niedziela, 6 marca 2016

Rozdział 11

- Witajcie w domu chłopcy- powiedziałem wnosząc maluchy do ich pokoju
Pierwszy raz byłem z nimi sam na sam. Trochę bałem się tego, że mogę zrobić im krzywdę, ale przecież to moje dzieci i nie mogę się ich bać. Szymek spał, a Kacper rozglądał się po pokoju
- I jak?- zapytała Monika kiedy odebrałem telefon
- Dobrze Szymek śpi, a Kacperek leży w łóżeczku
Chyba do końca życia nie odwdzięczę się Kubiakom za to co dla nas zrobili. Gdyby nie oni wszyscy to dzisiaj nie byłoby mnie tutaj. Tośka walczyła dzielnie, a co najważniejsze nie miała zamiaru sie poddawać. Dzisiaj po dwóch tygodniach od przeszczepu lekarze mieli wybudzić ją ze śpiączki. Liczyłem na to, że dzisiaj nasz koszmar się skończy. Pełen nadziei na lepsze życie poszedłem do szpitala
- Hej kochanie- powiedziałem całując ją w policzek
a ona nadal spała. Była taką moją śpiąca królewną tylko, że moje pocałunki na nią nie działały. Opowiadałem jej co u Michała, jak rosną bliźniaki, co dzieje się w klubie. Nagle spod jej zamkniętych powiek popłynęły łzy. Wtedy wiedziałem, że mnie słyszy, że do nas wróci
- Jestem tu kochanie
Mówiłem mając nadzieję, że to wszystko niedługo się skończy, że wreszcie będzie tak jak być powinno. Przez następne dni coraz lepiej wychodziła mi opieka nad chłopcami. Wtedy to oni dawali mi siłę do wstawania rano z łóżka. Ich śmiech i widok napawał mnie optymizmem. Polepszyły sie również moje stosunki z mamą bo chłopcy od razu skradli jej serce.
- Jak Tosia wyzdrowieje to wyprawimy wam huczne wesele- powiedział tata
- Ale my już mieliśmy ślub
- Ale nie było wesela, a być musi
- Tata ma rację
- No dobra zobaczymy co Tośka na to
- A co u niej?
- Mieli ją wybudzić ze śpiączki, ale lekarka powiedziała że lepiej jeszcze poczekać
- Zobaczysz, że już niedługo wróci do domu
Chciałem żeby oni wszyscy mieli rację. Miałem jeszcze jedną misję do spełnienia. Musiałem załatwić Michałowi ponowny kontrakt w Ankarze bo to przecież przez nas zrezygnował z takiej szansy
- Hej Monia możemy sie spotkać? To bardzo ważne
-No dobra idę z małą na spacer to może dołączycie do nas?
- Ok
- To czekamy na was w parku
Dobra Monia załatwiona teraz musiałem tylko dogadać się z władzami klubu, ale to przecież nic trudnego jeśli się naprawdę chce. Po wykonaniu kilku telefonów dostałem to czego chciałem i poszedłem do parku
- Hej- przywitałem się z nią
- No hej co to za pożar?
- Chodzi o Michała
- O Michała?
- Tak, dlaczego nie pojechał do Ankary?
- Nie wiem
- Kłamiesz
- No co mam ci powiedzieć? Nie chciał zostawić Tośki samej z tym wszystkim, a w klubie nie chcieli dłużej na niego czekać
- On musi tam pojechać to dla niego ogromna szansa
- Ale nie pojedzie, nie do póki nie będzie pewien, że z Toską wszystko w porządku
- Wiem i dlatego proszę cię żebyś dała mu to
- Co to jest?
- Halbank czeka jeszcze dwa miesiące na jego przyjazd do klubu
- Co? Jak udało ci się to załatwić?
- Przynajmniej tak mogę się odwdzięczyć
- Jesteś kochany
- Do kochania masz Michała
- Dziękuję
- To ja dziękuję wam
- Nie masz za co
- Mam, mam. Mama mi wszystko powiedziała
- Oj tam
- Monika jesteś wielka
Michał miał szczęście, ze trafił na nią, a ja miałem szczęście, ze trafiłem na moją żonę.
- Kto był dawcą?- zapytałem
- Niestety nie możemy udzielić takiej informacji
- Dlaczego?
- Bo dane dawców są ściśle chronione
To nie było życie dla mnie. Nie nadawałem się do takiego czekania. Byłem to znaczy jestem typem człowieka, który wszystko musi mieć na już. Zastanawiałem się ile razy Bóg może dawać mi szansę na szczęście. Bo tak po prawdzie to Toska uratowała mi zycie. Zawsze będę ją za to kochał. Jutro święta, nasze pierwsze wspólne święta. Ja, ona Kacper i Szymon. Dobry reżyser zrobiłby z mojego życia niezły film. Lekarze i pielęgniarki stali się dla mnie rodziną. Widywałem ich każdego dnia od pół roku. Przez ten czas wiele może się zmienić, ale moje uczucie do Toski nigdy nie minie. Postanowiłem też w końcu spotkać sie z chłopakami z klubu i podziękować za wszystko. Wziąłem chłopców i poszliśmy na spacer do Energii. Obaj smacznie spali i nie przeszkadzał im nawet hałas dobiegający z sali. Stanąłem w drzwiach, zobaczyłem jak grają i zrozumiałem jak bardzo mi tego brakuje.
- Nie wierzę. Czy ja dobrze widzę?- zawołał Mariusz
- Cześć- powiedziałem
- Cześć szkraby- odezwał się Karol, - Fajnie, ze jesteście
- Was też fajnie znowu zobaczyć
- Co tam u Tośki? Bo byliśmy ostatnio w szpitalu, ale nie chcieli nas wpuścić
- Wiem lekarz mówił i dziękuję wam bardzo. U Tośki trochę lepiej, ale wszystko będzie wiadomo jak wybudzą ją ze śpiączki
- Nawet nie było okazji pogratulować wam ślubu i tych dwóch smyków
- Te maluchy są dla mnie wszystkim- powiedziałem
- Bartek kiedy do nas wracasz?- zapytał Facu
- Chciałbym jak najszybciej
- No to pogadaj z prezesem
- A co zrobię z chłopakami?
- Zostawisz z babcią. Stary naprawdę nam ciebie brakuje
Chłopcy mieli rację powinienem wrócić do treningów i do grania. Skoro mama tak bardzo zakochała się w chłopcach to na pewno mi pomoże i chętnie się nimi zajmie
- Prezesie można?
- Bartek jasne wchodź
- Przepraszam, ale nie jestem sam
- Spokojnie wchodźcie
- Mam nadzieję, że nie będą nam przeszkadzać
- Śliczne masz dzieciaki, a jak twoja żona?
- Powoli coraz lepiej, ale nie chcę zapeszać
- Dobrze to mów co cię do mnie sprowadza
- Chciałbym wrócić do zespołu
- Jesteś pewien?
- Tak mama mi pomoże w opiece nad chłopakami
- W takim razie musisz dostarczyć aktualne wyniki badań i orzeczenie lekarskie o zdolności do gry
- Dobrze
- Bartek to miejsce cały czas na ciebie czeka i nie musisz się spieszyć
- Prezesie jak dłużej posiedzę w domu to zwariuję
- Dobrze jak chcesz, zrób te badania i zapraszam do mnie
- Dziękuje- powiedziałem wychodząc, - Wesołych Świąt prezesie
- Propos Świąt przyjdź jutro na wigilię klubową na 12. Posiedzimy, pogadamy
- Chętnie, ale nie wiem czy mama będzie mogła zostać z chłopcami
- Weź ich ze sobą w końcu należą do naszej rodziny
- Dobrze będziemy
- To do zobaczenia
- Do jutra prezesie
Zostawiłem Szymka i Kacpra z mamą, a sam poszedłem jeszcze do Tośki żeby opowiedzieć jej o ostatnich dniach i o tym co się wydarzyło. Powiedzieć jej, że wszyscy na nią czekają
- Wesołych Świąt skarbie gdziekolwiek jesteś. Przyjadę do ciebie jutro po wigilii klubowej. Do zobaczenia słońce 

**********************************
Hej kochani :) łapcie kolejny rozdział i sorki, ze tak późno, ale nie mam na nic czasu :)
Dziękuję również za nominację do Liebster Blog Award i obiecuję, że odpowiem na pytania jak znajdę trochę czasu :*
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba i czekam na opinię :*
/mała


5 komentarzy:

  1. super czekam na dalsze losy

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam na nowy rozdział:
    http://niekazdemarzeniasiespelniaja.blogspot.com/2016/03/rozdzia-39.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na 40 rozdział!
      http://niekazdemarzeniasiespelniaja.blogspot.com/2016/03/rozdzia-40.html

      Usuń
  3. Świetny :) Mam nadzieję, że Tosia szybko wróci do zdrowia i wraz z Kurkiem stworzy wspaniałą rodzinę dla chłopców. Pozdrawiam
    pss. Zapraszam na nowe rozdziały na moich blogach :)

    OdpowiedzUsuń