Ingę znalem od podstawówki. Wspólne kino, spacery, mecze,
wypady za miasto, zawsze dobrze czułem się w jej towarzystwie, aż w końcu
doszedłem do wniosku, że nie umiem bez niej żyć. Okazało się, że działa to w
dwie strony bo Inga czuła to samo choć długo nie chciał się do tego przyznać.
Kiedy w końcu zgodziła się na pierwszą oficjalną randkę byłem taki szczęśliwy,
że góry mogłem przenosić. Inga choć mieszkała w Krakowie to dla mnie
przeprowadziła się do Rzeszowa i została fotografem naszego zespołu. Kupiliśmy
nowe, większe mieszkanie, po roku bycia razem wzięliśmy ślub, zaczęliśmy
planować dziecko. Nasz miłość kwitła z dnia na dzień. Do póki los nie postawił
nam na drodze potężnej przeszkody. Wiadomość o nawrocie jej choroby była dla mnie szokiem. Zastanawiałem się jak
to możliwe? Czułem smutek, ból i żal, jednak musiałem być silny, nie mogłem jej
pokazać jak bardzo boję się tego, że mogę ją stracić. Moją rolą było wspierać
ją i motywować do walki.
- Co wy tu jeszcze robicie? Na trening i to szybko- krzyczał
Kowal
- Trenerze możemy dzisiaj odpuścić?- zapytał Nikołaj
- Z powodu?
- Stało się coś złego
- Kurwa chłopcy mówcie po ludzku- denerwował się trener
- Mam raka- powiedziała Inga
- Co ty mówisz? Jak to? Jesteś pewna robiłaś badania?
- Tak to nawrót białaczki
- Przykro mi- powiedział Kowal
* Inga
Sama nie wiedziałam kogo za to winić, czy siebie czy zły
los? A może Boga? Mama zawsze mi powtarzała, że jeśli Pan Bóg coś robi to
zawsze z jakiegoś powodu, ale jaki powód był w mojej chorobie? Miałam tyle
marzeń, tyle planów do zrealizowania, a zwyczajnie mogło mi na nie starczyć
czasu. Wróciłam do domu, wzięłam notes i zaczęłam pisać:
1. Urodzić
dziecko
2. Zobaczyć jak
Krzysiek zdobywa olimpijskie złoto
3. Pojechać na
mecz Asseco o Mistrzostwo Polski
4. Dożyć rocznicy
naszego ślubu
5. Udowodnić
Krzyśkowi jak bardzo go kocham
6. Podziękować
wszystkim którzy mnie wspierali
7. Polecieć
balonem
Nie byłam w stanie pisać dalej. Ręce mi się trzęsły, a oczy
zachodziły łzami, które co jakiś czas spływały na kartkę. Zamknęłam notes i
schowałam głęboko tak żeby Krzysiek nigdy go nie znalazł. To była tylko moja
tajemnica, moja spowiedź i lista marzeń do spełnienia.
- Kochanie jesteś?- zawołał Krzysiek
- Tak w gabinecie- odpowiedziałam
- Powinnaś odpoczywać, a właściwie to co robisz?
- Pisze testament
- Inga to nie jest śmieszne- powiedział a w jego oczach
znowu pojawiły się łzy
- Krzysiek rozchmurz się. Wiesz, że się nie poddam
- Nie umiem, nie umiem przestać o tym myśleć
- Ja też, ale nie możesz się tym zadręczać
- Zawiozę cię jutro do szpitala i wpadnę po treningu
- Wiesz, że nie musisz, dam sobie radę
- Znowu zaczynasz?
- Dobrze kochanie będę czekała
- Jesteś spakowana?
- Tak, przecież to już nie pierwszy raz, naprawdę dam sobie
radę- odpowiedziałam
Krzysiek przytulił mnie. Uwielbiałam kiedy to robił bo w
jego ramionach czułam się bezpieczna i kochana
- Ktoś puka- powiedziałam
Krzysiek poszedł otworzyć. Nagle zrobiło mi się słabo i
gorąco jakbym była na pustyni
-Cześć wchodź- mówił Krzysiek do kogoś
- Krzysiu- zawołałam
- Tak?- zapytał wchodząc do pokoju
Spojrzałam na niego i nie wiem co było dalej. Zrobiło mi się
czarno przed oczami. Znałam to uczucie i wiedziałam, że nie będzie dobrze
Świetny, świetny,świetny.....:-)
OdpowiedzUsuń