Siedziałam i
obserwowałam jak fajnie Nico dogaduje się z tymi dzieciakami. Jak tłumaczył im
zasady i pokazywał jak lepiej odbijać. Wtedy pomyślałam sobie, że będzie
cudownym ojcem.
- Sory
dzieciaki, ale my musimy już lecieć- powiedział
- A
przyjedziecie jeszcze?
- Pewnie-
odpowiedziałam
Wróciliśmy
do domu, zjedliśmy obiad z mama i Majką. Spakowaliśmy swoje rzeczy i byliśmy
gotowi do wyjazdu. Postanowiłam wrócić do Bełchatowa, przecież umiem o siebie
zadbać i nie potrzebuje opieki
- Na pewno
dasz sobie radę?- dopytywała mama
- Tak mamo
nie musisz się martwić
- Jedźcie
ostrożnie
- Jak
zawsze- odpowiedział Nico i pojechaliśmy
* Nicolas
Gdzie byłeś
Boże?- Dramatycznie pyta blaknący napis przywieszony na przydrożnym drzewie.
Obok drewniany krzyż z dwóch związanych sznurkiem gałęzi. Mnóstwo zniczy i
kwiatów. Czuć tu smutek, żal i śmierć
- To tutaj
zginął twój brat?
- Nie
- A wiesz
kto?
- 8 lat temu
doszło tu do wypadku. Karetka wioząca kobietę i noworodka do szpitala z
niewyjaśnionych przyczyn uderzyła w to drzewo. To była masakra. Porozrzucane
ludzkie ciała, masa krwi i to przeraźliwe wycie sygnałów
- Wszyscy
zginęli?- zapytałem
- Przeżyła
tylko sanitariuszka z karetki i maleństwo, które zasłoniła własnym ciałem
- A wiadomo
co się stało?
- Z tego co
wiem to prokuratura umorzyła śledztwo, bo nie mieli żadnych poszlak. Kierowca,
lekarz i ta kobieta nie żyją, a sanitariusza jest rośliną do tej pory. Jedni
mówią, że jakieś zwierze wyskoczyło im na drogę. Drudzy, że diabeł maczał w tym
palce
Aż dreszcz
mnie przeszedł kiedy Marcelina to opowiadała. Nie wyobrażam sobie co musiał
czuć mąż tej kobiety
- Jedźmy już
stąd- powiedziałem
* Marcelina
Ludzie
mówili, że to jakieś fatum, że nad miastem wisi klątwa bo najpierw zginął mój
brat, a potem zdarzył się ten wypadek. Od tamtego czasu nic nie było juz tak
samo, a ja zajadę sobie dokładnie takie same pytanie
- Jakie?
- Gdzie był
Bóg kiedy ginął mój brat?
- Nie możesz
myśleć o tym w ten sposób
W domu
byliśmy późnym wieczorem. Zrobiliśmy kolację i poszliśmy spać, bo rano Nico
miał trening, a potem mecz. Wciąż myślałam o Kasi, o tym co by było gdyby
odnalazła małą? Czy zajęłaby się nią i żyła szczęśliwie z Markiem?
* Nicolas
Kiedy rano
wstawałem Marcelina jeszcze spała. Nie chciałem jej budzić bo przez północy
znowu nie spała. Zrobiłem jej śniadanie i poszedłem na trening przed meczem
* Marcelina
Obudziły
mnie jakieś krzyki dobiegające przez okno. Wzięłam szlafrok i wyszłam na balon.
Tomek i Konrad para gejów, którzy mieszkali obok znowu wzajemnie oskarżali się
o to, że jeden nie ma czasu dla drugiego
-
Zachowujecie się jak zazdrosne o siebie nastolatki- krzyknęłam do nich
- Marcelina
kiedy wróciłaś?
- Wczoraj
- A jest
Nico? bo mam sprawę do niego- zapytał Tomek
- Nie
poszedł na trening, a potem gra mecz
- Dobra to
jakoś się z nim zgadam
Tomek i Konrad
byli naprawdę spoko sąsiadami. Zawsze zachodzili i pytali czy czegoś nam nie
potrzeba. Jedyną ich wadą było to, że byli o siebie zazdrośni jak cholera. No,
ale to już ich prywatna sprawa. Najważniejsze, że zawsze można na nich liczyć.
Zamknęłam drzwi balkonowe i zeszłam na dół. Spojrzałam na kalendarz- jeszcze
tydzień z tym gipsem. Zjadłam śniadanie przygotowane przez Uriarte i poszłam na
cmentarz. Przy grobie Kasi stał jakiś mężczyzna, nie był to jednak Marek bo on
dwa dni temu wrócił do Bydgoszczy
- Dzień
dobry- powiedziałam podchodząc do niego
- Witam-
odpowiedział i odszedł
- Cześć
kochana- powiedziałam, ale odpowiedziała mi tylko głucha cisza. - Możesz być
spokojna, twoja córeczka jest pod opieką mojej mamy i nie dzieje jej się żadna
krzywda. Opowiedziałam jej ile Majka znaczy dla mojej mamy i poszłam do
Energii. Pod halą spotkałam Katrin
- Hej
- O cześć
dawno cie nie widziałam
- Miałam
małe zawirowania
- Facu cos
opowiadał o tej kobiecie
- No to
wiesz, że chciała mnie zabić, ale nie mówmy o tym
Weszłyśmy do
środka gdzie czekały już na nasz Kłosa- Ola, Michała- Dagmara z Antosiem,
Mariusza- Paulina i Wojtka- Zosia. To było nasze babskie grono na dzisiejszy
mecz. Zgotujemy im taki doping, że miotą Będzin z boiska
- Mogę wziąć
małego?- zapytałam Dagmary
- Pewnie-
odpowiedziała i dała mi go
- Pasuje ci
taki malec- powiedziała Zosia
- Bardzo
śmieszne, Antek co oni od nasz chcą?
- Na razie
nie wracam do wojska, tak postanowiłam
- Jesteś
tego pewna? Nico mówił, że to dla ciebie bardzo ważne
- Tak, ale ona
jest dla mnie ważniejszy. Miłość jest ważniejsza niż logika i czasami wymaga
kompromisu. Chyba wy cos o tym wiecie?
- Antek jaka
ta twoja ciocia jest przemądrzała- powiedziała Dagmara, a ten mały bąk się
śmiał na cały głos
Po meczu
wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy do Ostrołęki na urodzinki Majaki. Postanowiłam
przedstawić Nico mojego brata. Zabrałam go na cmentarz, który był dosyć daleko,
ale już dobrze dawałam sobie radę z tymi kulami
- Gdzie
idziemy?- zapytał Nico
- Do mojego
brata- powiedziała
- No to
chodźmy
Kupiłam przy
cmentarnym straganie kwiaty i znicze. Z bramy akurat wychodził Ksiądz
- Szczęść
Boże- powiedziałam
- Witaj
Marcelina dawno cię tu nie było
- Tak wyszło
proszę księdza
- Idziesz do
brata?
- Tak
dzisiaj jego urodziny- powiedziałam
- To nie
zatrzymuję was, z Bogiem dzieci
- Z Panem
Bogiem- odpowiedział Nico
* Nicolas
Stoję i
patrzę na nagrobek. Piękny i zadbany z mnóstwem kwiatów i płonących zniczy. Po
prawej stronie na samym rogu piłka do siatkówki, która zawsze mu towarzyszy.
Zamiast tradycyjnej nagrobnej płyty wysoka kolumna zakończona aniołem. Zerkam
na napis
Ś.P
Arkadiusz Gołaś
Olimpijczyk zginął śmiercią tragiczną
- To był
twój brat?- pytam
- Tak
- Ale
przecież ty masz inne nazwisko?
- Bo to
nazwisko mojego męża. Jedyne co mi po nim zostało
- Przecież
on był legendą siatkówki- powiedziałem
- Wiem i
zastanawiam się co by robił dzisiaj? Czy jak chłopaki byłby Mistrzem Świata?
- Ja nie
wiem co powiedzieć
- Nic nie
mów, posiedź tu ze mną
- Kocham
cię, a to dlatego twoi rodzice się rozstali?
- Tak
obwiniali siebie nawzajem, a to przecież nie był niczyja wina. Po prostu Bóg
potrzebował ANIOŁA, potrzebował mojego brata.
10 lat
póżniej
- Tomas
pospiesz się, bo zaraz się spóźnimy
- Już mamo
tylko wezmę aparat
- No to
szybko bo tata juz czeka
- Przecież
nie zaczną bez niego
- Nie synku,
ale wiesz jak tata nie lubi się spóźniać
- Wiem
- No to juz
wskakuj do auta
- Mamo
- Tak
synku?- zapytałam
- Kocham
was- powiedział Tomas
Zapięłam
małego gadułę w fotelik i pojechaliśmy na mecz. Już mogłam stwierdzić, że Tomas
pójdzie w ślady ojca bo wręcz szalał za piłką. Im bliżej końca meczu było tym
bardziej on nie mógł się doczekać kiedy tata zabierze go na boisko
- Mamo już
mogę?- zapytał
- Tak- odpowiedziałam
a mój mały
smyk szalał po boisku i nie odstępował Nico na krok. Mam wspaniałą rodzinę w,
której Arek zawsze będzie obecny duchem, a Tomas będzie znał wujka i będzie
wiedział jak dobrym był człowiekiem. Z wojska nie zrezygnowałam, ale jestem
żołnierzem w stanie spoczynku co oznacza, że zawiesiłam swoją służbę.
Oczywiście jeśli będę potrzebna to pomogę, ale przed wyjazdem na misje grubo
się zastanowię. Jestem spełnioną żona i matką, a to dla mnie najważniejsze
KONIEC!!!!!!!!!!!!!!!!!
*********************************************
Mam nadzieję, że podobało wam się opowiadanie :)
i juz zapraszam was na kolejne o skomplikowanej relacji Ewy i Damiana Wojtaszka :)
/mała
No tak mogłam się domyślić, że to siostra Arka. Bardzo mi się podobało.
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńSzkoda ze to już koniec.Świetne opowiadanie. Nie mogę doczekać się następnego.Zapraszam do siebie
http://zycieniezawszejesttakiejakiechcemy.blogspot.com/?m=1
właśnie pojawił się nowy rozdział zapraszam :)
UsuńSzkoda że to koniec :( Czekam na kolejne
OdpowiedzUsuńZapraszam na 20 rozdział. Dużo pozytywnych chwil :)
http://niekazdemarzeniasiespelniaja.blogspot.com/