* Krzysiek
Widziałem jak Inga cierpi, jak bardzo boli ja to co dzieje
się z małą Julią i jak bardzo chce jej pomóc. Niestety była bezradna, tak
bardzo bezradna jak ja.
- Krzysiu mam do ciebie prośbę- powiedziała kiedy
wchodziliśmy do domu
- Jaką?
- Obetniesz mi włosy?- zapytała
- Słucham?
- Obetnij mi włosy
- Co ty mówisz?
- Nie chce znajdować ich codziennie na poduszce czy
ręczniku, chcę je obciąć. Proszę cię zrób to
- Ale Inga
Nie docierało do mnie to o co prosiła. Uwielbiałem te jej
bujne loki, a teraz miałem je ponownie obcinać, nie dałbym rady tego zrobić
- Kochanie proszę cię, czekam w łazience
Boże dlaczego nam to robisz? Dlaczego znowu wystawiasz nas
na próbę? Dlaczego znowu każesz nam cierpieć?
* Inga
- Krzysiu- zawołałam
ale on się nie odzywał, poszłam więc sprawdzić co się dzieje
- Krzysiek to nie jest śmieszne, gdzie jesteś?
Znalazłam go dopiero na tarasie
- Krzysiu co się dzieje?
- Nie mogę tak- powiedział
- Jak?
- Nie mogę codziennie słuchać jak żegnasz się z życiem.
Straciłem Arka bez ciebie po prostu nie dam sobie rady- patrząc mi prosto w
oczy
- Kocham cię- przytuliłam się do niego
i sama zaczęłam płakać. Wtedy przerwał nam telefon
- Ja odbiorę- powiedział Krzysiek
Wstałam z krzesła i poszłam zaraz za nim. Nie mogłam zbyt
długo przebywać na powietrzu, bo każdy kontakt z zarazkami skutkował poważnymi
komplikacjami
- Kto to?
- Twój lekarz
- Co chciał?
- Mówił, że znalazł się dawca
- Co?
- Inga mają dla ciebie dawce
Czułam jakbym wygrała drugie życie. Krzysiek krzyczał i
skała z radości jak szalony
- Wiedziałem, że się uda- mówił i płakał
- Kocham cię
- Jutro rano mamy być w szpitalu, bo muszą zrobić jeszcze
jakieś badania
* Krzysiek
To było jak dar od losu, jak sygnał od Arka. Zadzwoniłem do
trenera i załatwiłem sobie wolne, zadzwoniłem też do chłopaków ii o wszystkim
im powiedziałem.
* Inga
Nie wiem czemu, ale jak jechaliśmy z Krzyśkiem do szpitala
to miałam jakieś dziwne uczucia. Spojrzałam na zegarek Piątek 13 i wszystko
było jasne. Nie mogło być za dobrze. Zadomowiałam się znowu w mojej sali
- Za półgodziny przyjedzie lekarz i wszystko Pani powie
- Dobrze, idę do Julci
- Inga czekaj- wołał Krzysiek
Musiałam sprawdzić jak się czuje mała. Poszłam na intensywną
gdzie ostatnio była, ale się spóźniłam, nie dotrzymałam danego jej słowa
- Inga co ty tu robisz?
- Mam mieć przeszczep, a gdzie mała?- zapytałam jej mamy
ale ona tylko płakała
-Panie Bogdanie co z Julcią?
- Juluś odeszła
- Co?
- Nawet nie zdążyliśmy jej dać prezentu od ciebie
- Kiedy?- zapytał Krzysiek
- Godzinę temu
Rozkleiłam się jak małe dziecko i nie umiałam nad tym
zapanować. Tak bardzo przyzwyczaiłam się do tej małej, do tego jej szczerego
uśmiechu, który nigdy nie schodził jej z twarzy
- Co się stało, dlaczego?
- Julka złapał sepse
- Jakim cudem?
