W jednej chwili cała rodzina znalazła się w szpitalu. Bartek
dochodził do siebie po operacji, ja leżałam na kardiologii, a Monia urodziła
śliczną i zdrową dziewczynkę. Świadomość tego, że ktoś musi umrzeć żebym ja
mogła żyć była dla mnie straszna
* Bartek
- Michał mów co się dzieje z Tośką? Dlaczego nie przychodzi?
- Tośka.....
- No mów do cholery
- Tośka leży parę pięter wyżej
- Coś nie tak z dziećmi?- przestraszyłem się
- Nie, nie z chłopcami wszystko jest ok
- No to co jest grane?
- Toska potrzebuje przeszczepu serca
- Że co?
- Zemdlała nam tutaj przed twoją operacją, a lekarze wykryli
u niej wadę serca. Tak zaawansowaną, że tylko nowe serce może ją uratować
- Zabierz mnie do niej
* Antonina
Los znowu wystawiał mnie na próbę. Jeśli chciał sprawdzić
ile wytrzymam to mu się udało bo to było juz ponad moje siły, ale wiem, że nie
mogę się poddać.
- Tośka- usłyszałam głos mojego męża
- Kochanie co ty tu robisz?
- To chyba ja powinienem ciebie o to zapytać?
- Nie wiem jak to możliwe
- Spokojnie zrobią ci ten przeszczep i wszystko będzie
dobrze
- A Pan co tu robi?- zapytała moja Pani doktor
- To mój mąż- powiedziałam
- Co z moją żoną?
- Żona zostaje w szpitalu do czasu porodu, a potem będziemy
szukać dla niej dawcy serca
- Jak to potem?
- Musimy utrzymać ciążę do 7 miesiąca żeby Pana synkowie
mieli szansę na przeżycie- tłumaczyła lekarka
- A co z moją żoną? Co jeśli jej serce nie wytrzyma tyle
czasu?
- Bartek ja podjęłam decyzję. Chcę żeby w razie czego
ratowali chłopców i żebyś się nimi zajął
- Co ty mówisz?
- Wiem, że dobrze ich wychowasz
- Nie chcę tego słuchać
W jednym momencie role się odwróciły. To ja walczyłam o
zycie, a Bartek mnie pocieszał i motywował. Nie bałam się śmierci, mogłabym
spokojnie odejść z tego świata wiedząc, że Bartek będzie kochał chłopców za nas
oboje. Mogłabym pogodzić się z tym co szykuje dla mnie los, ale dlaczego mam
się mu podporządkowywać? Nie poddam się i stanę do walki bo choć życie jest
niesprawiedliwe to gdzieś w końcu jest granica po której przyjdzie szczęście.
Dopiero teraz wiem co czuł Bartek. Wiem, ze zbliżająca sie wizja śmierci
niszczy człowieka.
* Bartek
Boże jeśli ona ma cierpieć za mnie, jeśli pozwolisz mi żyć
zabierając do siebie matkę moich dzieci to nigdy sobie ani tobie tego nie
wybaczę. Przecież mieliśmy żyć długo i szczęśliwie, a los co chwila rzuca nam
kłody pod nogi.
- Cześć- powiedział Pit
- Siema
- Jak się czujesz?
- Ja dobrze, ale Toska
- Wiem rozmawiałem z Michałem. Tobie się udało, zobaczysz że
jej też. Kiedy wychodzisz?
- Jutro
- To przyjedziemy po ciebie
- Dzięki
Po miesiącu spędzonym w szpitalu mogłem w końcu wrócić do
domu. Lekarze mówili, że nie ma żadnych przeciwwskazań i, że mogę powoli wracać
do treningów. Jednak na razie miałem na głowie cos o wiele ważniejszego.
*Antonina
Miałam różne przemyślenia. Raz, że będzie dobrze, że się
uda, że zobaczę jak moi synkowie dorastają. Tak po prostu od teraz to moje
marzenie, ale przychodzą też te złe myśli, że ktoś musi umrzeć żebym ja mogła
żyć. Zaliczałam wzloty i upadki w tej mojej, a właściwie to naszej walce bo
chociaż termin cesarki zbliżał się coraz bardziej ja czułam się dużo gorzej z
dnia na dzień. Bliźniaki rosły i odbierały mi nie tylko siły, ale energię i
chęci do życia
- Moje skarby już niedługo będziecie na świecie. Wiem, że to
jeszcze nie wasz czas, ale mam jest bardzo chora i musi się leczyć
- Hej kochanie- powiedział Bartek
- Hej odebrałeś wyniki badań- zapytałam od razu
- Tak kochanie wszystko jest w porządku. Nie ma nawet śladu
po operacji, ale teraz to wy jesteście najważniejsi
- Bartek ja tak nie chce
- Czego nie chcesz?
- Nie chce czekać na czyjąś śmierć. Nie chce tak
- A ja nie chce żyć bez ciebie
- Ale nam się role odwróciły
- Przecież sobie ślubowaliśmy w zdrowiu i chorobie, na dobre
i na złe
- Mamy dla Pani dawce serca- powiedziała nagle lekarka
- Jak?
- Właśnie dzwonili z głównej bazy transplantologii, że mają
serce
- A co z dziećmi?
- Przeprowadzimy cesarskie cięcie
- Ale nic im nie będzie?
- Pani Antonino drugiej szansy może nie być
- Pytam czy bliźniaki to przeżyją?
- Chłopcy mają częściowo nierozwinięte płuca
- Czyli istnieje ryzyko, że coś może im się stać?
- Pani Antonino
- Nie zgadzam się na przeszczep. Nie kosztem moich dzieci
- Tośka- krzyknął Bartek
- Ma Pani świadomość tego, że następnego serca może nie być?
- Tak i podejmuję ryzyko
- Tośka nie możesz
- Ty nic nie rozumiesz. To nasze dzieci, one są we mnie,
żyją tam i nie pozwolę zrobić im krzywdy
- Nie możesz odrzucić tego serca
- Tu nie chodzi tylko o mnie. Pamiętasz jak ci mówiłam, że
nigdy nie chcę być jak moi biologiczni rodzice?
- Nie jesteś i nigdy nie będziesz
- Nie przekonasz mnie do zmiany zdania. Te dzieci są dla
mnie najważniejsze
- A ja się nie liczę?
- Liczysz i bardzo cię kocham, ale gdyby któremuś z chłopców
coś się stało nie mogłabym dalej żyć
- Co mam zrobić żebyś zmieniła zdanie?
- Nic bo ja już podjęłam decyzję
Po twarzy Bartka zaczęły spływać wielkie łzy. Wstał i
wyszedł nie mówiąc nic więcej. Wiem, że bardzo cierpi, ale ja nie mogę postąpić
inaczej
- Bartek zaczekaj- wołałam, - Pani też uważa, że źle robię?-
zapytałam pielęgniarki
- Ja Panią podziwiam
* Bartek
Co ona wyprawia? Cholera jasna przecież to też moi synowie,
ale dla mnie to ona jest najważniejsza, ona i jej życie
- Bartek co ty tu robisz?- zdziwił się Michał
- Mają serce dla Tośki
- Nareszcie
- Ale ona odmawia przeszczepu
- Co ty mówisz?
- Odmawia bo najpierw musieliby zrobić jej cesarkę, a
istnieje ryzyko, że chłopcy mogą tego nie przeżyć
- Co się dzieje?- zapytała Monia schodząc z góry
- Tośka odmawia przeszczepu- powiedział Michał
- Chodzi o bliźniaki?
- Skąd wiesz?- zapytałem
- Zapomniałeś, że też jestem mamą
- Błagam pogadajcie z nią
- Bartek uwierz mi, że ona nie zmieni zdania i doskonale ją
rozumiem
- To chore
- Nie Bartek to się nazywa bezgraniczna miłość matki do
dziecka
- A co jeśli drugiego serca naprawdę nie będzie? Co jeśli
Toska odrzuca jedyną szansę na dalsze życie?
- Wiem, że ciężko ci to zaakceptować, ale zaufaj jej. Serce
matki się nie myli
- Nie rozumiecie jedną żonę już straciłem
- Wiem, że to boli, ale wiem, że gdyby dzieciom coś się
stało to nigdy by sobie tego nie darowała
- Szymon i Kacper tak
chciała ich nazwać
* Antonina
Wiedziałam, ze podejmuję jedyną słuszną decyzję bo bez tych
szkrabów moje życie nie miałoby sensu
- Myśli Pani, że źle zrobiłam?
- Ja nie jestem od tego żeby Panią oceniać- odpowiedziała
pielęgniarka
- Proszę mi powiedzieć czy gdyby chłopcy urodzili się
dzisiaj to mieliby szansę na przeżycie? Tylko szczerze
- Nie- powiedziała bez ogródek
Wtedy już nikt nie przekonałby mnie do zmiany zdania. Bartek
odwiedza mnie codziennie, codziennie też przekonuje mnie do zmiany zdania. W
międzyczasie też powoli wraca do treningów, opowiada co u chłopaków, co w domu
i klubie. Przychodzą również Michał z Monią i tata. Wtedy bardziej niż
kiedykolwiek brakowało mi mamy. Chciałabym żeby weszła do mojej sali, żeby
powiedziała, że dobrze robię . Patrzyłam w te wielkie oczy Bartka przepełnione
bólem i żalem
- Kocham cie-
powiedziałam
- Ja was też- odpowiedział dotykając mojego brzuszka
- Bartek ja...
- Myślałaś już jak damy im na imię?- zapytał
- Nie wiem może ty wymyśl
- Szymon i Kacper? Tak jak chciałaś- zapytał
- Ślicznie- powiedziałam
* Bartek
Powoli oswajałem się z tym, że Toska tak bardzo ryzykuje
swoje życie. Nie wyobrażam sobie świata bez niej, ale patrząc na to jak chłopcy
w niej rosną, jak reagują na nasze głosy jestem szczęśliwy. Robiłem właśnie
śniadanie kiedy zadzwoniła, że mam szybko przyjechać do szpitala. Od razu
wyobrażałem sobie, ze stało się nie wiadomo co, a ona powiedziała, że chce mi
pokazać naszych synków. Kiedy ich zobaczyłem, kiedy usłyszałem jak mocno biją
te małe serduszka nie umiałem ukryć łez
- Kochanie przepraszam cię za wszystko, ale to dlatego, że
tak bardzo się o ciebie boję
- A myślisz, że ja się nie boję?
- Nie mogę cię stracić
- Wiem, ze dobrze ich wychowasz. Kocham cię pamiętaj o tym
* Antonina
Zbliżały się Święta Bożego Narodzenia, a ja zamknięta w tej
szpitalnej sali siedziałam podłączona do tlenu bo bez niego nie dawałam już
rady. Pamiętam, że zastanawiałam się dlaczego Dagmara nie przychodzi? Dopiero
później dowiedziałam się, że zmarła.
- Kochanie coś się stało?- zapytał Bartek wchodząc do mnie
- Dagmara zmarła
- Przykro mi
- Przecież to wszystko nie tak miało wyglądać
- Wiem
- Skarbie idź już do domu
- Zostanę z tobą- powiedział kładąc głowę na mój brzuch
Kiedy się obudziłam miałam jakieś dziwne przeczucia. Czułam,
że wydarzy się coś złego i nie wiem czemu, ale nie dawało mi to spokoju. Bartek
obudził się dopiero kiedy dotknęłam jego nażelowanych włosów
- Hej kochanie
- No cześć słońce
- Bartek naprawdę idź już do domu
- Nie
- Kochanie powinieneś odpoczywać
- Ale ja chcę byc z wami
- Ja z nimi zostanę- usłyszałam głos Oli
- Hej Oluś- ucieszyłam się z jej wizyty, - Jesteś sama?
- Niestety nie- powiedział Piotrek wchodząc do sali z
Michałem
- Bartek chodź zawieziemy cię do domu
- Idź kochanie
- No dobra
* Bartek
Na nich zawsze można było liczyć, byli kiedy ich
potrzebowałem i nigdy nie odmówili pomocy
- Przebierzesz się, prześpisz, weźmiesz prysznic i wrócimy
tu
- A co, aż tak śmierdzę?- zapytałem
- Wariat- powiedziałam
- No dobra, ale zaraz wracam
* Antonina
Olę i Piotrka poznałam jakiś rok temu właśnie dzięki
Bartkowi. W tedy nie byli jeszcze małżeństwem, a na ich weselu bawiliśmy się
wyśmienicie
- Mam do ciebie prośbę- powiedziałam do Oli
- Tak?
- Gdybym z tego nie wyszła to dasz to Bartkowi
- Nawet tak nie mów
- I obiecaj, ze pomożecie mu wychować chłopców
Nagle coś ścisnęło mnie za serce. Nie mogłam oddychać,
dusiłam się brakiem tlenu w płucach
- Toska co się
dzieje?, - Siostro proszę zawołać lekarza
- Spokojnie Pani Antonino już podajemy tlen. - Zabieramy ją
na OIOM
* Bartek
Czułem, że to ni był dobry pomysł z zostawieniem jej samej w
szpitalu. Różnie to bywało. Były dni, że coraz bardziej zależało mi na synkach,
ale bywały też dni, że zastanawiałem się czy będę w stanie pokochać chłopców
wiedząc, że Tośka dla nich poświęciła swoje
życie. Kiedy odebrałem tamten telefon od Oli świat zaczął walić mi się
jak wieże World Trade Center
- Przyjedź szybko do szpitala
- Co się dzieje?
- Nie wiem nie chcą mi nic powiedzieć bo nie jestem rodziną
- Dobra już jadę
Wparowałem do szpitala jak szalony. Nie wiem ile przepisów
przy tym złamałem i ile mandatów dostanę, ale wtedy liczyła sie tylko moja żona
- Gdzie ona jest?
- Na OIOM-ie
- Gdzie to?
- Chodź zaprowadzę cię
- Co z moją żoną?- zapytałem lekarki
- Serce Pana żony jest coraz słabsze i coraz częściej prosi
o pomoc
- Co to znaczy?
- Jeśli szybko nie znajdzie się dawca nie będziemy w stanie
jej pomóc
- To nie może być prawda
- Bardzo mi przykro
- A co z moimi synkami?
- Chłopcy potrzebują przynajmniej miesiąca jeszcze
- Mogę do niej wejść?
- Ale tylko na chwilę
To wszystko do mnie nie docierało. Boże jak ja mam jej
pomóc? Jeśli trzeba oddam jej swoje serce. Zrobię wszystko byle tylko Tośka
żyła.
- Cześć kochanie
- Bartek
- Nie mów nic odpoczywaj
- Nie dam dłużej rady
- Dasz to tylko miesiąc. Dla mnie, dla Szymka i Kacpra.
Odpoczywaj, a ja będę tutaj
* Antonina
Wiedziałam, że zbliża się mój koniec, że moje życie dobiega
końca. Byłam na to gotowa. Wiedziałam, że Bartek da sobie radę z chłopcami.
Zastanawiam się tylko jak długo będzie za mną tęsknił i czy opowie naszym
synkom jak bardzo ich kochałam? Przesiadywał przy moim łóżku dzień w dzień,
godzina po godzinie totalnie zawalając treningi i wszystko inne. Moje serce
było coraz słabsze. Dzieci, które tak bardzo kochałam wysysały ze mnie życie,
ale to nie miało znaczenia bo najważniejsze żeby obaj byli zdrowi. Pamiętam, że
tamtego dnia chciałam przywitać się z Monią kiedy nagle poczułam przeraźliwy
ból brzucha i pleców, który promieniował aż do nóg.
* Bartek
- Ma Pan śliczne i zdrowe bliźniaki- powiedziała lekarka
- Moja żona co z nią?
- Niestety podczas zabiegu doszło do zatrzymania akcji
serca, potrzebna była reanimacja, ale udało nam się przywrócić funkcje życiowe
. Pana żona zajmuję pierwsze miejsce dla liście biorców, musimy czekać
- Mogę ją zobaczyć?
- Niestety nie. Pani Antonia przebywa na OIOM-ie. Jest w
śpiączce farmakologicznej i nie może Pan tam wejść
- Jak to w śpiączce?
- To odciąży jej i tak już zniszczone serce
- A dzieci mogę zobaczyć dzieci?
- Tak pielęgniarka Pana zaprowadzi
- Ale nic im nie grozi?
- Chłopcy są zdrowi, oddychają samodzielnie, ale muszą przebywać w inkubatorach. Jeden z bliźniaków
jest trochę mniejszy, ale to normalne. Może być Pan spokojny
* Antonina
- Mamo tak bardzo za tobą tęskniłam. Cieszę się, że do mnie
przyszłaś
- Witaj córeczko ja też bardzo za tobą tęskniłam, ale to nie
jest miejsce dla ciebie
- Mamo ja chcę tu zostać z tobą
- Nie możesz
- Ale mamo
- Nie kochanie wracaj do swojej rodziny
* Bartek
- Kochanie słyszysz mnie? Tośka daj jakiś znak, że mnie
słyszysz. Byłem u chłopców, są śliczni. Dałaś mi cudownych synów tylko błagam
nie poddawaj się.
To miała być tylko głupia zabawa, ale ty Boże dałeś mi
miłość i nie możesz jej teraz zabrać. Moje życie kręciło się wokół OIOM-u na
którym leżała Tośka i oddziału neonatologicznego gdzie przebywali Kacper z
Szymonem. Pediatra mówiła, że z nimi coraz lepiej, że niedługo będzie można
zabrać ich do domu, ale jak ja dam sobie radę z dwójką wcześniaków?
- Dzień dobry- przywitała się Pani doktor
- Jak z nią?
- Jej serce jest coraz słabsze
- Musicie znaleźć jej dawcę
- Robimy wszystko co w naszej mocy, ale nie możemy zrobić
nic więcej, musimy czekać
- Tak po prostu?
- Bartek spokojnie- mówiła Monia
- Są lekarzami, są od tego żeby ratować, a oni mówią, że nie
mogą nic zrobić
- Bartek zrozum, że
- Nie rozumiem, a jeśli ona umrze to nie daruję wam tego
- Bartek musisz być silny dla chłopców
- To wszystko ich wina. Gdyby nie ta ciąża to Tośka juz
dawno byłaby po przeszczepie
- Co ty gadasz? To twoje dzieci i na pewno nie są niczemu
winne, a co jeśli to właśnie dzięki ciąży lekarze wykryli u niej tę wadę.
Pomyślałeś o tym, że bliźniaki mogły uratować jej życie?
Nic już nie wiedziałem. Może Monika miała rację, ale widok
Toski walczącej o każdy dzień napawał mnie bólem i nienawiścią do całego
świata. Po tym co usłyszałem od lekarza wyszedłem ze szpitala i udałem się do pobliskiego sklepu. Chciałem tak
po prostu napić się i choć na chwilę zagłuszyć ten ból, ale to nie pomagało.
Siedziałem na podłodze i patrzyłem jak krew kapie z moich pokaleczonych od
szkła dłoni
- Kurwa Luiza pomóż mi- krzyczałem
Wypijając kolejne litry. Chciałem zapić się na śmierć,
zasnąć i już nigdy się nie obudzić
- Bartek jesteś tutaj- usłyszałem wołanie Michała
- Czego?
- Chłopie jak ty wyglądasz?
- Idź sobie- powiedziałem przechylając butelkę
- Co ty wyprawiasz?
- Oddaj to
- O nie co to to nie
- Michał oddaj
- Opanuj się Toska cię potrzebuje
- Toska umiera, a ja nie umiem jej pomóc
Dopiero wtedy dotarło do mnie jak bardzo krzywdzę sam siebie
- Masz też Szymona i Kacpra, pomyśl jakby poczuła się Tośka
gdyby dowiedziała się, że za wszystko winisz ich
- Bo to jest ich wina
- Kurwa nie wytrzymam zaraz- krzyknął Michał
- Nie chcę ich nigdy więcej widzieć
- Jesteś pijany, nie myślisz tego co mówisz. Idź do łazienki
i ogarnij się
- Oddam jej swoje serce
- Co?
- Zabije się i wtedy będą mogli przeszczepić jej moje serce
- Nie gadaj takich głupot
- Jeśli nie ma innego wyjścia to naprawdę to zrobię
* Michał
Wiedziałem, ze mimo tego co było Bartek bardzo kocha moją
siostrę. Mogłem postawić się w jego sytuacji bo sam mam zonę i córkę i pewnie
zachowywałbym się tak samo gdyby to Monika leżała w szpitalu, ale Tośka bardzo
chciała wydać na świat maluchy i od samego początku bardzo je kochała.
* Bartek
- Antonina poświęciła swoje życie żeby ratować dzieci, które
nosiła pod swoim chorym sercem. W naszej pamięci pozostanie zawsze uśmiechnięta
i zadowolona z życia choć wszyscy wiemy, że nie było ono idealne. Razem z nami
i pogrążoną w rozpaczy rodziną płacze nawet niebo- mówił ksiądz
a ja nie mogłem go słuchać. Moja dusza krwawiła z bólu i
żalu, a nienawiść do wszystkich kipiała ze mnie. Moje życie straciło sens razem
z jej odejściem, a widok mojej ukochanej zasypywanej piaskiem będzie prześladował
mnie do końca życia.
- Moja siostra zawsze wiedziała czego chce. Najbardziej
pragnęła stworzyć cudowną i kochającą się rodzinę. Udało ci się siostrzyczko .
Zostawiłaś tutaj męża i dwóch wspaniałych synów, którzy nigdy o tobie nie
zapomną- dodał Michał
Tośka odeszła, a ja nawet nie miałem możliwości pożegnania
się z nią i udowodnienia tego jak bardzo ją kocham. A bliźniaki? Nigdy więcej nie chce nawet o
nich słyszeć. Te dzieci zabrały mi ukochaną żonę. Jak pijawki wyssały z niej
życie. Stałem na łóżeczkami w których leżeli i czułem tylko nienawiść. Nie
interesowało mnie nawet co się z nimi stanie. Nigdy ich nie pokocham, nie spojrzę na nich jak na owoc naszej
miłości. Zawsze będą dla mnie winne jej śmierci.
Mam nadzieję, że wam się spodoba i czekam na opinię :*
/mała