niedziela, 1 marca 2015

Rozdział 6

Nie mogłam usiedzieć w sali, a leżeć to już zupełnie nie mogłam. Wzięłam stojak z kroplówką i ruszyłam korytarzem na zewnątrz kiedy usłyszałam wołanie
- Inga, Inga
Obróciłam się, a za mną stała niezbyt wysoka dziewczyna
- Julcia cześć, co słychać?
Mała wzięła mnie za rękę i zaprowadziła do swojej sali
- Mamo, tato zobaczcie kogo spotkałam. To Inga pamiętacie?
- Dzień dobry- powiedziałam
- Inga cieszę się, że wróciłaś- mówiła mała
- Julcia tak nie można- upomniała ją mama
- Nic się nie stało. Julcia jak się czujesz?
- Kończymy chemię i czekamy na dawcę- powiedziała mama
Zakręciło mi się w głowie, świństwo które dostałam już zaczynał działać
- Wszystko ok? Może usiądziesz- powiedział tata Juli
- Tak wszystko w porządku, po prostu źle znoszę chemie
- Długo?- zapytała mama małej
- Wróciła cztery miesiące temu, ale tym razem jest gorzej. Co chwila mdleje i ląduje w szpitalu na transfuzjach krwi, jak Państwo widzicie fatalnie znoszę chemię, która prawie w ogóle nie działa. Lekarze nic nie mówią, ale ja wiem, że potrzebuje przeszczepu, a kolejnego cudu może nie być.
- Wypadły?- zapytała mała dotykając mojej chustki
- Prawie tak
- Moje też- powiedziała ściągając swoją czapeczkę
Juleczkę i jej rodziców poznałam w szpitalu dwa lata temu kiedy pierwszy raz walczyłam z tym paskudztwem. Mała miała wtedy 10 lat, a o chorobie wiedziała zdecydowanie więcej niż ja. Często do mnie przychodziła, opowiadała o sobie, o tym co lubi, co robi, jak dowiedziała się o chorobie.
- Pani Ingo wszędzie Pani szukam, czekają na Panią
- Kto?
- No ten Pani dziennikarz
- Dziękuję jest Pani cudowna- powiedziałam
- Pomóc Pani?
- Dziękuję dam radę. Pa Julcia wpadnę później- powiedziałam
Idąc korytarzem zadzwoniłam do Krzyśka
- Cześć kochanie
- No cześć, i jak?
- Na razie może być. Mam prośbę załatwiłbyś mi koszulkę z podpisami chłopaków?
- Po co ci?
- Spotkałam na oddziale Julcie, czeka na dawcę
- Te wygadaną z tamtego razu?- zapytał
- Tak dokładnie tę samą
- Dobra zobaczę co da się zrobić
- Dzięki kochany jesteś, a jeszcze jedno chciałam ci powiedzieć, że zgodziłam się na ten wywiad
- To twoja decyzja kochanie nie będę się sprzeciwiał
- Pamiętaj, że cię kocham, widzimy się wieczorem
Rozłączyłam rozmowę, wzięłam głęboki oddech i wróciłam do mojej sali
- Dzień dobry- powiedziałam
- Dzień dobry, dziękuję, że jednak się Pani zgodziła
- Mam tylko jedną prośbę
- Jaką?
- Zanim puści Pan ten wywiad chcę go zobaczyć
- Dobrze, możemy zaczynać?
- Tak
- Kamera, akcja
- Dlaczego zgodziła się Pani na ten wywiad
v  Nigdy nie sądziłam, że będę opowiadać o sobie w telewizji. Zawsze myślałam, że jestem twarda, ale dopiero w obliczu choroby człowiek zmienia nastawienie i punkt widzenia.
- Jak się czujesz, jak przebiega leczenie?
v  Jestem po 5 cyklu chemii, lekarze zaplanowali 7, ale juz teraz szukają dawcy bo chemia nie działa tak jak powinna
- A jak ją znosisz?
v  Bywa różnie raz jest dobrze, raz źle. Są momenty, że zaraz po chemii mogłabym góry przenosić, a są momenty w których dochodzę do siebie po chemii prawie tydzień.
- Jak to się  zaczęło, jak dowiedziałaś się, że jesteś chora?
v  Zaczęło się dwa lata temu zwyczajnie niepozornie od niemijającego przeziębienia. Katar, kaszel, łamanie w kościach, ale lekarz uspokajał, że to zwykłe wiosenne przeziębienie i przepisywał leki.
- Ale one nie pomagały?
v  Nie pomagały, wręcz przeciwnie było jeszcze gorzej
- Kiedy w końcu postawili diagnozę?
v  Mąż, a właściwie to wtedy jeszcze bardzo dobry znajomy zawiózł mnie do szpitala bo bardzo źle się czułam. Tam zrobili mi szczegółowe badania, włącznie z badaniami z krwi. Jeszcze tego samego wieczora usłyszałam diagnozę- OSTRA BIAŁACZKA SZPIKOWA
- I co wtedy?
v  Szok, chemioterapia, przeszczep szpiku
- Kiedy dowiedziałaś się, że nastąpił nawrót choroby?
v  Cztery miesiące temu. Zemdlałam w domu, mąż zawiózł mnie do szpitala, tam po badaniach okazało się, że to nawrót choroby. W jakimś stopniu liczyłam się z tym, bo życie z białaczką jest jak tykając bomba, która wybucha zupełnie niespodziewanie.
- Jak zareagowałaś na tę wiadomość?
v  Pierwsza reakcja? Szok, niedowierzanie, rozpacz i pretensje do Boga, że znowu mi to robi, ale kiedy żal minął zrozumiałam, że ja mogę zaplanować sobie życie i w jakimś stopniu je zrealizować. Inni takiej możliwości nie mieli.
- Kogo masz na myśli?
v  Pięciolatkę, która umiera na szpitalnym oddziale, naszego przyjaciela Arka Gołasia, który zginął w wypadku
- Tak jego śmierć była szokiem dla całego nie tylko siatkarskiego środowiska, ale wróćmy do rozmowy. Co chciałabyś powiedzieć wszystkim chorym?
v  Przede wszystkim żeby się nie poddawali, że zawsze warto wałczyć do końca, a ludzi zdrowych proszę o oddawanie krwi i szpiku, bo naprawdę możecie uratować komuś życie. Chciałam też podziękować mężowi i naszym kolegom, którzy są dla mnie ogromnym wsparciem.
- Jak Pani mąż się w tym odnajduje?
v  To był dla niego taki sam szok jak dla mnie, ale on chyba znosi to gorzej
- To zrozumiałe martwi się o Panią
v  I za to go kocham
- Pani Ingo życzymy dużo zdrowia i wytrwałości
v  Dziękuję
- Moim i Państwa gościem była Inga Ignaczak żona Mistrza Świata Krzysztofa Ignaczaka
Wiedziałam, że po tej rozmowie już nic nie będzie takie samo, ale nie miałam nic do stracenia, a zyskać mogłam wiele jeśli nie dla siebie to dla innych. Po przyjęciu dawki mojego świństwa i wszystkich koniecznych leków wieczorem mogłam wrócić do domu. Miałam lepsze i gorsze dni, ale jakoś dawałam radę, robiłam to tylko i wyłącznie dla Krzyśka.
- Cześć kochanie- powiedział przychodząc
- Hej
- Jak się czujesz?
- Całkiem dobrze. Masz?
- Tak proszę- powiedział podając mi koszulkę
- Super, dzięki kochany jesteś
- Poczekam tutaj
- Chodź ze mną Julcia się ucieszy
- No dobra
- Pani Ingo, a Pani dokąd?- zapytała pielęgniarka
- Do Julci na chwileczkę
- Pani Ingo Julcia...........
- Co z nią?- zapytałam wybiegając z sali
Bałam się, że za chwile usłyszę najgorsze, że dowiem się, że Julci już nie ma
- Inga czekaj- wołał Krzysiek
- Julcia jest na intensywnej terapii- powiedziała pielęgniarka idąca za nami
- Co się stało?
- Nie wiemy jej stan nagle się pogorszył
- Ale dlaczego?
Podeszłam do rodziców małej, ale nie wiedziałam co mam im powiedzieć, przecież żadne słowa nie ukoiły by ich bólu i strachu
- To dla Julki- powiedziałam
- Dziękujemy
- Pamiętacie mojego męża?
- Tak- odpowiedzieli
- Pani Ingo muszę odłączyć Panią od kroplówki
- Chwileczkę, mogę do niej wejść?
- Pani Ingo........
- Błagam siostro na minutę
- Dobrze
Wtedy chociaż przez chwilę mogłam wczuć się w sytuację Krzyśka, który tak samo panicznie bał się o mnie. Ten strach o każdy następny oddech, każdy następny dzień.
- Julka skarbie to ja Inga słyszysz mnie kochanie? Wiem, że mnie słyszysz mam dla ciebie prezent. Dałam go twoim rodzicom. Jak się obudzisz to go dostaniesz, ale musisz być salina, musisz walczyć. Ja wracam dzisiaj do domu, ale nie wiem na jak długo. Będę cię odwiedzać i zawsze o tobie pamiętać. Walcz kochanie- powiedziałam całując ją w tą małą łysą główkę.
 - Dziękujemy za wszystko
- Nie ma za co
- Pani Ingo wracajmy do sali, muszę Panią poodpinać
- Pani Weroniko gdyby coś się działo z małą to proszę dać mi znać.
- Dobrze Pani Ingo i widzimy się za dwa tygodnie



***************************************
I kochani w piękny słoneczny poranek oddaje w wasze łapki kolejny rozdział :)
kochani jest mała wielka sprawa :)
każdy z nas wie, że pies to najlepszy przyjaciel człowieka :)
teraz my możemy się im odwdzięczyć :)
jak to zrobić? Wystarczy wejść na https://www.karmimypsiaki.pl/karmawraca 
tam jest wszysstko opisane jak można pomóc :)
/mała

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz