piątek, 11 grudnia 2015

Rozdział 4

Czułam, że nie mówi mi wszystkiego, ze coś przede mną ukrywa, ale może byłam zbyt podejrzliwa bo przecież obiecał, że będzie szczery. Dzisiaj mija pół roku od śmierci Kamili, a mi wciąż jej brakuje. Kupiłam kwiaty i poszłam na cmentarz
- Hej- przywitałam się z Michałem i Monią
- Cześć siostra- odpowiedział
- Witaj mamo- powiedziałam kładąc kwiaty na nagrobku
- To my już pójdziemy
- Michał możemy się później spotkać?
- Coś się stało?
- Muszę z tobą pogadać
- No to wpadnij wieczorem do nas
- Ok, a jak mała?- zapytałam dotykając okrągłego brzuszka Moni
- Dobrze
- To widzimy się wieczorem
- Dzięki
Michał z Moniką poszli, a ja zostałam jeszcze chwilę u mamy. Bez niej nasz dom nie był już taki sam
- Ty zawsze umiałaś mi pomóc, wiedziałabyś co mam zrobić
- Antosia kochanie- powiedział głos za mną
- Znam Panią- zapytałam
- Nie jestem Panią, jestem twoją mamą
- Moja mam nie żyje
- Jestem twoją biologiczną mamą. Nie pamiętasz mnie?
- A co mam pamiętać? Ojca który pił i bił dzień w dzień? Babcie, która zawsze wmawiała mi, że to wszystko moja wina czy nowych wujków którzy pojawiali się i znikali? To mam pamiętać?
- Jesteśmy rodziną
- Nie jesteśmy
- Kochanie posłuchaj po śmierci taty nie umiałam dać sobie rady, nie mogłam sobie z tym wszystkim poradzić
- Mówisz po śmierci, a gdy żył to nie było nic lepiej. Te ciągłe awantury ojciec pijany i zarzygany
- Przecież babcia się tobą zajmowała
- Babcia zajmowała?
- Masz z nią kontakt?- zapytała
- Babcia nie żyje od prawie dwóch lat. Ty naprawdę nic o nas nie wiesz
- Tosia córeczko
- Czego chcesz? Tak naprawdę powiedz czego chcesz?
- Potrzebuję pomocy
- Co?
- Mój chłopak ma długi u złych ludzi
- A co ja mam z tym wspólnego?
- Musisz pożyczyć mi 2 tysiące złotych
- Co? Bo chyba się przesłyszałam. Jak śmiesz mnie o to prosić?
Nie spodziewałam się spotkania z nią. Myślałam, że nie ma jej w mieście, a ona cały czas tu była i ani razu nie spróbowała się ze mną skontaktować.
- Wszystko w porządku?- zapytał Konrad
-Tak tato Pani już idzie
- Pani- zdziwiła się
- Skądś Panią znam- stwierdził Konrad 
- Antonina to moja córka, jestem jej biologiczną mamą
- Już ci mówiłam, że moja mama nie żyje
- To wszystko wasza wina, to wy ukradliście mi córkę, to przez was odcięła się od rodziny- krzyczała
- Milcz!! Ci ludzie uratowali mnie przed bidulem, dali dom i miłość, cos czego od was nie dostałam
- Więc tak mi się odwdzięczasz za czas, który ci poświęciłam?
- W tym problem, że ty nie poświęciłaś mi żadnego czasu
- Ty smarkulo
- Dosyć tego. Stoimy nad grobem mojej żony i nie życzę sobie tutaj awantur
- Tato przepraszam- powiedziałam kiedy poszła
- Daj spokój kochanie przecież to nie twoja wina
- Zawsze byliście i będziecie moją rodziną
-Wiem
- Szkoda, że nie ma jej z nami
- Na pewno patrzy na nas z góry
- Żałowałeś kiedyś?- zapytałam
- Czego?
- Że mnie wzięliście, że nie mieliście drugiego dziecka, swojego dziecka?
- Ty jesteś nasza i bardzo cię kochamy
- Ja was też
- O proszę jakie czułości
- Co ty tu jeszcze robisz?
- Jestem twoją matką i należy mi się szacunek
- Matką? A gdzie byłaś kiedy ojciec pił i bił, gdzie byłaś kiedy leżałam w szpitalu po wypadku, gdzie byłaś kiedy w każde urodziny na ciebie czekałam? No gdzie wtedy byłaś mamo?
- Da Pani już spokój czy mam wezwać policję?
- To sobie wzywaj- krzyczała
- Tato zostaw chodźmy do domu
Nawet nie wiedziałam kim dla mnie jest bo na słowo mama na pewno nie zasługuje
- Tato jeszcze raz cię przepraszam
- Nie masz za co, a teraz odbierz ten telefon
* Bartek
- No hej kochanie zapraszam cię do kina
- Dzisiaj?
- Tak dzisiaj jestem u ciebie za pół godziny
- No dobra- odpowiedziała
Muszę jej to dzisiaj powiedzieć, bo jeśli dowie się od kogoś innego to nigdy mi tego nie wybaczy. Zresztą i tak nigdy mi nie wybaczy. Nie ma co robić sobie nadziei bo przez swoją głupotę straciłem ją na zawsze. Obojętnie od kogo się dowie i tak mnie znienawidzi
* Antonina
- Możemy pogadać?
- No mów co się dzieje?
- Chodzi o Bartka
- Myślałem, że już się nie spotykacie?
- Trochę się ostatnio pokłóciliśmy, ale już jest ok
- No to dobrze
- Nie do końca bo dowiedziałam się, że nasz wypadek spowodowała żona Bartka
- Słucham? On miał żonę? Zakochałaś się w jej mężu?
- Wiem jak to wygląda, ale Michał uświadomił mi, że to przecież  nie jego wina. Tato ja go kocham rozumiesz?
- Rozumiem. Wiem co to znaczy kochać kogoś do szaleństwa i leć już na tą randkę
Bartek przyjechał punktualnie. Ubrany w garnitur z kwiatami w ręku wysiadł z samochodu
- Cześć kochanie
- Hej słońce pięknie wyglądasz. To co jedziemy?
- Jaki film?

- Niespodzianka

**********************
Kochani na wieczorek do poczytania łapcie kolejny rozdział :)
Mam nadzieję, że wam się spodoba i czekam na opinię :*
/mała

4 komentarze:

  1. super mam nadzieje,że mama da spokój Tosi

    OdpowiedzUsuń
  2. super mam nadzieje,że mama da spokój Tosi

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale się matka znalazła. Wraca po tylu latach i chcę pożyczać pieniądze od Tosi, która tak wiele przez nią, swojego biologicznego ojca i babcię wycierpiała. Dobrze, że ma wsparcie w Michale i Konradzie. Na pewno jest jej ciężko pogodzić się ze stratą bliskiej osoby, która cały czas była przy niej, była matką, może nie biologiczną, ale była najważniejsza dla Tosi..
    Dobrze, że Bartek sam chcę wyznać jej prawdę. Jakby dziewczyna dowiedziła się o tym chorym zakładzie od kogoś innego, to mogłoby skończyć się to wszystko między nimi, a tak jest nadzieja,
    Pozderki i czekam na kolejny :***
    Ps.Zapraszam do siebie na nowe rozdziały

    http://zycieniezawszejesttakiejakiechcemy.blogspot.com/?m=1

    http://dosukcesuniemadroginaskroty.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń