niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 4

- Siostra możesz mi coś obiecać?
- Co?- zapytała Dorota
- Gdybym jednak
- Inga nawet nie zaczynaj
- Gdybym umarła powiedz Krzyśkowi żeby o mnie zapomniał, żeby ułożył sobie życie i był szczęśliwy
- Nie
- Siostra proszę cię muszę wiedzieć, że mu to powiesz
- Nie mogę- Dorota zaczęła płakać
- Proszę cię obiecaj mi to. Wiem, że umrę, nie mam siły znowu z tym walczyć
- Siostra błagam nie mów tak
* Krzysiek
Wchodząc do Podpromia wiedziałem, że nie uniknę pytań, ale przecież nie mogłem mieć o to pretensji bo chłopcy martwili się o Ingę. Byłem wykończony nerwowo i psychicznie. Koszmar z przed dwóch lat znowu wracał tylko, że wtedy byłem kolegą który wspierał ją walce z chorobą, a teraz jest moją żoną, wszystkim co mam na tym świecie.
- Siema Krzysiek
- Cześć
- Co ty tu robisz? Maiłeś mieć wolne
- Inga miała mnie dosyć i wygoniła do was
- A jak ona się czuje?
- Ciężko znosi chemię, ale jutro rano wychodzi ze szpitala
- To chyba dobrze nie?
- Tak- odpowiedziałem
* Inga
- Pani Ingo tutaj jest wypis. Proszę na siebie uważać i widzimy się za dwa tygodnie na następnej chemii
- Dobrze Panie doktorze dziękuję bardzo
Spakowana i gotowa do powrotu do domu czekałam na Krzyśka. Zastanawiając się w między czasie gdzie poszła Dorota, ale zaraz sobie przypomniałam, że mówiła coś o kawie. Wyjęłam więc mój pamiętnik i zaczęłam pisać
                                                                                                        31. Marca 2015 r. Rzeszów oddział
Za mną trzy cykle chemii, przede mną jeszcze 4, ale tym razem znoszę je o wiele gorzej. Mam chyba wszystkie możliwe skutki uboczne, ale jak mówi mój lekarz to efekt o wiele silniejszej chemii, która ma zniszczyć komórki nowotworowe, za oknem piękna wiosenna pogoda, a ja nawet nie mogę pójść na spacer. Czuję się jak szczur w ciasnej klatce. Przed Krzyśkiem udają twardą i silną, ale kiedy tylko zostaję sama wpadam w dół, z którego ktoś musi mnie wyciągnąć. Jest tutaj wiele ludzi, starszych, młodszych i dzieci. Wczoraj poznałam miłą Gosię z pokoju obok. Dziewczyna już 3 lata walczy z tym paskudztwem tyle, że ona ma ziarnicę, łagodniejszą odmianę nowotworu, który prawie zawsze jest wyleczalny.
- Cześć kochanie gotowa?
- Tak- odpowiadam i pospiesznie zamykam mój notes
- A gdzie Dorota?
- Poszła po kawę
- To poszukam jej i możemy jechać
- Dobrze
 * Krzysiek
Szukałem Doroty wszędzie, ale w barze jej nie było, znalazłem ją dopiero na końcu oddziału
- Dorota co się stało?
- Nie mogłam tam siedzieć, nie mogłam patrzeć na to jak znowu cierpi
- Wiem, ale Inga czeka na ciebie
- Nie mogę tam wrócić
- Musisz
- Wiesz co mi dzisiaj powiedziała?- zapytała
- Co?
- Że jak umrze to mam cię pilnować, żebyś ułożył sobie życie
- Co?
- Krzysiek ona wie, że umiera
- Nie mów tak, nie wolno ci Inga wyjedzie z tego, wyzdrowieje
- Krzysiek też bym tego chciała, ale musisz pogodzić się z tym, że może być inaczej 
Nie rozumiałem jak Dorota może tak mówić, jak spokojnie może mówić o tym, że Inga umrze? Choćbym miał na głowie stanąć to na to nie pozwolę, rozumiesz Boże? Nie pozwolę
- Chodźmy do niej- powiedziałem
* Inga
No w końcu jesteście chciałbym już wrócić do domu
- Już jedziemy kochanie              
Krzysiek po drodze odwiózł Dorotę do domu. Moja siostra jakoś dziwnie się zachowywała, ale nie miałam ani siły, ani ochoty na rozmowy
- Chodź kochanie- powiedział Krzysiek biorąc mnie na ręce
- Krzysiek, ale przecież ja dam radę sama
- Ale ja chcę cie wnieść do naszego domu
Krzysiek zaniósł mnie prosto do sypialni położył się obok na łóżku i obejmując mnie rękoma w pasie mocno przytulił do siebie
- Dobrze, że już jesteś- powiedział
- Ja też się cieszę
Objęłam jego twarz swoimi dłońmi i zaczęłam całować. Czułam się jak wtedy kiedy byłam zdrowa. Szybko jednak mi przeszło, te cholerne mdłości znowu wracały
- Inga- wołał Krzysiek, a ja jak zawsze p chemii leciałam do łazienki
- Przepraszam kochanie
- Nie masz za co przecież to nie twoja wina. Pójdę zrobić kolacje, a ty odpocznij
Wzięłam długą i odświeżającą kąpiel, z mnóstwem piany i bąbelków. Chciałam zmyć z siebie ten zapach szpitala, to uczucie ciągłego kucia. Tego właśnie mi brakowało, tej zwykłości i życia codziennego. Noc była koszmarem, nie mogłam spać, a kiedy już zasypiałam wracały nudności. Kiedy człowiek ma na koncie wyrok śmierci czas leci nieubłagalnie szybko. Nim się obejrzałam i zdążyłam nacieszyć Krzyśkiem musiałam niedługo znowu meldować się w szpitalu. Zauważyłam też, że znowu zaczęły mi wypadać włosy. Cofnęłam się dwa lata wstecz i doskonale wiedziałam  co mnie czeka. Kosmyki włosów na poduszce, na ręczniku po myciu włosów, na szczotce po czesaniu. Muszę je obciąć. Pogrzebałam w szafie i znalazłam chustkę, której miałam już nigdy nie założyć tym czasem ona znowu jest mi potrzebna.
- Kochanie śniadanie masz na stole, ja musze lecieć bo jutro gramy mecz
- O której?
- O 15 a co?
- Przyjdę
- Kochanie wiesz, że nie powinnaś
- Krzysiek nie rób mi tego. Wasze mecze to jedyna radość w moim w życiu. Chcę się spotkać z chłopakami, chce żyć póki jeszcze mogę
- Pamiętasz, że w środę masz chemie?
- Tak pamiętam
Krzysiek zachowywał się tak jakby moje słowa w ogóle do niego nie docierały, jakby nie chciał dopuścić do siebie myśli, że ja umieram i nic nie jest w stanie mi pomóc. Przecież nie byłam głupia, chociaż Krzysiek nic nie mówił to ja wiedziałam, że ta chemia nie działa, czułam to. Moim jedynym ratunkiem ponownie był przeszczep szpiku po prostu to wiedziałam.

15. Kwietnia 2015 r. Rzeszów dom
Arek idę do ciebie i ty pewnie o tym wiesz. Serce pęka mi na myśl, że będę musiał opuścić ten świat, że będę musiał zostawić tu Krzyśka samego. Proszę cię porozmawiaj z kim trzeba niech da mi jeszcze trochę czasu. Chcę zobaczyć jak Krzysiek unosi do góry Olimpijski medal, potem mogę umierać. I choć okropnie boli mnie to, że nie dam mu dziecka to wiem, że kiedyś będzie je miał i będzie szczęśliwy z inną kobietą.
Odetchnęłam głęboko, odkładając długopis starałam się nad sobą jakoś zapanować, ale targały mną mieszane uczucia. Raz byłam spokojna i przygotowana na śmierć, a innym razem panicznie się jej bałam i nie godziłam z nią. Oparłam się o wielkie, dębowe biurko Krzyska i wpatrywałam się w nasze ślubne zdjęcie, które tam stało
* Krzysiek
Zaraz po treningu czym prędzej udałem się do domu, żeby Inga nie była sama. Chciałem spędzić z nią jak najwięcej czasu dlatego postanowiłem zabrać ją na nasz mecz i spotkanie z chłopakami. Z każdym dniem robiła się coraz słabsza, widziałem jak źle znosi nawrót choroby, ale wierzyłem w nią i w to, że da radę



******************************************
No i mam dla was kolejny rozdział :) tym razem troszkę dłuższy 
mam nadzieję, że wam się spodoba i czekam na opinię :)
/mała

1 komentarz:

  1. Świetny!
    Mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy i Krzysiek będzie wiódł szczęśliwe życie u boku Ingi, bo oboje zasługują na to :)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na:
    milosc-jak-wino.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń