piątek, 13 lutego 2015

Rozdział 12

Żółte słońce powoli pukało promieniami do mojego pokoju zwiastując kolejny dzień. Niewyraźne jeszcze wtedy słonko oświetlało moją twarz. Westchnęłam tylko i mozolnie przewróciłam się na drugi bok, zamykając oczy. Po chwili otworzyłam je i ze zdumieniem twierdziłam, że miejsce obok mnie jest puste. Wtedy właśnie ocknęłam się i dotarła do mnie świadomość, że to właśnie dzisiaj jest ten dzień. Tak długo wyczekiwany, planowany od dawna, piękny wspaniały, z mnóstwem gości, we wspaniałym kościele, z nim człowiekiem i miłością mojego życia. Przeciągnęłam się wolno, ziewnęłam i energicznie wstałam z łóżka. Wiedziałam, że już nie zasnę, nerwy nie dawały mi spokoju. Bałam się, że coś się stanie, że do ślubu nie dojdzie, że Andrzej się rozmyśli, że Kacper naprawdę przerwie ceremonię, że kościół się zawali. Sama siebie ganiłam za głupoty, które rodziły się w mojej głowie. Włożyłam szlafrok i wyszłam z sypialni. Miałam ostatni raz zobaczyć Andrzeja w roli mojego narzeczonego, bo wieczorem będzie już moim mężem.
- Wstałaś już?- zapytał kiedy weszłam do kuchni. - Specjalnie cię nie budziłem  
- Nie mogłam, a poza tym słyszałam Tymona
* Andrzej
Paula miała w sobie coś magicznego co przyciągało jak magnez. W jej niebieskich oczach czaiły się tajemnicze iskierki, a różowe usta często się do mnie uśmiechały. Siedziała oparta o stół pijąc poranną kawę, a jej brązowe włosy opadały na ramiona.
* Paula
Bełchatowski kościół pękał w szwach. Andrzej stał przed kościołem w idealnie dobranym garniturze. Ja stojąc obok niego cały czas się nad tym wszystkim zastanawiałam. Głos w mojej głowie mówił możesz się jeszcze rozmyślić, masz jeszcze czas na zmianę decyzji. Jednak kiedy ksiądz dał znak, a Karol prowadził mnie do ołtarza wszystkie wątpliwości minęły. Za chwilę na zawsze miałam zostać Panią Wrona.
- Kochani zebraliśmy się tutaj bo tych dwoje chce w obecności Boga przysiąc sobie miłość
Stałam przed ołtarzem i dziękowałam Bogu za spełnienie moich marzeń. Odzyskałam wzrok, odnalazłam brata, a dzisiaj zostanę żoną Andrzeja
- Czy ty Paulino bierzesz sobie tego oto Andrzeja za męża i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że go nie opuścisz, aż do śmierci?- zapytał Proboszcz
- Tak- odpowiedziałam pewna swojej decyzji
- - Czy ty Andrzeju bierzesz sobie tą oto Paulinę za żonę  i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że jej nie opuścisz, aż do śmierci?
- Tak- odpowiedział
- Ogłaszam was mężem i żoną . Może Pan pocałować Pannę młodą- powiedział ksiądz
Obsypani ryżem i monetami z życzeniami szczęścia i miłości udaliśmy się na nasze wesele, które trwało do białego rana


ROK PÓŻNIEJ
- Kochanie jak się czujesz?- zapytał Andrzej dotykając mojego okrągłego brzuszka
- Jak słoń i potwór- powiedziałam
- Co ty wygadujesz bierz Tymona i jedziemy
Ogólnie to musiałam oddać Tymona jak tylko odzyskałam wzrok, ale on był moim przyjacielem, a Andrzej pogadał z kim trzeba było i mogłam go zatrzymać
- Tymek- zawołałam
- Gotowi?- zapytał
- Tak możemy jechać- powiedziałam biorąc prezent ślubny dla Karola i Oli
Kiedy przyjechaliśmy wszyscy już stali przed kościołem
- Cześć- powiedziałam
- Witaj pięknie wyglądasz
- Brawo Ferdi już nie potrzebujesz moich lekcji
- Hej Paula-przywitał się Karol
- Zdenerwowany?
- Nie
- Cześć wszystkim- powiedział Kacper
W tym towarzystwie czułam się wspaniale. Moje stosunki z Kacprem były takie jak kiedyś. Z tego co wiem to zakochał się i związał z dziewczyną z którą był na ślubie Karola i Oli.
                                                                          KONIEC

************************************************
Kochani mam nadziję, że historia miłości Andrzeja i Pauli podobała wam się :)
Zapraszam was też na nowe opowiadanie które już nie długo się tutaj pojawi :)
/mała


1 komentarz: