebie to wpadła w szał i Marek musiał wzywać policje
- Pokazała mi zdjęcia dziecka, po co miałaby kłamać?
- Bo jest chora i wmówiła sobie, że będziemy razem
- Dla ciebie zostawiłam mój oddział na polu walki
- Do końca życia będę ci za to wdzięczny, ale powtarzam kolejny raz, że z nią nie spałem
- Mam totalny mentlik w głowie, musze to przemyśleć
- Co?- zapytałem
- Wszystko
- Ale o czym tu myśleć?
- Ty pojedziesz do Argentyny na zgrupowanie, a ja zostanę tu sama
- Zawsze możesz pojechać ze mną
- No właśnie o to chodzi dla ciebie liczy sie tylko ta siatkówka, a ja jestem czymś tylko da doczepkę
- Dobrze wiesz, że to nie prawda- powiedziałem
- To jaka jest prawda?
- Kocham ciebie i tylko ty się dla mnie liczysz, a siatkówka to dla mnie całe życie jak dla ciebie wojsko
- Szkoda tylko, że dla ciebie rzuciłam to wojsko
Skutecznie udało jej się nas poróżnić. Marcelina miała mnie za zdrajcę i drania, a najgorsze, że w ogóle nie chciała ze mną rozmawiać, a jak już rozmawialiśmy to oskarżaliśmy siebie nawzajem  o wszystko
* Marcelina
I co ja miałam o tym wszystkim myśleć? Chciałam mu wierzyć w to, że nic nie zrobił
- Wrócisz ze mną do Bełchatowa?
- Nie
- Marcelina błagam cię
- Nie Nico daj mi trochę czasu. W tej chwili nie wiem czy chcę tam wracać. Idź już proszę
Zależało mi na nim. W dalszym ciągu cholernie mi na nim zależało i strasznie mnie bolało, że być może mnie zdradził. Być może bo teraz to juz niczego nie byłam pewna. Nico pojechał, a ja wróciłam do domu. Mamy i małej nie było. Weszłam do pokoju brata, usiadłam w jego bujanym fotelu i rozmyślałam. Przeglądałam nasze wspólne zdjęcia, patrzyłam na to jacy byliśmy szczęśliwi i zastanawiałam się co mam z tym wszystkim zrobić?
- Halo?- zapytałam odbierając telefon
- Cześć Marcela
- O hej Facu
- Będziesz jutro na meczu?- zapytał
- Raczej nie- odpowiedziałam
- Nico powiedział mi co zaszło miedzy wami, ale proszę przyjdź dla nas
-  W tej chwili jestem u mamy i siostry
- Ty masz siostrę?- zapytał
- To dosyć skomplikowane
- Zabierz mamę i siostrę- powiedział
- Nie wiem czy to dobry pomysł
- Na poczcie masz trzy bilety. Bedzie nam bardzo miło jak przyjedziesz. Nico też się ucieszy, on bardzo ciebie kocha
- Dzięki Facu
Wtedy coś mi zaświtało w głowie. Przecież policja powinna znać całą sprawę skoro byli na miejscu. Spakowałam swoje rzeczy, wyjaśniłam wszystko mamie, która właśnie wróciła do domu i obrałam kierunek na Bełchatowski komisariat. Musiałam poznać prawdę, dowiedzieć się czy ona celowo niszczy mi życie. Miałam to szczęście, że na komisariacie pracował mój kolega ze szkoły. Jednak na spotkanie z nim musiałam poczekać do jutra. Rozpakowałam się w mieszkaniu, zrobiłam sobie kawę i usiadłam do stołu kończąc opowiadanie, które zaczęłam w pociągu. Tekst nad, którym aktualnie pracowałam dotyczył dziewczyny skazanej w Iranie na więzienie za próbę obejrzenia meczu siatkówki. Po dwóch godzinach i trzech kawach w końcu to skończyłam. Postanowiłam oddać to szefowi przed czasem, a z powrotem zaszłam do jednostki pogadać z ojcem i chłopakami
- Cześć- przywitałam się
- Hej
- Jest ojciec?- zapytałam
- Tak, ale ma gościa
- Może to dobrze bo chciałam pogadać z wami i przeprosić za to, że was zostawiłam
- Nie zostawiłaś. Razem walczyliśmy w Iraku i Afganistanie, nie zawiodłaś, nie zwiałaś chociaż dopiero zaczynałaś służbę
- Wiem, ale teraz was zostawiam
- Nie ta misja to następna, jesteśmy drużyną i zawsze nią będziemy, a my zawsze będziemy na ciebie czekać- powiedział Wiktor
Ojciec skończył swoje spotkanie, a kiedy zobaczyłam jak z jego gabinetu wychodzi mama zamurowało mnie
- Mamo co ty tu robisz?
- Miałam sprawę do załatwienia
- Zostaniecie u mnie, mam bilety na mecz, a gdzie mała?
- Pogadamy później kochanie
Rozmowa z ojcem przebiegła dosyć spokojnie. Nie wiem co mu się stało, ale pierwszy raz przeprosił mnie za swoje zachowanie.
* Nicolas
Wstałem rano, przewróciłem się na drugi bok i szybko uświadomiłem, że Marceliny naprawdę nie ma. Zszedłem na dół, zjadłem śniadanie, wziąłem torbę i poszedłem na hale bo za 2 godziny mecz
- Nico co jest?- zapytał Karol kiedy wychodziliśmy na boisko
 - Nic- odpowiedziałem
- Przecież widzimy, chodzi o Marcelinę?
- Szkoda gadać
* Marcelina
Niepewnie weszłam do Energii i zajęłam swoje miejsce. Trybuny były już wypełnione publicznością więc mogłam odetchnąć z ulgą bo w tym tłumnie na pewno nikt mnie nie zobaczy, a jedyna osobą, która wiedziała, że prawdopodobnie tu będę był Facu. Oczywiście, serce, dusza i ciało trzymało za niego kciuki. Kiedy tam siedziałam zadzwonił Kornel kolega za komendy
- No cześć Marcela- powiedział
-Hej czekałam na twój telefon
- Strasznie słabo cię słyszę, gdzie jesteś?
- Na meczu
- Kolega mówił, że próbowałaś się ze mną skontaktować?
- Tak to dla mnie bardzo ważne
- O co chodzi?- zapytał
- Dwa dni temu chłopcy z twojej komendy aresztowali kobietę, która awanturowała się na ulicy Kaczeńcowej i twierdzi, że jest w ciąży z moim chłopakiem. Mógłbyś się dowiedzieć czegoś w tej sprawie? Niestety nie wiem o nie nic, nawet jak się nazywa
- Dobra zobaczę co da się zrobić- powiedział
- Dzięki jesteś najlepszy
- Wiesz, że mam u ciebie dług do spłacenia
- Daj spokój już dawno go spłaciłeś
-Nie Marcela tego co wtedy zrobiłaś nie spłacę nigdy
- Kornel przestań
- Uratowałaś mi życie, nie da się tego zapomnieć
- Na moim miejscu zrobiłbyś to samo
- Ok, idę się czegoś dowiedzieć
 - Czekam na wiadomość
* Nicolas
Właśnie szedłem na zagrywkę kiedy zobaczyłem ją na trybunach. Siedziała w koszulce, którą wtedy ode mnie wzięła. Nie miałem pojęcia czy ona naprawdę tam siedzi czy mi się wydaje, ale tak się naładowałem energią, że podrzuciłem piłkę do góry i przestrzeliłem
- Stary co się z tobą dzieje?- zapytał Facu
- Nic tylko wydawało mi się, że widziałem Marcelinę
- Nie wydawało ci się- odpowiedział
- Znaczy, że ona?
- Tak wysłałem jej bilety
Od razu grało mi się lepiej. Starałem się nie gapić w tamtą stronę, ale byłem taki szczęśliwy, że przyjechała
* Marcelina
Grali jak zawsze świetnie i dawali z siebie wszystko. Co chwila zerkałam na telefon sprawdzając czy Kornel nie dzwonił, a na boisku tym czasem było ciekawe widowisko. Super przyjęcie, świetne dogranie do siatki i genialne rozgrywanie Nicolasa. Wszystko skutkowało nienagannie i przeciwnicy nie mieli nic do powiedzenia. Serce mi stanęło kiedy w trzecim secie Nico upadł na parkiet i złapał się za kostkę. Grał bez stabilizatorów, cholera zawsze bez nich grał, a ja zawsze się o niego martwiłam. Na szczęście szybko wrócił na boisko więc nic złego się nie stało. Po prawie dwóch godzinach gry Skrzaty pokonały Jastrzębie 3:0, a MVP i kosz owoców zgarnął Mariusz Wlazły. Kiedy miałam już wychodzić z hali zaczepił mnie Nico
- Cieszę się, że jesteś
- Przestraszyłeś mnie, jak noga?
- Dobrze, ale tym razem nie mam dla ciebie statuetki- powiedział
- Ale ja przyszłam tu dla was, nie dla statuetki
- Wracasz do mamy?
- Nie zostaję w Bełchatowie
- Cieszę się- powiedział
Rozmawialiśmy dłuższą chwilę, kiedy podeszła do nas mała dziewczynka
- Mogę prosić o autograf?- zapytała
- Za chwileczkę- odpowiedział
- Idź, spotkamy się później
Pomachałam chłopakom i poszłam do domu. Chyba zbyt pochopnie powiedziałam, że się z nim spotkam, ale bardzo tego chciałam. Chciałam znowu obudzić się w jego ramionach, choć po głowie dalej krążyły mi słowa tamtej kobiety,, będziemy mieli dziecko''. Dlatego z niecierpliwością czekałam na telefon od Kornela

**************************************
No i mam. W tej okropnej upalnej pogodzie udało mi się skończyć dla was kolejny rodział opowiadania o Nico i Marcelinie. 
Mam nadzieję, że wam się spodoba i czekam na opinię :*
/mała