sobota, 30 stycznia 2016

Rozdział 9

W jednej chwili cała rodzina znalazła się w szpitalu. Bartek dochodził do siebie po operacji, ja leżałam na kardiologii, a Monia urodziła śliczną i zdrową dziewczynkę. Świadomość tego, że ktoś musi umrzeć żebym ja mogła żyć była dla mnie straszna
* Bartek
- Michał mów co się dzieje z Tośką? Dlaczego nie przychodzi?
- Tośka.....
- No mów do cholery
- Tośka leży parę pięter wyżej
- Coś nie tak z dziećmi?- przestraszyłem się
- Nie, nie z chłopcami wszystko jest ok
- No to co jest grane?
- Toska potrzebuje przeszczepu serca
- Że co?
- Zemdlała nam tutaj przed twoją operacją, a lekarze wykryli u niej wadę serca. Tak zaawansowaną, że tylko nowe serce może ją uratować
- Zabierz mnie do niej
* Antonina
Los znowu wystawiał mnie na próbę. Jeśli chciał sprawdzić ile wytrzymam to mu się udało bo to było juz ponad moje siły, ale wiem, że nie mogę się poddać.
- Tośka- usłyszałam głos mojego męża
- Kochanie co ty tu robisz?
- To chyba ja powinienem ciebie o to zapytać?
- Nie wiem jak to możliwe
- Spokojnie zrobią ci ten przeszczep i wszystko będzie dobrze
- A Pan co tu robi?- zapytała moja Pani doktor
- To mój mąż- powiedziałam
- Co z moją żoną?
- Żona zostaje w szpitalu do czasu porodu, a potem będziemy szukać dla niej dawcy serca
- Jak to potem?
- Musimy utrzymać ciążę do 7 miesiąca żeby Pana synkowie mieli szansę na przeżycie- tłumaczyła lekarka
- A co z moją żoną? Co jeśli jej serce nie wytrzyma tyle czasu?
- Bartek ja podjęłam decyzję. Chcę żeby w razie czego ratowali chłopców i żebyś się nimi zajął
- Co ty mówisz?
- Wiem, że dobrze ich wychowasz
- Nie chcę tego słuchać
W jednym momencie role się odwróciły. To ja walczyłam o zycie, a Bartek mnie pocieszał i motywował. Nie bałam się śmierci, mogłabym spokojnie odejść z tego świata wiedząc, że Bartek będzie kochał chłopców za nas oboje. Mogłabym pogodzić się z tym co szykuje dla mnie los, ale dlaczego mam się mu podporządkowywać? Nie poddam się i stanę do walki bo choć życie jest niesprawiedliwe to gdzieś w końcu jest granica po której przyjdzie szczęście. Dopiero teraz wiem co czuł Bartek. Wiem, ze zbliżająca sie wizja śmierci niszczy człowieka.
* Bartek
Boże jeśli ona ma cierpieć za mnie, jeśli pozwolisz mi żyć zabierając do siebie matkę moich dzieci to nigdy sobie ani tobie tego nie wybaczę. Przecież mieliśmy żyć długo i szczęśliwie, a los co chwila rzuca nam kłody pod nogi.
- Cześć- powiedział Pit
- Siema
- Jak się czujesz?
- Ja dobrze, ale Toska
- Wiem rozmawiałem z Michałem. Tobie się udało, zobaczysz że jej też. Kiedy wychodzisz?
- Jutro
- To przyjedziemy po ciebie
- Dzięki
Po miesiącu spędzonym w szpitalu mogłem w końcu wrócić do domu. Lekarze mówili, że nie ma żadnych przeciwwskazań i, że mogę powoli wracać do treningów. Jednak na razie miałem na głowie cos o wiele ważniejszego.   
*Antonina
Miałam różne przemyślenia. Raz, że będzie dobrze, że się uda, że zobaczę jak moi synkowie dorastają. Tak po prostu od teraz to moje marzenie, ale przychodzą też te złe myśli, że ktoś musi umrzeć żebym ja mogła żyć. Zaliczałam wzloty i upadki w tej mojej, a właściwie to naszej walce bo chociaż termin cesarki zbliżał się coraz bardziej ja czułam się dużo gorzej z dnia na dzień. Bliźniaki rosły i odbierały mi nie tylko siły, ale energię i chęci do życia
- Moje skarby już niedługo będziecie na świecie. Wiem, że to jeszcze nie wasz czas, ale mam jest bardzo chora i musi się leczyć
- Hej kochanie- powiedział Bartek
- Hej odebrałeś wyniki badań- zapytałam od razu
- Tak kochanie wszystko jest w porządku. Nie ma nawet śladu po operacji, ale teraz to wy jesteście najważniejsi
- Bartek ja tak nie chce
- Czego nie chcesz?
- Nie chce czekać na czyjąś śmierć. Nie chce tak
- A ja nie chce żyć bez ciebie
- Ale nam się role odwróciły
- Przecież sobie ślubowaliśmy w zdrowiu i chorobie, na dobre i na złe
- Mamy dla Pani dawce serca- powiedziała nagle lekarka
- Jak?
- Właśnie dzwonili z głównej bazy transplantologii, że mają serce
- A co z dziećmi?
- Przeprowadzimy cesarskie cięcie
- Ale nic im nie będzie?
- Pani Antonino drugiej szansy może nie być
- Pytam czy bliźniaki to przeżyją?
- Chłopcy mają częściowo nierozwinięte płuca
- Czyli istnieje ryzyko, że coś może im się stać?
- Pani Antonino
- Nie zgadzam się na przeszczep. Nie kosztem moich dzieci
- Tośka- krzyknął Bartek
- Ma Pani świadomość tego, że następnego serca może nie być?
- Tak i podejmuję ryzyko
- Tośka nie możesz
- Ty nic nie rozumiesz. To nasze dzieci, one są we mnie, żyją tam i nie pozwolę zrobić im krzywdy
- Nie możesz odrzucić tego serca
- Tu nie chodzi tylko o mnie. Pamiętasz jak ci mówiłam, że nigdy nie chcę być jak moi biologiczni rodzice?
- Nie jesteś i nigdy nie będziesz
- Nie przekonasz mnie do zmiany zdania. Te dzieci są dla mnie najważniejsze
- A ja się nie liczę?
- Liczysz i bardzo cię kocham, ale gdyby któremuś z chłopców coś się stało nie mogłabym dalej żyć
- Co mam zrobić żebyś zmieniła zdanie?
- Nic bo ja już podjęłam decyzję
Po twarzy Bartka zaczęły spływać wielkie łzy. Wstał i wyszedł nie mówiąc nic więcej. Wiem, że bardzo cierpi, ale ja nie mogę postąpić inaczej
- Bartek zaczekaj- wołałam, - Pani też uważa, że źle robię?- zapytałam pielęgniarki
- Ja Panią podziwiam
* Bartek
Co ona wyprawia? Cholera jasna przecież to też moi synowie, ale dla mnie to ona jest najważniejsza, ona i jej życie
- Bartek co ty tu robisz?- zdziwił się Michał
- Mają serce dla Tośki
- Nareszcie
- Ale ona odmawia przeszczepu
- Co ty mówisz?
- Odmawia bo najpierw musieliby zrobić jej cesarkę, a istnieje ryzyko, że chłopcy mogą tego nie przeżyć
- Co się dzieje?- zapytała Monia schodząc z góry
- Tośka odmawia przeszczepu- powiedział Michał
- Chodzi o bliźniaki?
- Skąd wiesz?- zapytałem
- Zapomniałeś, że też jestem mamą
- Błagam pogadajcie z nią
- Bartek uwierz mi, że ona nie zmieni zdania i doskonale ją rozumiem
- To chore
- Nie Bartek to się nazywa bezgraniczna miłość matki do dziecka
- A co jeśli drugiego serca naprawdę nie będzie? Co jeśli Toska odrzuca jedyną szansę na dalsze życie?
- Wiem, że ciężko ci to zaakceptować, ale zaufaj jej. Serce matki się nie myli
- Nie rozumiecie jedną żonę już straciłem
- Wiem, że to boli, ale wiem, że gdyby dzieciom coś się stało to nigdy by sobie tego nie darowała
-  Szymon i Kacper tak chciała ich nazwać
* Antonina
Wiedziałam, ze podejmuję jedyną słuszną decyzję bo bez tych szkrabów moje życie nie miałoby sensu
- Myśli Pani, że źle zrobiłam?
- Ja nie jestem od tego żeby Panią oceniać- odpowiedziała pielęgniarka
- Proszę mi powiedzieć czy gdyby chłopcy urodzili się dzisiaj to mieliby szansę na przeżycie? Tylko szczerze
- Nie- powiedziała bez ogródek
Wtedy już nikt nie przekonałby mnie do zmiany zdania. Bartek odwiedza mnie codziennie, codziennie też przekonuje mnie do zmiany zdania. W międzyczasie też powoli wraca do treningów, opowiada co u chłopaków, co w domu i klubie. Przychodzą również Michał z Monią i tata. Wtedy bardziej niż kiedykolwiek brakowało mi mamy. Chciałabym żeby weszła do mojej sali, żeby powiedziała, że dobrze robię . Patrzyłam w te wielkie oczy Bartka przepełnione bólem i żalem
- Kocham cie-  powiedziałam
- Ja was też- odpowiedział dotykając mojego brzuszka
- Bartek ja...
- Myślałaś już jak damy im na imię?- zapytał
- Nie wiem może ty wymyśl
- Szymon i Kacper? Tak jak chciałaś- zapytał
- Ślicznie- powiedziałam
* Bartek
Powoli oswajałem się z tym, że Toska tak bardzo ryzykuje swoje życie. Nie wyobrażam sobie świata bez niej, ale patrząc na to jak chłopcy w niej rosną, jak reagują na nasze głosy jestem szczęśliwy. Robiłem właśnie śniadanie kiedy zadzwoniła, że mam szybko przyjechać do szpitala. Od razu wyobrażałem sobie, ze stało się nie wiadomo co, a ona powiedziała, że chce mi pokazać naszych synków. Kiedy ich zobaczyłem, kiedy usłyszałem jak mocno biją te małe serduszka nie umiałem ukryć łez
- Kochanie przepraszam cię za wszystko, ale to dlatego, że tak bardzo się o ciebie boję
- A myślisz, że ja się nie boję?
- Nie mogę cię stracić
- Wiem, ze dobrze ich wychowasz. Kocham cię pamiętaj o tym
* Antonina 
Zbliżały się Święta Bożego Narodzenia, a ja zamknięta w tej szpitalnej sali siedziałam podłączona do tlenu bo bez niego nie dawałam już rady. Pamiętam, że zastanawiałam się dlaczego Dagmara nie przychodzi? Dopiero później dowiedziałam się, że zmarła.
- Kochanie coś się stało?- zapytał Bartek wchodząc do mnie
- Dagmara zmarła
- Przykro mi
- Przecież to wszystko nie tak miało wyglądać
- Wiem
- Skarbie idź już do domu
- Zostanę z tobą- powiedział kładąc głowę na mój brzuch
Kiedy się obudziłam miałam jakieś dziwne przeczucia. Czułam, że wydarzy się coś złego i nie wiem czemu, ale nie dawało mi to spokoju. Bartek obudził się dopiero kiedy dotknęłam jego nażelowanych włosów
- Hej kochanie
- No cześć słońce
- Bartek naprawdę idź już do domu
- Nie
- Kochanie powinieneś odpoczywać
- Ale ja chcę byc z wami
- Ja z nimi zostanę- usłyszałam głos Oli
- Hej Oluś- ucieszyłam się z jej wizyty, - Jesteś sama?
- Niestety nie- powiedział Piotrek wchodząc do sali z Michałem
- Bartek chodź zawieziemy cię do domu
- Idź kochanie
- No dobra
* Bartek
Na nich zawsze można było liczyć, byli kiedy ich potrzebowałem i nigdy nie odmówili pomocy
- Przebierzesz się, prześpisz, weźmiesz prysznic i wrócimy tu
- A co, aż tak śmierdzę?- zapytałem
- Wariat- powiedziałam
- No dobra, ale zaraz wracam
* Antonina
Olę i Piotrka poznałam jakiś rok temu właśnie dzięki Bartkowi. W tedy nie byli jeszcze małżeństwem, a na ich weselu bawiliśmy się wyśmienicie
- Mam do ciebie prośbę- powiedziałam do Oli
- Tak?
- Gdybym z tego nie wyszła to dasz to Bartkowi
- Nawet tak nie mów
- I obiecaj, ze pomożecie mu wychować chłopców
Nagle coś ścisnęło mnie za serce. Nie mogłam oddychać, dusiłam się brakiem tlenu w płucach
 - Toska co się dzieje?, - Siostro proszę zawołać lekarza
- Spokojnie Pani Antonino już podajemy tlen. - Zabieramy ją na OIOM
* Bartek
Czułem, że to ni był dobry pomysł z zostawieniem jej samej w szpitalu. Różnie to bywało. Były dni, że coraz bardziej zależało mi na synkach, ale bywały też dni, że zastanawiałem się czy będę w stanie pokochać chłopców wiedząc, że Tośka dla nich poświęciła swoje  życie. Kiedy odebrałem tamten telefon od Oli świat zaczął walić mi się jak wieże World Trade Center
- Przyjedź szybko do szpitala
- Co się dzieje?
- Nie wiem nie chcą mi nic powiedzieć bo nie jestem rodziną
- Dobra już jadę
Wparowałem do szpitala jak szalony. Nie wiem ile przepisów przy tym złamałem i ile mandatów dostanę, ale wtedy liczyła sie tylko moja żona
- Gdzie ona jest?
- Na OIOM-ie
- Gdzie to?
- Chodź zaprowadzę cię
- Co z moją żoną?- zapytałem lekarki 
- Serce Pana żony jest coraz słabsze i coraz częściej prosi o pomoc
- Co to znaczy?
- Jeśli szybko nie znajdzie się dawca nie będziemy w stanie jej pomóc
- To nie może być prawda
- Bardzo mi przykro
- A co z moimi synkami?
- Chłopcy potrzebują przynajmniej miesiąca jeszcze
- Mogę do niej wejść?
- Ale tylko na chwilę
To wszystko do mnie nie docierało. Boże jak ja mam jej pomóc? Jeśli trzeba oddam jej swoje serce. Zrobię wszystko byle tylko Tośka żyła.
- Cześć kochanie
- Bartek
- Nie mów nic odpoczywaj
- Nie dam dłużej rady
- Dasz to tylko miesiąc. Dla mnie, dla Szymka i Kacpra. Odpoczywaj, a ja będę tutaj
* Antonina
Wiedziałam, że zbliża się mój koniec, że moje życie dobiega końca. Byłam na to gotowa. Wiedziałam, że Bartek da sobie radę z chłopcami. Zastanawiam się tylko jak długo będzie za mną tęsknił i czy opowie naszym synkom jak bardzo ich kochałam? Przesiadywał przy moim łóżku dzień w dzień, godzina po godzinie totalnie zawalając treningi i wszystko inne. Moje serce było coraz słabsze. Dzieci, które tak bardzo kochałam wysysały ze mnie życie, ale to nie miało znaczenia bo najważniejsze żeby obaj byli zdrowi. Pamiętam, że tamtego dnia chciałam przywitać się z Monią kiedy nagle poczułam przeraźliwy ból brzucha i pleców, który promieniował aż do nóg.
* Bartek
- Ma Pan śliczne i zdrowe bliźniaki- powiedziała lekarka
- Moja żona co z nią?
- Niestety podczas zabiegu doszło do zatrzymania akcji serca, potrzebna była reanimacja, ale udało nam się przywrócić funkcje życiowe . Pana żona zajmuję pierwsze miejsce dla liście biorców, musimy czekać
- Mogę ją zobaczyć?
- Niestety nie. Pani Antonia przebywa na OIOM-ie. Jest w śpiączce farmakologicznej i nie może Pan tam wejść
- Jak to w śpiączce?
- To odciąży jej i tak już zniszczone serce
- A dzieci mogę zobaczyć dzieci?
- Tak pielęgniarka Pana zaprowadzi
- Ale nic im nie grozi?
- Chłopcy są zdrowi, oddychają samodzielnie, ale muszą przebywać w inkubatorach. Jeden z bliźniaków jest trochę mniejszy, ale to normalne. Może być Pan spokojny
* Antonina
- Mamo tak bardzo za tobą tęskniłam. Cieszę się, że do mnie przyszłaś
- Witaj córeczko ja też bardzo za tobą tęskniłam, ale to nie jest miejsce dla ciebie
- Mamo ja chcę tu zostać z tobą
- Nie możesz
- Ale mamo
- Nie kochanie wracaj do swojej rodziny
* Bartek
- Kochanie słyszysz mnie? Tośka daj jakiś znak, że mnie słyszysz. Byłem u chłopców, są śliczni. Dałaś mi cudownych synów tylko błagam nie poddawaj się.
To miała być tylko głupia zabawa, ale ty Boże dałeś mi miłość i nie możesz jej teraz zabrać. Moje życie kręciło się wokół OIOM-u na którym leżała Tośka i oddziału neonatologicznego gdzie przebywali Kacper z Szymonem. Pediatra mówiła, że z nimi coraz lepiej, że niedługo będzie można zabrać ich do domu, ale jak ja dam sobie radę z dwójką wcześniaków?
- Dzień dobry- przywitała się Pani doktor
- Jak z nią?
- Jej serce jest coraz słabsze
- Musicie znaleźć jej dawcę
- Robimy wszystko co w naszej mocy, ale nie możemy zrobić nic więcej, musimy czekać 
- Tak po prostu?
- Bartek spokojnie- mówiła Monia
- Są lekarzami, są od tego żeby ratować, a oni mówią, że nie mogą nic zrobić
- Bartek zrozum, że
- Nie rozumiem, a jeśli ona umrze to nie daruję wam tego
- Bartek musisz być silny dla chłopców
- To wszystko ich wina. Gdyby nie ta ciąża to Tośka juz dawno byłaby po przeszczepie
- Co ty gadasz? To twoje dzieci i na pewno nie są niczemu winne, a co jeśli to właśnie dzięki ciąży lekarze wykryli u niej tę wadę. Pomyślałeś o tym, że bliźniaki mogły uratować jej życie?
Nic już nie wiedziałem. Może Monika miała rację, ale widok Toski walczącej o każdy dzień napawał mnie bólem i nienawiścią do całego świata. Po tym co usłyszałem od lekarza wyszedłem ze szpitala i udałem się do pobliskiego sklepu. Chciałem tak po prostu napić się i choć na chwilę zagłuszyć ten ból, ale to nie pomagało. Siedziałem na podłodze i patrzyłem jak krew kapie z moich pokaleczonych od szkła dłoni
- Kurwa Luiza pomóż mi- krzyczałem
Wypijając kolejne litry. Chciałem zapić się na śmierć, zasnąć i już nigdy się nie obudzić
- Bartek jesteś tutaj- usłyszałem wołanie Michała
- Czego?
- Chłopie jak ty wyglądasz?
- Idź sobie- powiedziałem przechylając butelkę
- Co ty wyprawiasz?
- Oddaj to
- O nie co to to nie
- Michał oddaj
- Opanuj się Toska cię potrzebuje
- Toska umiera, a ja nie umiem jej pomóc
Dopiero wtedy dotarło do mnie jak bardzo krzywdzę sam siebie
- Masz też Szymona i Kacpra, pomyśl jakby poczuła się Tośka gdyby dowiedziała się, że za wszystko winisz ich
- Bo to jest ich wina
- Kurwa nie wytrzymam zaraz- krzyknął Michał
- Nie chcę ich nigdy więcej widzieć
- Jesteś pijany, nie myślisz tego co mówisz. Idź do łazienki i ogarnij się
- Oddam jej swoje serce
- Co?
- Zabije się i wtedy będą mogli przeszczepić jej moje serce
- Nie gadaj takich głupot
- Jeśli nie ma innego wyjścia to naprawdę to zrobię
* Michał
Wiedziałem, ze mimo tego co było Bartek bardzo kocha moją siostrę. Mogłem postawić się w jego sytuacji bo sam mam zonę i córkę i pewnie zachowywałbym się tak samo gdyby to Monika leżała w szpitalu, ale Tośka bardzo chciała wydać na świat maluchy i od samego początku bardzo je kochała.
* Bartek
- Antonina poświęciła swoje życie żeby ratować dzieci, które nosiła pod swoim chorym sercem. W naszej pamięci pozostanie zawsze uśmiechnięta i zadowolona z życia choć wszyscy wiemy, że nie było ono idealne. Razem z nami i pogrążoną w rozpaczy rodziną płacze nawet niebo- mówił ksiądz
a ja nie mogłem go słuchać. Moja dusza krwawiła z bólu i żalu, a nienawiść do wszystkich kipiała ze mnie. Moje życie straciło sens razem z jej odejściem, a widok mojej ukochanej zasypywanej piaskiem będzie prześladował mnie do końca życia.
- Moja siostra zawsze wiedziała czego chce. Najbardziej pragnęła stworzyć cudowną i kochającą się rodzinę. Udało ci się siostrzyczko . Zostawiłaś tutaj męża i dwóch wspaniałych synów, którzy nigdy o tobie nie zapomną- dodał Michał
Tośka odeszła, a ja nawet nie miałem możliwości pożegnania się z nią i udowodnienia tego jak bardzo ją kocham.  A bliźniaki? Nigdy więcej nie chce nawet o nich słyszeć. Te dzieci zabrały mi ukochaną żonę. Jak pijawki wyssały z niej życie. Stałem na łóżeczkami w których leżeli i czułem tylko nienawiść. Nie interesowało mnie nawet co się z nimi stanie. Nigdy ich nie pokocham,  nie spojrzę na nich jak na owoc naszej miłości. Zawsze będą dla mnie winne jej śmierci.



********************************
Kochani łapcie kolejny rozdział :)
Mam nadzieję, że wam się spodoba i czekam na opinię :*
/mała

środa, 20 stycznia 2016

Rozdział 8

Wchodząc do szpitala myślami wracałam do poprzedniego roku. Wtedy jak ostatni raz tu byłam umierała Kamila, ale Bartek nie umrze, nie teraz, nie za rok czy dwa, on musi się ze mną zestarzeć. To nie tak, że już mu wszystko wybaczyłam, ale wiem, że bardzo go kocham i, że jeszcze można uratować to co jest między nami.
- Gdzie on jest?- zapytałam Nowakowskich i mojego brata
- Siostra spokojnie
- Wy też wiedzieliście? No świetnie długo zamierzaliście robić ze mnie idiotkę? Co mówił lekarz?
- Że jeśli szybko nie podda się operacji.........
- Nie kończ, gdzie on jest?
- W tamtej sali- powiedział Piotrek
Stanęłam przed drzwiami i zatrzymałam się w czasie. Nie wiedziałam co dalej, a serce waliło mi jak oszalałe
- Cześć- powiedziałam wchodząc w końcu do środka
- Co ty tu robisz?
- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?
- Bo nie
- Wolałeś żebym wyjechała i tak po prostu chciałeś zostawić mnie samą?
- Kocham cię jak nikogo na świecie
- To dlaczego nie zadzwoniłeś, nic nie powiedziałeś?
- Bo to kara
- Jaka kara co ty gadasz?
- Kara za to co ci zrobiłem, a ja nie chce litości
- Idioto ja cię kocham i musisz żyć, musisz poddać się operacji
- I do końca życia być rośliną? Nie dzięki
- Jeśli nie chcesz zrobić tego dla mnie to zrób to dla nich- powiedziałam pokazując mu zdjęcie USG
- Czy to znaczy, że będziemy mieli......?
- Tak prawdopodobnie dwóch synków- powiedziałam
- Ty wyjeżdżasz, a ja umieram. Nigdy ich nie zobaczę
- Nie wolno ci tak mówić
- Miesiące, które z tobą spędziłem były najlepszym okresem moje życia i bardzo ci za nie dziękuję
- Błagam cię nie mów tak bo serce mi pęka
- Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym zostać z wami, ale to praktycznie niemożliwe
- Bartek ja nigdzie nie jadę. Zostaję w Polsce, zostaję z tobą w Bełchatowie
- Brachu posłuchaj jej, masz o co walczyć- powiedział Nowakowski wchodząc do sali
- Zawołaj lekarza- powiedziałam do mojego brata, który szedł za nim
- Po co?- zapytał Bartek
- Powiesz mu, że zgadzasz się na operację, proszę cię zrób to dla naszych synków
- Synków?- zadziwił się Michał
- Będziemy mieli bliźniaki- powiedziałam
- Super gratulacje
- Dzięki brat, a teraz idź po lekarza
- Bartek?
- Idź- powiedział w końcu Kurek
Bartek zgodził się na tę operację, a ja dopiero wtedy tak na serio zaczęłam zastanawiać się co zrobię jeśli ta operacja się nie uda chociaż w ogóle nie biorę tego pod uwagę
- Misiek mógłbyś zwołać mi konferencję prasową?
- Po co?
- Bo chcę wszystko wyjaśnić, chce żeby ludzie wiedzieli co się ze mną dzieje
* Bartek
Nikt  nie będzie mną rządził, nikt nie będzie decydował ile mam żyć i kiedy umierać. Poddam sie tej cholernej operacji i niech się dzieje co chce. Michał spisał się świetnie z tymi dziennikarzami. Pozostało mi tylko stanąć przed kamerą
- Wszystko gotowe- powiedział Kubiak
- Dobra już idę, mam do ciebie prośbę
- Mów
- Gdyby coś poszło nie tak dasz to lekarzowi
- Co to?
- Oświadczenie, że nie chce być sztucznie utrzymywany przy życiu
- Co?
- Obiecaj, że mu to dasz jakby co
- Bartek ja nie mogę
- Proszę cie
- Ok- odpowiedział, - a teraz lepiej już zaczynaj
Skinąłem tylko głową i zacząłem mówić
- Witam wszystkich. Drodzy kibice, sympatycy i fani siatkówki nigdy nie sądziłem, że znajdę się w takim miejscu, nigdy nie sądziłem, że znajdę się w takiej sytuacji. Chciałbym podziękować wam za wsparcie płynące z różnych zakątków świata, za otuchę i ciepłe słowa. Jutro poddam się operacji usunięcia guza. Nie martwcie się o mnie, wszystko będzie dobrze i do zobaczenia na boisku. Dziękuję- zakończyłem
- Dziękujemy
- Jest coś co chciałbym zrobić przed operacją
- Co?- zapytał Michał
- Ślub z Toską- odpowiedziałem
* Antonina
Ślub może nie był idealny. Nie było kościoła, masy gości, białej sukni i zabawy do białego rana, ale za to byliśmy my. Ja, Bartek, Michał z Monią, Piotrek z Olą, kapelan i kościelna kaplica. Antonina Kurek brzmiało pięknie. Chciałabym tylko móc nacieszyć się moim mężem, spędzić z nim długie lata na dobre i na złe
- Czy mój mąż przeżyje tę operację?- zapytałam
- Zrobimy wszystko żeby tak się stało
- Dobrze się Pani czuje?
- Trochę mi słabo- powiedziałam
a obudziłam się na szpitalnym oddziale
- Jak się czujesz?- zapytała Ola
- Co ja tu robię?
- Zemdlałaś
- Muszę iść do Bartka
- Nie Tośka teraz musisz zadbać o siebie i dziecko
- Dzieci, bliźniaki- poprawiłam ją
- Super
- Ola, ale ja muszę
- Nigdzie się stąd nie ruszasz
- Ale Bartek
- Michał z Piotrkiem tam są
- Tylko nic mu nie mówcie
- I jak tam Pani Antonino?
- Już lepiej
- Niestety będzie musiał Pani tutaj zostać
- Coś nie tak z dziećmi?
- Musimy zrobić Pani badania bo nie podoba mi się Pani EKG. Często zdarzają się Pani takie omdlenia
- Niekiedy, ale bardziej na początku ciąży
- Dobrze zrobimy badania i zobaczymy
- Pani coś wie?
- Musimy poczekać na wyniki
- Zabrali go- powiedział Michał wchodząc do sali w, której byłam
- Tośka spokojnie
ale ja nie umiałam być spokojna
- Siostra co się dzieje?
- Nie wiem, nie mogę oddychać
- Zawołam lekarza
Lekarka podała mi tlen co automatycznie pomogło mi oddychać
- Pani doktor co mi jest?
- Podejrzewam u Pani wrodzoną, nieleczoną wadę serca
- Co?  Przecież ja nigdy nie miałam problemów z sercem
- Musimy poczekać na wyniki badań
- To nie zaszkodzi dzieciom?
- Badania nie
- Zawoła Pani mojego brata?
- Oczywiście
- Co z Bartkiem?
- Operacja jeszcze trwa, a co u ciebie?
- Lekarka powiedziała, że mogę mieć wrodzoną, nieleczoną wadę serca
- Co takiego?
- Monia boję się o chłopców
- Spokojnie to pewnie tylko podejrzenia
- Misiek idź się czegoś dowiedz
Po prawie 8 godzinach strasznych oczekiwań operacja dobiegła końca. Doktor Sosnowski zapewniał, że wszystko poszło dobrze i że jeszcze teraz nie zostanę wdową.
- Pani doktor czy mogę pójść do męża
- Powinna Pani teraz odpoczywać
- Proszę tylko na chwilę. Mąż jest po ciężkiej operacji i chciałabym tylko go zobaczyć
- No dobrze, ale siada Pani na wózek i za 5 minut jest tutaj z powrotem. Pielęgniarka Panią zawiezie
- Ja to zrobię- odezwała się Monia
Monika zostawiła mnie u Bartka i wyszła
- Cześć kochanie. Słyszysz mnie? Jestem tutaj
Wtedy bała się już nie tylko o Bartka, ale i o nasze dzieci bo to ich życie było dla mnie najważniejsze
- I co ma Pani już wyniki?- zapytałam kiedy tylko Monia odwiozła mnie do sali
- Badania potwierdziły moje podejrzenia
- Przecież to niemożliwe
- Nie odczuwała Pani ostatnio zmęczenia, nie męczyła się szybciej, nie łapała zadyszki?
- Pani doktor ja potrafiłam przez 3 godziny grać z bratem i kumplami w siatkówkę i nic mi nie dolegało
- T o cud, że z tak dużą wadą dalej Pani żyje, ale ciąża i to bliźniacza to dla Pani serca już za duże obciążenie i dla tego buntuje się właśnie teraz
- I co dalej?
- Potrzebny będzie przeszczep serca i to jak najszybciej
- Słucham? A co z dziećmi?
- Na aborcję jest już za późno dlatego zmuszeni będziemy rozwiązać ciążę przez cesarskie cięcie. Musimy poczekać jednak przynajmniej do 7 miesiąca żeby bliźniaki miały szansę, ale w Pani przypadku to ogromne ryzyko. Teraz zabiorę Panią do siebie na kardiologię i tam będziemy działać, a teraz ma Pani gości
Zastanawiałam się jak to możliwe, ze przez 25 lat moje serce nie dawało znać, że potrzebuje jakiejkolwiek pomocy. Michał wszedł do mnie wyraźnie zadowolony
- Co z Bartkiem?
- Odzyskał przytomność i pytał o ciebie
- Brat gdyby coś mi się stało pomożecie Bartkowi wychować chłopców
- Tośka o czym ty mówisz?
- Musicie mi to obiecać
- Dobrze, ale powiedz co się dzieje?
- Potrzebuję przeszczepu serca
- Co?
- Te moje omdlenia i ostatnie problemy z oddychaniem to wina serca. Pani doktor powiedziała, że to cud, że jeszcze żyję, ale przecież mi nigdy nic nie było. Graliśmy po 2-3 godziny, a ja nawet zadyszki nie miałam. Jak to możliwe?
- Są tego pewni?
- Tak jeśli nie znajdą mi nowego serca umrę, ale nie poddam się przeszczepowi do póki nie urodzą się chłopacy




*****************************
Kochani łapcie 8 rozdział opowiadania :)
Mam nadzieję, ze wam się spodoba i czekam na opinię :*
P.S. Przepraszam, że tak długo musieliście czekac, ale miałam trochę mało czasu :)
/mała

czwartek, 7 stycznia 2016

Rozdział 7

- Halo?
- No cześć Mariusz. Stary mam do ciebie mega prośbę
- Mów o co chodzi?
- Zawiózłbyś mnie w jedno miejsce?
- No pewnie
- Nie prosiłbym cię o pomoc, ale sam nie jestem w stanie prowadzić samochodu
- Żaden problem powiedz tylko gdzie i kiedy?
- Za godzinę do parku Sosnowskiego
- Ok
* Antonia
Poszłam na spotkanie z nim, ale nie wiedziałam jak zareaguje kiedy go zobaczę. Nie wiedziałam co mu powiem? W końcu nie widzieliśmy się od dwóch tygodni
* Monika
- Ty wiesz prawda?- zapytałam Michała
- O czym?
- Na pewno wiesz
- Kochanie o co ci chodzi?- dopytywał wiernie dotrzymując danej pewnie Bartkowi obietnicy
- O tym, że Bartek jest chory
- Wiedziałaś?- zapytał
- Tak powiedział mi jak wybieraliśmy pierścionek dla Tośki
- Długo miałaś zamiar milczeć?
- Obiecałam tak samo jak ty. On naprawdę ją kocha, a ten zakład? Wszystko przez śmierć Luizy. Wiesz jak bardzo ją kochał i jak bardzo pogubił się po tym wypadku.
- A co jeśli on faktycznie umrze? Tośka się po tym nie pozbiera
- Nie umrze. Musimy tylko przekonać go, żeby się leczył, że ma dla kogo żyć
* Bartek
- Ok?- zapytał Wlazły
- Ok- odpowiedziałem
- Może pójdę z tobą?
- Nie, nie chce żeby Tośka się czegoś domyśliła
- Pogadaj z nią tylko szczerze, czekam tutaj
- Nie musisz
- Przywiozłem cię to i do domu cię odwiozę
- Dobra to idę
- Powodzenia
Policzyłem do dziesięciu i ruszyłem w jej stronę
- Cześć kochanie- powiedziałem
- Cześć
- Jak się czujesz? Jak maleństwo?
- Dobrze. Poprosiłam cię o to spotkanie bo musimy pogadać
- Wiem, że cholernie cię zraniłem i wszystko zniszczyłem, ale proszę daj mi ostatnią szansę
- Nie potrafię ci zaufać. Nawet nie wiem czy to co mówisz teraz jest prawdziwe
- Na nikim w życiu mi tak nie zależało. Chciałbym resztę życia spędzić z tobą, zobaczyć nasze dziecko
- O to możesz być spokojny nie będę ci broniła kontaktów z maleństwem
- Chciałbym doczekać tego momentu
- Bartek dobrze się czujesz?
- Ta, a dlaczego pytasz?
- Bo jakoś dziwnie mówisz
- Wydaje ci się- powiedziałem
Już chciałem jej wszystko powiedzieć, ale te słowa nie umiały przejść mi przez gardło, nie chciałem jej litości i współczucia.
- Pamiętaj, że ja zawsze będę cię kochał. Niezależnie od tego gdzie będę i co się wydarzy
* Antonina
Pamiętam, że coś zaniepokoiło mnie w rozmowie z nim. To nie był ten sam Bartek co zawsze. Gadał dosyć dziwnie i nie za bardzo wiedziałam o co mu chodzi.
- Rozmawiałam dzisiaj z Bartkiem, ale to była dziwna rozmowa
- Czyli?- zapytała Monika
- Mówił różne głupoty, że zawsze będzie blisko, że chciałby zobaczyć dziecko
- I co jeszcze?- dopytywała
- Monia ty cos wiesz?
- Ja? Nie
- Monia mów prawdę o co chodzi?
- Jesteś już spakowana?
- Nie zmieniaj tematu
- Cholera mówiłam żeby sam ci powiedział
- Co?
-Tośka Bartek
- No co?- zapytałam, a naszą rozmowę przerwał mój telefon
- Przepraszam, ale musze odebrać
- Tośka poczekaj
- Sory Monia
Pewna tego, że nie mam już wspólnej przyszłości z Bartkiem dokończyłam pakowanie. Po tym jak ambasada przyznała mi wizę kompletnie zapomniałam o rozmowie z Moniką i mogłam bez żadnych problemów lecieć z Michałem do Ankary. Pożegnałam się z tatą i byłam gotowa do drogi, ale gdzieś tam w głębi serca nie wiedziałam czy dobrze robię. Bartek nie dawał mi spokoju, a ja nie umiałam wymazać z pamięci tego co zrobił.
* Bartek
- Jesteś gotowy?- zapytał Mariusz
- Tak i dziękuję wam za wszystko
- Jesteśmy kumplami, a to dużo znaczy
- A co jeśli już nigdy nie wrócę do grania?
- Co ty pleciesz? Wrócisz do nas prędzej niż myślisz
Może oni mają rację. Fajnie mieć takich kumpli. Wlazły zaparkował auto po klubem gdzie wszyscy już czekali
- Gotowy?- zapytał trener
- Tak- odpowiedziałem
- No to chodźmy
 Za chwilę miałem ogłosić światu, że twardy i zawsze stanowczy Bartek Kurek umiera. Wszedłem do sali, usiadłem przy stoliku przed kamerami i w jednej chwili chciałem stamtąd uciec, cofnąć wszystko i nikomu nic nie mówić. Było jednak za późno na wątpliwości, no ale nie z takimi rzeczami sobie radziłem
- Możemy zaczynać- powiedział prezes Piechocki
a dziennikarze od razu przystąpili do pytań
- Dlaczego tu jesteśmy? W jakim celu ta konferencja?
- Chciałem oficjalnie poinformować, że zawieszam sportową karierę
- Dlaczego? Jaki jest tego powód?- padały kolejno pytania
- Lekarze zdiagnozowali u mnie guza mózgu. Jest łagodny, ale bardzo rudny do usunięcia
- Co mówią lekarze?- dopytywali
- Dziękuję to wszystko- powiedziałem wychodząc
- Dziękujemy Państwu za przybycie- dodał Piechocki
- Chodźcie na piwo- powiedziałem do chłopaków
* Antonina
- Jestem spakowana
- Siostra jesteś pewna, że nie zmienisz zdania?
- Jestem- odpowiedziałam
- A rozmawiałaś z Bartkiem?
- Co wy wszyscy macie z tym Bartkiem?- Wykrzyczałam
- Cicho- powiedziała Monia zgłaśniając telewizor    
Na ekranie pojawił się siatkarz, a redaktorka mówiła:
  Siatkarz reprezentacji Polski i PGE Skry Bełchatów poinformował na zwołanej dzisiaj konferencji prasowej, że zawiesza sportową karierę z powodu ciężkiej choroby- guza mózgu
Byłam w szoku, nie wierzyłam w to co właśnie usłyszałam. Mój Bartek? Jakiego guza?
- Siostra dobrze się czujesz?- zapytał Michał
- To nie może być prawda
- Przykro nam
- Wiedzieliście?
- Cały czas próbowaliśmy cie powiedzieć
- Było powiedzieć wprost
- Nie mogliśmy
- To dlatego tak dziwnie ze mną rozmawiał. Boże on się ze mną pożegnał. Co dokładnie mu jest, gdzie ma tego guza?
- W głowie- powiedziała Monia
- Ale nic mu nie będzie prawda?
- Tośka Bartek nie chce poddać się operacji i prawda jest taka, że tylko ty możesz go do tego przekonać
- A jeśli mi się nie uda?
ale Michał z Monią milczeli
- Co jeśli mi się nie uda?
- Bartek ma przed sobą jakieś pół roku życia
Byłam jak w amoku, nic do mnie nie docierało. Chciałam się z nim zobaczyć, ale co ja mu powiem?
* Bartek
Godzina 18:00 Michał odlatuje do Ankary, a ja tracę Tośkę bezpowrotnie i na zawsze. Boże błagam zrobię co zechcesz, ale proszę daj mi trochę więcej czasu
- Halo?
- No cześć jak się czujesz?
-  Dobrze
- Słuchaj musimy się spotkać i pogadać, ale tak szczerze- powiedział Kubiak
- A ty nie powinieneś być w samolocie do Turcji?- zdziwiłem się 
- Przełożyłem wyjazd
- Dlaczego?
- Bo nie mogę od tak wyjechać, bo siostra i kumpel mnie potrzebują. Bartek to nie tak, że wybaczę ci to co zrobiłeś Tosce i jak bardzo ją skrzywdziłeś, ale jesteśmy braćmi, a braci się nie traci.
- Dziękuję ci za wszystko, ale marnujesz na mnie tylko czas
- Nie pierdol takich głupot
- Wiem co mówię. Przecież ja już jestem trupem
- Nie mam zamiaru tego słuchać, to co spotkamy się?
- Jestem umówiony z chłopakami w klubie za pół godziny to może przyjdziesz?
- Dobra będę
Dopiłem kawę do końca, włożyłem buty i poszedłem do Energii po samochodem nie byłem już w stanie sie poruszać. Stwarzałem zagrożenie nie tylko dla siebie, ale i dla innych
- Siemano- powiedziałem wchodząc do sali
- Cześć jak tam?
- Jakoś leci
- Chłopie musisz poddać się tej operacji, drużyna cię potrzebuje
- To bez sensu
- Nic nie jest bez sensu
- Nie możesz się tak po prostu podłożyć temu cholerstwu- stwierdził Wrona
- Wasze wsparcie dużo dla mnie znaczy ale...............
- Bartek nie ma żadnego, ale- powiedział głos, który znalem doskonale
- Piter co ty tu robisz?
- Doszły mnie słuchy, że ktoś musi porządnie ustawić cię do pionu
- Cieszę się, że przyjechałeś- powiedziałem przytulając Nowakowskiego
-Nie jestem sam
- Cześć Bartek- powiedziała Ola
- Już przyjechaliście na mój pogrzeb
- Przestań gadać takie głupoty
- Chodźcie na piwo
- My nie możemy, mamy jutro mecz. Mamy nadzieję, że będziesz, wy też- powiedział Mariusz wskazując na Nowakowskich
- Jasne- odpowiedzieli
- To do jutra- odpowiedziałem wychodząc z Piotrkiem, Olą i Kubiakiem, - To co może pójdziemy do mnie?
- A co u Tośki?- zapytała Ola
- Nie jesteśmy już razem
- Jak to?
- To długa historia, a ja byłem cholernym dupkiem i teraz mam za to karę
- Mamy dużo czasu
- Ja go nie mam, a to, że spotkałem Tośkę to jakiś cholerny zbieg okoliczności
- Dlaczego tak myślisz?
 - Bo Tośka brała udział w wypadku w, którym zginęła Luiza, ale nie mówmy o mnie. Co u was?
- Dobrze urządzamy nowe mieszkanie i jakoś leci
Na Piotrka i Olę zawsze mogłem liczyć byliśmy dla siebie jak rodzina. Nagle znowu zakręciło mi się w głowie, a następne co pamiętam to to, że obudziłem się w szpitalu
* Antonina
- Cholera jasna dlaczego to wszystko musi być takie trudne?
- Kochasz go?- zapytała Monia
- No przecież wiesz
- No to daj mu szansę
- Ale przecież on nawet mi nie powiedział, że jest chory, co mam udawać, że o niczym nie wiem?
- Bartek to dobry człowiek. Może zrobił wielkie głupstwo z tym zakładem, ale gdyby nie on to pewnie byście się nie spotkali, a wiem, że pierwszy raz od śmierci Luizy zakochał się tak bardzo
- Boje się tego, że nie dam rady mu już zaufać
- Jak nie spróbujesz to się nie przekonasz powiedziała mi kiedyś wasza mama
Monia miała sporo racji w tym co mówiła, ale mi nie było tak łatwo. Z jednej strony dalej bolało mnie to, że potraktował mnie jak rzecz, z drugiej bałam się, że mogę go stracić na zawsze. Usiadłam na naszej ławeczce w parku
- Hej
- Hej Facu co ty tu robisz?
- Wracam z treningu i tak cię dojrzałem, czemu siedzisz tu sama?
- Myślę
- A można wiedzieć o czym?
- O tym dlaczego Bartek nie powiedział mi, że jest chory
- Wszyscy go do tego namawialiśmy, ale on uparł się, że nie chce twojej litości
- Jakiej litości? Przecież ja go kocham
- Chciałabym mu pomóc, ale nie odzywa się, nie odbiera telefonów. Może już mu nie zależy
- To nie tak. Bartek podłamał się chorobą i waszym rozstaniem. Wmówił sobie, ze to kara za to co ci zrobił i nie robi nic innego tylko chodzi i powtarza, że przed śmiercią chciałby zobaczyć dziecko
Słowa Conte rozdarły moje i tak już zranione serce na pół. Siedziałam tam i słuchałam jak Facu opowiada, że mój ukochany żegna się z życiem i wtedy zrozumiałam, że kocham go pomimo wszystko i nie mogę go stracić. Wzięłam telefon i wykręciłam numer do niego. Czekałam, aż odbierze, ale zamiast niego usłyszałam głos Oli
- Ola, a gdzie Bartek?
- Nie może w tej chwili rozmawiać
- Co z nim?
- Jest w szpitalu

*******************************
Kochani mam nadzieję, że wam się spodoba i czekam na opinię :*
/mała