czwartek, 9 lipca 2015

Rozdział 10

Rozmawiałam z mamą, a słońce pięknie świeciło. Postanowiłam wybrać się na spacer i raz na zawsze rozprawić ze wszystkimi wątpliwościami. Kiedy wychodziłam w drzwiach spotkałam Kornela
- Hej co tu robisz?
- Nie mam zbyt wiele czasu, ale przejrzyj to- powiedział i poszedł
Zamknęłam za nim drzwi, zrobiłam sobie kawę i usiadłam w fotelu z teczką od Kornela na kolanach. Pomyślałam chwilę o tym co tam znajdę, wzięłam dwa głębokie oddechy i zaczęłam przeglądać papiery. Z tych dokumentów wyglądało, że ona naprawdę było chora i, że to nie był pierwszy jej taki wyskok. Wcześniej nękała już dwóch mężczyzn, a jednego z nich miała nawet porwane
- Kurwa jak ja mogłam jej uwierzyć?- byłam zła sama na siebie
* Nicolas
Martwi się o mnie czyli w dalszym ciągu jej na mnie zależy. Powiedziała, że się ze mną spotka, więc cierpliwie poczekam na jej telefon, a teraz idę na spotkanie z Facu. Dzwonił i mówił, że ma jakąś ważną sprawę
- No siema- powiedziałem spotykając go pod blokiem
- Cześć
- Co jest grane?
- Mam ważną sprawę, chodź
- Gdzie?
- Zobaczysz
- Facu co ty kombinujesz?
* Marcelina
Odkąd ojciec zakazał mi wstępu do jednostki to miałam dużo czasu. Fakt przeprosił mnie za swoje zachowanie, ale zdania nie zmienił. Właśnie kończyłam kawę kiedy usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła. Wstałam od stołu i zobaczyła wybite okno w kuchni, a na blacie leżał kamień owinięty białą kartką. Od razu wiedziałam co jest grane. Jasne było dla mnie, że policja wypuściła tą wariatkę. Przerażona zadzwoniłam do Nicolasa bo bałam się być sama.
- Hej fajnie, że dzwonisz- powiedział
- Możesz do mnie przyjechać?- zapytałam
- Coś się stało?
- Ktoś wybił mi okno w kuchni, boję się
- Ok juz jadę- powiedział
Odłożyłam telefon i z niecierpliwością czekałam, aż przyjedzie. Dla pewności zamknęłam drzwi na wszystkie możliwe zamki, ale ktoś się do nich dobijał. Wiedziałam, że to nie Uriarte bo dopiero do niego dzwoniłam
- Otwieraj, oddawaj mi go- krzyczała
- Co tu się dzieje, co to za krzyki?- usłyszałam głos mojej sąsiadki
- Nie twoja sprawa
- Właśnie, ze moja i dzwonię na policję
Bałam się, że ta wariatka zrobi coś Emilce, dlatego otworzyłam drzwi i wyszłam na klatkę schodową
- Marcelina kto to jest?- zapytała Emila
- Ta Pani twierdzi, że jest narzeczoną Nicolasa
- Twojego Nicolasa?
- On jest mój i oddaj mi go- krzyczała
- A gdzie go niby mam w kieszeni?
- Oddaj mi go
* Nicolas
Kiedy wchodziłem do bloku Marceliny już na dole słyszałem krzyki. Wbiegłem po schodach na drugie piętro i zobaczyłem jak się z kimś szarpie. Nim zdążyłem zareagować ta zepchnęła Marcelinę ze schodów wprost po moje nogi.
- Boże Marcela- krzyczała Emila
- Dzwoń po policję i pogotowie
- Już
- I co narobiłaś? Co najlepszego narobiłaś
- Ja cię kocham- mówiła
- Ale ja nie kocham ciebie, zrozum to
Tak bardzo bałem się o Marcelinę, na szczęście odzyskała przytomność jeszcze przed przyjazdem pogotowia. Marcelina została zabrana do szpitala, a ta kobieta ponownie aresztowana. Mam tylko nadzieję, że tym razem już nie wywinie sie od kary. Pojechałem za karetką do szpitala, a potem na przesłuchanie na komisariat
- I jak?- zapytał Facu kiedy do niego zadzwoniłem
- Właśnie jestem w szpitalu
- Co się stało?
- Ta wariatka zepchnęła Marcelinę ze schodów
- Co z nią?
- Jeszcze nie wiem
- Mam do ciebie przyjechać?- zapytał
- Dzięki dam sobie radę
- Ok dzwoń jak się czegoś dowiesz
* Marcelina
Czułam się jakby przejechał po mnie walec. Bolała mnie noga, głowa i cała klatka piersiowa
- Jak się Pani czuje?- zapytał lekarz
- Oprócz tego, że wszystko mnie boli to dobrze
- Zabierzemy Panią do zabiegowego, zszyjemy głowę i zagipsujemy nogę, a tymczasem ktoś chce się z Panią zobaczyć- powiedział lekarz
a do sali wszedł Nicolas. Cieszyłam się, że tu jest, ale nie chciałam mu tego okazywać. Teraz to na pewno Kosowo mam z głowy nawet gdyby ojciec zmienił zdanie.
- Ale strachu mi napędziłaś- powiedział  
- Przepraszam nie chciałam się z nią szarpać, ale bałam się o Emilkę
- Przecież to nie twoja wina. Policja ją aresztowała, musimy tylko złożyć zeznania
- Nie mam na to teraz siły
- Spokojnie nie musisz teraz
- Zostaniesz ze mną?
- A chcesz?- zapytał Nico
- Tak- odpowiedziałam
* Nicolas
Marcelina spędziła w szpitalu na obserwacji parę dni. Po tym czasie chciałem zabrać ja do siebie bo miała problem z poruszaniem się o kulach, ale ona była uparta i chciała żeby zabrać ją do jej mieszkania. Nic nie mogłem poradzić na jej upór. Zawiozłem ja i pojechałem na trening. Zaparkowałem przed klubem, wziąłem torbę i wszedłem do szatni, która była pusta
- Co jest kurwa?- pomyślałem
- No w końcu. Co się z tobą dzieje chłopie?- zapytał Karol
- Nic- odpowiedziałem
- Nie kłam, masz jakieś problemy?
- Nie po prostu nie rozumiem Marceliny. Juz myślałem, że jest między nami dobrze, a ona znowu trzyma mnie na dystans
- Daj jej trochę czasu, a teraz skup się na treningu, bo Miguel idzie
Ale ja nie umiałem się skupić
* Marcelina
Żebra bolały juz coraz mniej, ale za to nie umiałam poradzić sobie z tymi kulami. Chodziłam, a raczej wlekłam się jak żółw przez te kule. Robiłam sobie jedzenie kiedy ktoś zapukał do drzwi
- Kto tam?- zapytałam
- Kornel
- Już otwieram
- Przyjechałem żeby zabrać cię na przesłuchanie
- Osobiście?
- Tak bo wiem, że masz problem z tymi kulami
- Kochany jesteś

 ************************************
Łapcie kolejny rozdział opowiadania :)
mam nadzieję, że wam się spodoba i czekam na opinię :*
/mała

3 komentarze:

  1. Świetny rozdział. Mam nadzieje ze wszytko się wyjaśni i Marcela będzie szczęśliwa z Niko. A tym czasem zapraszam do siebie :-)

    http://zycieniezawszejesttakiejakiechcemy.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam na kolejny rozdział:
    http://niekazdemarzeniasiespelniaja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń