21 Luty 2015 rok
Rzeszów
Czy gdyby trzeba było mnie ratować zrobiłbyś to? Czy
ryzykowałbyś swoje życie i karierę dla mnie? Czy po mojej śmierci potrafiłbyś
cieszyć się życiem? Czy potrafiłbyś opowiadać naszemu dziecku o mnie? Czy po
prostu nie chciałbyś dalej żyć zamykając się w sobie, smakował każdego
alkoholu, który ukoił by twój ból? Czy odwiedzał byś mój grób zabierając na
niego nasze dziecko? Czy wiążąc się z inną kobietą opowiedziałbyś jej o mnie i
o tym co nas łączyło? Czy w każdą kolejną rocznicę mojej śmierci pamiętałbyś o
mnie i tęsknił dalej tak samo mocno? Czy patrząc na nasze wspólne zdjęcia
płakałbyś tak jak wtedy kiedy umierałam? Czy po pewnym czasie umiałbyś o mnie
zapomnieć? Czy żyłabym w twoich myślach i sercu wiecznie?
Gdyby nie upór Krzyśka to nie wiem czy dzisiaj nazywałabym
się Ignaczak. Przyjeżdżał, dzwonił, nie dawał za wygraną i w końcu dopiął
swego. Tamten dzień miał być najszczęśliwszym w naszym życiu, miało w końcu
spełnić się nasze marzenie o powiększeniu rodziny, jednak szybko zmienił się on
w horror i nieustanną walkę z przeciwnikiem, którego nie mogę nawet zobaczyć.
Więc jak mam z nim walczyć? Jak stanąć w ringu i pokonać go skoro nie wiem
kiedy i gdzie zaatakuje? Miałam cudownego męża i byłam szczęśliwa. Nic nie
miało prawa tego zmienić. Jednak kiedy człowiek staje w obliczu śmierci zmienia
się wszystko. Jego nastawnie, myślenie, chęci do życia i wola walki. Przez
długi czas użalałam się nad sobą i zadawałam sobie pytanie dlaczego ja?
Dlaczego właśnie mnie to znowu spotkało? Przecież chodziłam do lekarza,
regularnie się badałam, brałam leki i pilnowałam kontrroli. Choroba nowotworowa
to zwykle niespodziewany gość, który pojawia się z nie nacka i bez pytania.
Często też bez żadnej zapowiedzi, bez względu na porę roku, wiek i godzinę. To
drań, który niszczy szczęśliwe życie rodziny. Diagnozę - nawrót choroby ( ostra
białaczka szpikowa) usłyszałam w najmniej odpowiednim do tego momencie , a miałam
wtedy przecież usłyszeć, że jestem w ciąży, było jednak inaczej. Choroba uczy
pokory tego, że nic nie jest nam zagwarantowane. Przebywając na oddziale
poznałam dużo takich jak ja. Jedni chcą wierzyć, że ma ona sens, że pozwala
przekonać się komu tak naprawdę na nas zależy, inny uważają ją za życiową
niesprawiedliwość i obiecują, że się jej nie poddadzą. Ja również należałam do
tego grona. Przysięgłam sobie, Krzyśkowi i dziecku które kiedyś będziemy mieli,
że się nie poddam, że będę walczyć i pokonam tego potwora. Długo to ja byłam
górą w tej walce, jednak ona (białaczka) okazała się równi silna i twarda jak
ja. Nikt oprócz Krzyśka i rodziny nie wiedział, że białaczka wróciła, ale nie
mogłam tego dłużej ukrywać. Resovia została bez fotografa i chłopcy w końcu
zaczną się czegoś domyślać.
- Cześć- powiedziałam wchodząc do Podpromia
- Cześć kochanie- powiedział Krzysiek
- Witaj- odezwali się pozostali
Nagle zakręciło mi się w głowie, Krzysiek złapał mnie w
ostatniej chwili
- Inga wszystko ok?- zapytał Alek
- Muszę wam coś powiedzieć
- Co?- dopytywał Fabian
- Jestem chora. Nastąpił u mnie nawrót białaczki. Miałam już
pierwszą chemioterapię
- Co? Czemu wcześniej nie powiedziałaś?
- Bo myślałam, że mam to juz za sobą, że to pokonałam
W szatni zapanowała przeraźliwa cisza, chłopcy chyba nie
wiedzieli co mają mi powiedzieć, a w oczach Krzyśka dostrzegłam łzy
- Chłopcy ja umieram- powiedziałam
- Nie mów tak, nie wolno ci rozumiesz?- krzyczał Krzysiek
- Igła ma racje nie wolno ci tak myśleć- powiedział Paul
Ale jak miałam myśleć? Jak pogodzić się z tym, że
prawdopodobnie nigdy nie zostanę mamą, jak pogodzić się ze śmiercią i
powiedzieć jej tak? Zawsze to ja pomagałam innym, a teraz jestem zdana na ich
pomoc.
Zapowiada się ciekawie :-)
OdpowiedzUsuńŚwietny!
OdpowiedzUsuńKrzysiek ma rację, Inga nie moze źle myśleć! Ma być dobrze!
Czekam na nastepny i zapraszam do siebie
milosc-jak-wino.blogspot.com