- Nie wiemy, ale to pewnie przez obniżoną odporność
- Bardzo nam przykro- powiedział Krzysiek
- Dziękujemy i dziękujemy za to co robiłaś dla naszej malej-
powiedział tata oddając mi koszulkę
- Nmzc to był prezent dla Julci niech zabierze ją ze sobą
Wiedziałam, że nie może być za dobrze, że cos musi się
zdarzyć. Tylko dlaczego Bóg zabiera do siebie niewinne dziecko, które miało
przed sobą całe życie.
- Pani Ingo lekarz Pani szuka
- Dlaczego ona?
- To dla nas wszystkich szok, myśleliśmy, że mała da radę i
wyjdzie z tego. Pani Ingo musi Pani porozmawiać z lekarzem
- O czym?- zapytałam
- Nie wiem- odpowiedziała, choć wiedziałam, że kłamie
Kiedy stałam przed gabinetem bardzo się bałam. Dopiero po
dłuższej chwili odważyłam się zapukać i wejść do gabinetu
- Dzień dobry
Lekarz siedział za biurkiem, próbowałam wyczytać z jego
twarzy co chce mi powiedzieć. Spojrzał na mnie, a jego mina wprawiła mnie w
jeszcze większe zastanowienie. Czy jego spojrzenie oznaczało niepewność,
współczucie czy ulgę wywołaną tym, że chce mi przekazać dobrą wiadomość?
Usiadłam na przeciw niego na krześle, które stało przy biurku. Lekarz
przerzucił kilka leżących na blacie kartek, po czy przeszedł od razu do sedna
- Witam Pani Ingo
musimy porozmawiać
- Słucham?
- Niestety mam dla Pani złe wiadomości
- Co to znaczy?
- Dawca się wycofał
- Co?
- Ale juz szukamy nowego, tym czasem musi Pani zostać w
szpitalu, bo ma Pani złe wyniki.
I wtedy poczułam, że to kompletnie bez sensu, bo po co
szukać dawcy, po co faszerować się tymi wszystkim tabletkami skora za rok, albo
pół choroba znowu może wrócić. Wstałam z krzesła i wyszłam z gabinetu.
- Inga co się stało?- wolał Krzysiek, -Inga
- Dawca się wycofał
- Co?
- Przeszczepu nie będzie
- Ale jak to?
- Normalnie dawca się rozmyślił
- Znajdziemy nowego
- Ale ja nie chce
- Co ty mówisz?
- Krzysiek ja nie chce więcej żadnej chemii. Chce w spokoju
spędzić z tobą czas który mi został
- Nie zgadzam się na to rozumiesz nie zgadzam się
- Ale ja już podjęłam decyzję
- Inga nie możesz, musisz się leczyć
- Krzysiek ja umieram i nie zmienisz tego
- Inga
- Zostaw mnie samą
- Co?
- To co słyszysz zostaw mnie samą
- Inga
- No idź, wynoś się
Właśnie straciłam sens życia, wszystko co mnie przy nim
trzymało odeszło dzisiaj na zawsze
* Krzysiek
Inga nie miała prawa mi tego robić, nie mogła się tak po
prostu poddać. Wyszedłem ze szpitala i włóczyłem się to tu to tam. Akurat
przechodziłem koło kościoła kiedy coś mnie tknęło. Wszedłem do środka i
zacząłem się modlić, a właściwie to błagać Boga żeby mi pomógł
- Arek jesteś tam? Arek daj jakiś znak, pomóż powiedz co mam
robić
Nie wiem ile tak siedziałem, bo straciłem rachubę czasu, ale
z transu w jaki się znajdowałem wyrwał mnie telefon
- Krzychu co jest grane?- zapytał Paul
- Masz ochotę na piwo, musze z kimś pogadać.
- Jasne gdzie?
- U mnie- powiedziałem
- Dobra zaraz będę
Trafilam na tego bloga dzieki twojej stronce na facebooku i jestem pod wrazeniem!! :-)
OdpowiedzUsuńCzytajac ten rozdzial uronilam kilka lez.
Biedna Julka...
Miala jeszcze tyle zycia przed soba.
Ciekawe co dalej postanowi Inga.
Twoje opowiadanie jest naprawde nieziemskie! *_*
Mozesz byc pewna, ze bede wierna czytelniczka.
Do nastepnego!